Rosjanie czują się bezkarni. "Wiedzą, że nie spotkają ich konsekwencje"

Ukraińscy żołnierze po heroicznej walce w Mariupolu trafili do rosyjskiej niewoli. Tam czekał ich koszmar. - Początkowo zakładano, że obrońcy Azowstalu nie wrócą już do Ukrainy. Rosjanie rozważali możliwość, że jeńcy z Mariupola po prostu znikną, tak jak zniknęli polscy oficerowie w Katyniu w 1940 roku - mówi w rozmowie z WP płk rez. Piotr Lewandowski, weteran misji w Iraku i Afganistanie. - Postawienie przed sądem osób odpowiedzialnych za rosyjskie zbrodnie może być bardzo trudne. Ale możliwość osądzenia tych przestępstw istnieje - dodaje adwokat i była sędzia międzynarodowa dr Anna Adamska-Gallant.

Tortury, pobicia, głód. "Zakładano, że już nie wrócą do Ukrainy". Na zdjęciu jeden z ukraińskich obrońców z pułku Azow przed poddaniem huty w Mariupolu. 10 maja 2022 roku
Tortury, pobicia, głód. "Zakładano, że już nie wrócą do Ukrainy". Na zdjęciu jeden z ukraińskich obrońców z pułku Azow przed poddaniem huty w Mariupolu. 10 maja 2022 roku
Źródło zdjęć: © Forum | Dmytro Kozatsky
Marek Mikołajczyk

14.10.2022 | aktual.: 14.10.2022 12:23

Dziennikarze WP Patryk Michalski i Tatiana Kolesnychenko opublikowali wstrząsającą relację żołnierzy z pułku Azow broniących huty w Mariupolu. Po trafieniu do niewoli ukraińscy wojskowi byli bici, głodzeni, torturowani.

- Wiedzieliśmy swoje. Rosyjska niewola to hańba i piekło zarazem. Każdy z nas słyszał opowieści o tym, że Rosjanie ścinali jeńcom z Azowu tatuaże piłą tarczową - wspominał w rozmowie z WP Władysław, jeden z ukraińskich obrońców Mariupola.

Na Ukraińcach wymuszano zeznania, nielicznych próbowano zwerbować. Oprócz siły, stosowano także przemoc psychiczną. - [Rosyjski ochroniarz - przyp. red.] wyciągnął z kieszeni pistolet. Przystawił do skroni. Zamarliśmy. Pomyślałem, że zabije, a w dokumentach napiszą, że zmarł na skutek wcześniej odniesionych ran. Oni byli bezkarni, my - bezsilni - podkreślał Artur z pułku Azow.

Część żołnierzy wypuszczono z niewoli pod koniec czerwca. Inni, mający mniej szczęścia, wrócili do Kijowa w czarnych workach. Niektórzy nadal znajdują się w obozach jenieckich.

Jeńcy byli torturowani. "Armia rosyjska jest amoralna"

Relację żołnierzy z pułku Azow Wirtualna Polska pokazała płk rez. Piotrowi Lewandowskiemu, weteranowi misji w Iraku i Afganistanie, wykładowcy w Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej, a także dr Annie Adamskiej-Gallant, adwokat, w latach 2013-2018 sędzi międzynarodowej orzekającej ws. zbrodni wojennych na terenie byłej Jugosławii.

- Armia rosyjska już z samej definicji jest amoralna, bo jest odzwierciedleniem państwa, które reprezentuje. Ze względu na panujący ustrój państwa w Rosji, nie ma możliwości, aby spełniała jakiekolwiek standardy cywilizacyjne - ocenia wojskowy w rozmowie z WP.

Jeńców z pułku Azow w dużej mierze przekazano pod "opiekę" jednostkom paramilitarnym, w tym m.in. tzw. wagnerowcom. - Taki ruch był znamienny. Podejrzewam, że początkowo zakładano, że obrońcy Azowstalu nie wrócą już do Ukrainy. Rosjanie rozważali możliwość, że jeńcy z Mariupola po prostu znikną, tak jak zniknęli polscy oficerowie w Katyniu w 1940 roku. Ten plan okupantów jednak się nie powiódł - podkreśla pułkownik.

Sposób traktowania jeńców wojennych reguluje tzw. III konwencja genewska z 1949 roku. - Rosja jest jej stroną, co oznacza, że zobowiązała się do przestrzegania tych przepisów. Główną zasadą tej konwencji jest to, że osoby, które nie uczestniczą już w walce i zostały wzięte do niewoli, muszą być traktowane w sposób humanitarny. Ten obowiązek ciąży na państwie, które w niewoli ich przetrzymuje - mówi z kolei dr Adamska-Gallant.

W myśl zapisów konwencji obozy jenieckie powinny znajdować się poza terenem objętym działaniami zbrojnymi. Żołnierzy powinno przenieść się do bezpiecznej strefy i zapewnić godne warunki, w tym dostęp do żywności i opieki medycznej. Jeńcom należy też umożliwić kontakt z bliskimi poprzez wysyłanie listów czy odbieranie paczek.

