Toruński sędzia ponad prawem?
Do dwóch lat więzienia grozi toruńskiemu sędziemu Zbigniewowi W. oskarżonemu o zgłoszenie zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie i pomówienie innej osoby. Rzecznik gdańskiej prokuratury okręgowej Konrad Kornatowski poinformował w środę, że akt oskarżenia przeciw sędziemu
skierowano do sądu w Toruniu.
Zawiadomił organ powołany do ścigania przestępstw o przestępstwach, których nie popełniono, a także fałszywie oskarżył Beatę K. o popełnienie przestępstw, których rzeczywiście nie popełniła - powiedział Kornatowski przedstawiając zarzuty wobec sędziego.
O skierowaniu aktu oskarżenia do toruńskiego sądu - tego samego, w którym W. stracił stanowisko po publikacji w mediach - doniosła w środę Rzeczpospolita. Akt oskarżenia związany jest z wydarzeniami z kwietnia 1998 r. Sędzia awanturował się wtedy w nocy przed drzwiami swojej znajomej, studentki Beaty K., której pomagał w utrzymywaniu się i płacił za jej mieszkanie.
Sędzia zapomniał tego dnia kluczy do mieszkania Beaty K. Zwracał się wielokrotnie z prośbą, by mu otworzyła drzwi, a ponieważ ona tego nie uczyniła, zaczął podniesionym głosem domagać się ich otwarcia, jednocześnie silnie pukając - ustalił sędziowski sąd dyscyplinarny, który uchylił sędziemu immunitet.
Sąsiadka wezwała policję. Tymczasem Beata K. otworzyła drzwi W. Ten po wejściu podniesionym głosem zażądał kluczy, których Beata K. nie chciała mu dać. Według niej, zachowywał się agresywnie, wyzywał ją, a jej kuzyna uderzył w twarz i zbił mu okulary. Policjanci rozpoznali w mężczyźnie sędziego Sądu Rejonowego w Toruniu, Zbigniewa W.
Na prośbę policjanta Beata K. dała W. klucze i sędzia wraz z policjantami opuścił jej mieszkanie. Wkrótce potem Beata K. i jej kuzyn złożyli zawiadomienie o popełnieniu przez W. wykroczenia polegającego na zakłóceniu ciszy nocnej. Policja odstąpiła jednak od skierowania sprawy do kolegium do spraw wykroczeń. Uznała bowiem, że nie doszło do wykroczenia. Sprawę opisała prasa.
W sierpniu 1998 r. W. złożył pisemne zawiadomienie do Prokuratora Rejonowego w Toruniu o popełnieniu przez Beatę K. przestępstwa. Miało ono polegać na fałszywym oskarżeniu go o zakłócenie ciszy nocnej i złożenie w tej sprawie fałszywych zeznań. Sędzia twierdził, że Beata K. kłamała w swoich zeznaniach, nie chcąc dopuścić, by W. został prezesem Sądu Rejonowego w Toruniu.
Prokuratura Rejonowa w Toruniu odmówiła wszczęcia śledztwa, uznając, że zgromadzony materiał nie potwierdza tego zarzutu.
Według dziennika Rzeczpospolita, Zbigniew W. miał związki z rezydentem gangu pruszkowskiego Edwardem Ś. pseudonim Tato. (Poszukiwany listem gończym "Tato" został zatrzymany w Czechach, gdzie ukrywał się przed wyrokiem siedmiu lat więzienia za udział w tzw. aferze węglowej.)
Sędzia wydał też - według "Rzeczpospolitej" - kontrowersyjny wyrok w głośnej sprawie strzelaniny w toruńskim sądzie, którą zakwalifikował jako zwykłą bójkę. W tej sprawie oskarżeni byli najbliżsi wspólnicy "Taty". Po publikacji w "Rzeczpospolitej" ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński odwołał W. z funkcji przewodniczącego wydziału toruńskiego sądu.
W poniedziałek sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku zawiesił Zbigniewa W. w obowiązkach służbowych.
Nie wiadomo, dlaczego sąd dyscyplinarny nie zajął się związkami sędziego W. z gangsterami. Według "Rzeczpospolitej", sędzia W. cały czas, albo przebywając na urlopie, albo mając zwolnienie, pobiera wynagrodzenie sędziego. (miz)