- Jeniec wojenny ma obowiązek podania podstawowych danych o sobie: imię, nazwisko i numer jednostki. Nie wolno wymuszać na nim zeznań i ujawniania informacji o działaniach wojsk. To jest niedopuszczalne - podkreśla prawniczka.

Z jeńcem się nie walczy. Kolejne zbrodnie wojenne Rosjan

W relacjach żołnierzy, które opublikowała Wirtualna Polska, mowa jest o torturach, pobiciach, przesłuchaniach i upokarzaniu. Jak zaznacza była sędzia międzynarodowa, "to są działania, które nie są akceptowane i absolutnie nie powinny mieć miejsca".

- Wszyscy widzieliśmy zdjęcia żołnierzy z pułku Azow, którzy po wielu tygodniach wrócili do domu. Opowiadali oni o torturach, którym ich poddawano, przemocy psychicznej, głodówkach czy też zabiegach chirurgicznych przeprowadzanych bez znieczulenia. Tego rodzaju zachowania stanowią naruszenie konwencji i mogą być kwalifikowane jako zbrodnie wojenne. Takie działania nie mieszczą się w jakichkolwiek przyjętych standardach - mówi w rozmowie z WP mecenas.

Z kolei płk rez. Lewandowski podkreśla, że jednym z największych problemów podczas konfliktu zbrojnego jest tzw. inteligentna empatia. - Z jednej strony żołnierz nie może być niepewny. Nie może wahać się, czy nacisnąć spust, czy nie. Ale każdy wojskowy musi odróżniać uzbrojonego przeciwnika od jeńca - mówi były wojskowy.

- Pamiętam rozmowę z jednym z komandosów. Wojskowi poszukiwali strzelca, który ranił jednego z żołnierzy. Po krótkich poszukiwaniach odnaleziono sprawcę. Podczas zatrzymania strzelec został jednak ranny. Komandosi go postrzelili, a następnie od razu opatrzyli. To jest ten profesjonalizm - oznajmia weteran.

Płk rez. Piotr Lewandowski w rozmowie z WP przytacza także historię z polskiego wojska. - Podczas jednej z misji żołnierz okradł zatrzymanego. Ten wojskowy natychmiastowo stracił znajomych. Po powrocie do kraju od razu zwolniono go ze służby i rozpoczęto postępowanie karne. Przyzwolenia na takie działanie nie było. Tamten żołnierz był potępiony przez wszystkich - wspomina.

W przypadku wojny w Ukrainie sytuacja wygląda jednak zgoła inaczej. Władza na Kremlu akceptuje brutalność rosyjskich żołnierzy. - System nie powstrzymuje ich od nadużyć. Mają przyzwolenie nie tylko służbowe, ale także społeczne. Parę miesięcy temu internet obiegło nagranie, na którym Rosjanin brutalnie kastruje ukraińskiego jeńca. Film był wstrząsający, ale mnie uderzyło coś innego. W rosyjskiej sieci trudno było znaleźć jakiekolwiek słowa potępienia dla takich czynów - podkreśla rozmówca WP.

Wojskowy zwraca uwagę na poczucie bezkarności, które panuje wśród rosyjskich żołnierzy. - Oni wiedzą, że nawet jeśli Ukraina wygra wojnę, to nie spotkają ich za to konsekwencje. Tu nie będzie zdobycia Moskwy, tak jak Berlina w 1945 roku. Jedynie zmiana ustroju w Rosji mogłaby spowodować jakieś wewnętrzne rozliczenia - mówi ekspert.

- Nie czarujmy się, państwo dysponujące setkami głowic nuklearnych nie pozwoli się pokonać. I pod takim parasolem Rosjanie czują się po prostu bezkarni - konkluduje płk rez. Lewandowski.

Z kolei dr Anna Adamska-Gallant podkreśla, że zbrodnie wojenne związane z naruszeniem praw jeńców - wbrew pozorom - są sądzone dosyć często. - Przykładowo w czasie wojen na terenach byłej Jugosławii było bardzo wiele obozów, w których przetrzymywano jeńców wojennych, gdzie dochodziło do rażących nadużyć. Dowódcy tych obozów często stawali później przed sądem. Ostatecznie wielu z nich zostało skazanych - tłumaczy mecenas.

- Mówimy jednak o sytuacji, kiedy sprawców można zatrzymać i osądzić. Faktyczne postawienie przed sądem osób odpowiedzialnych za rosyjskie zbrodnie może być jednak bardzo trudne, chociażby dlatego, że Rosja to ogromny kraj, w którym łatwo się ukryć. Ale możliwość osądzenia tych przestępstw oczywiście istnieje - podsumowuje była sędzia międzynarodowa.

Marek Mikołajczyk, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie