Tomasz Nałęcz: może dojść do upokorzenia osoby marszałka
(RadioZet)
29.09.2004 09:53
Gościem radia Zet jest Tomasz Nałęcz, wicemarszałek Sejmu. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Janinie S., byłej prawniczce KRRiTV postawiono zarzut fałszowania dokumentu o ustawie telewizyjnej. Czyim narzędziem była Janina S.? Czy prokuratura będzie zajmowała się tylko płotkami? To jest oczywiste. W świetle informacji zawartych na twardych dyskach, których komisja zażądała z KRRiTV, i które otrzymalismy dzięki pomocowej działalności prokuratury, bo ten materiał dowodowy zbieraliśmy przez Prokuratora Generalnego, w świetle twardego dysku nieskutecznie zniszczonego przez panią Jakubowską - to są bardzo twarde dowody. Nie ulega wątpliwości, dla mnie, jako członka komisji śledczej, że Janina S. – nie wymieniamy jej nazwiska, bo jest oficjalnie podejrzaną – bardzo pilnie, skrzętnie, z wykorzystaniem swojej ogromnej wiedzy prawniczej, tylko wykorzystywała polecenia pana Włodzimierza Czarzastego. Czyje jeszcze? Z tych materiałów wynika, że Włodziemierza Czarzastego pani minister Jakubowska realizowała
tę linię, ale była osobą niekompetentną, nie bardzo znała się na tym. Przed komisją twierdziła, że się znała świetnie na tym... Można powiedzieć, że Aleksandra Jakubowska była wykorzystywana z powodu swojej niewiedzy przez Włodzimierza Czarzastego, który był główną osobą chcącą do tego doprowadzić? tak. Najlepszym przykładem tego są słynne słowa „lub czasopisma”. Zwracamy nie tylko uwagę na to, że one w tajemniczy sposób zniknęły, ale i pojawiły się. W całej debacie o ustawie, w tym zakazie łączenia stacji telewizyjnej z dziennikiem lub czasopismem słowo jak czasopisma pojawiło się jak diabeł z pudełka. W połowie marca, 14 marca dokładnie, zostało zapisane w komputerze KRRiTV...Przecież nie sekretarka obsługiwała ten komputer, to wymyślała, tylko minister Czarzasty. To zostało przekazane do ministerstwa i minister Jakubowska wpisała to do ustawy. Minister Czarzasty jest autorem tego słowa w oczywisty sposób. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego minister Czarzasty wpisał to do ustawy i dlaczego to później
wykreślono. Niestety nie nadążam za biegiem myśli pana ministra Czarzastego. Na pewno jednak miał określony interes, bo słowa te zostały wpisane dla jakiegoś interesu i z tego powodu zostały też wykreślone z ustawy. Dlaczego marszałek Józef Oleksy nie chce opublikować w Monitorze Polskim raportu Zbigniewa Ziobro? Myślę, że autentyczną przyczyną jest to, że wpływają na niego koledzy z klubowi, by tego nie robił. Nie ma takiego obowiązku, ponieważ jeśli zwolennicy uznania sprawozdania pana posła Ziobro za stanowisko Sejmu chcieli, by ten tekst był opublikowany w Monitorze Polskim, to powinno być to wpisane w tekst uchwały sejmowej. Ustawa wyraźnie mówi, które teksty uchwały są publikowane. Nie publikowane są tego rodzaju uchwały, których obowiązek publikacji nie jest wpisany w treść uchwały. Czyli jeśli marszałek nie opublikuje, to Sejm i pan marszałek mimo wszystko będzie żądał publikacji raportu? Osobiście za pośrednictwem Radia Zet radzę panu marszałkowi Józefowi Oleksemu, żeby opublikował ten tekst,
ponieważ inaczej dojdzie do upokorzenia osoby marszałka poprzez pewne przymuszenie go do tej czynności przez Sejm. Żaden nawet najbardziej zdecydowany marszałek nie wygra z bezwzględną większością w Sejmie. Jeśli marszałek nie opublikuje tego do początku października to mamy jak w banku, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu, że zwolennicy sprawozdania przygotują stosowny projekt uchwały, zostanie wprowadzony do porządku, przegłosowany. Dlaczego koledzy wpływają na marszałka? Nie mam pojęcia. Ranga tego dokumentu przecież przez sam fakt publikacji nie ulegnie zmianie. Myślę, że z takiej magii słowa drukowanego, która wywodzi się jeszcze z czasów PRL - u. W czasach PRL – u obowiązywała taka zasada, że problem nie nazwany, nie wydrukowany nie istnieje. Aleksandra Jakubowska zamierza wytoczyć proces Janowi Rokicie za to, że w programie „Prosto w oczy” powiedział, że raport Zbigniewa Ziobro jest listą przestępców. Wymienił między innymi nazwisko Aleksandry Jakubowskiej. Czy ten raport jest listą przestępców? Nie
użyłbym takiego mocnego słowa, bo stoję na stanowisku, że o tym czy ktoś popełnił przestępstwo czy nie decyduje sąd. W tej sprawie racje są podzielone. Będę ciekaw ewentualnego wyroku sądowego, bo nie ulega wątpliwości, ze najwyższy organ władzy państwowej jakim jest Sejm, przyjmując tekst pana Ziobro, w wielu miejscach rzeczywiście zarzucił różnym osobom popełnienie przestępstwa. Gdy zostanie to wydrukowane w Monitorze, obywatel to przeczyta, podejrzewam, że będzie używał podobnych określeń i będzie miał pewne uzasadnienie, by tak mówić. SdPl żąda od premiera Belki opublikowania „czarnej listy”, listy osób publicznych, które są podejrzane o przestępstwa. Premier powiedział, że takiej listy nie opublikuje. Domagamy się takiej listy od ministra sprawiedliwości, Prokuratora Generalnego, bo to on ma pełną wiedzę o toczących się postępowaniach. Uważamy, że nie jest to żadna wiedza tajemna i sekretna. Gdybyśmy nie skorzystali z pośrednictwa premiera i gdybyśmy wystąpili o taką informację do Prokuratora
Generalnego poprzez Sejm, to musiałby jej udzielić. Ale premier mówi: nie. Zrozumiałem, że premier ma wątpliwości czy ta lista ma zostać opublikowana. Dlaczego ma być sekretną wiedzą na temat najwyższych funkcjonariuszy państwa, co do których jest podejrzenie, że weszli w konflikt z wymiarem sprawiedliwości i toczą się postępowania przed prokuraturą i sądami? To nie jest żadna sekretna wiedza. Taka wiedza jest sekretna na dworze sułtana w XVI wieku, a nie w demokratycznej Polsce u progu XXI wieku. To dwór Marka Belki, który nie chce opublikować? Nie. To jest pomylenie prawa do intymności obywatela w takich kwestiach i funkcjonariusza publicznego. O ile obywatel dopóki nie zostanie skazany ma prawo do domniemania niewinności, to wiadomo, że w przypadku polityka wszystkie sprawy z nim związane są publicznymi. Czyli SdPl będzie nadal domagał się publikacji? Oczywiście, że tak. Premier Belka zobowiązał się, że tę listę przekaże nam, a my gdy ją otrzymamy na pewno zastanowimy się jeszcze raz, ale jestem
zwolennikiem publikowania tej listy, bo nie ma najmniejszego powodu by... To tak jak Aleksandra Jakubowska, która zwróciła się do premiera z apelem, by jednak ujawnił opinii publicznej informację otrzymaną od Ministerstwa Sprawiedliwości o sprawach karnych polityków. Aleksandra Jakubowska mówi – cytuję za „Trybuną” - „sądzę, że ujawnienie tej listy przez pana jest lepszym wyjściem, niż spekulacje mediów na ten temat i buńczuczne pobrzękiwanie szabelką przez niektórych polityków wspierających pański rząd, będących za, a nawet i przeciw.” – tu odnosi się do SdPl. Tak, ale tu akurat powiedziała słusznie. Nie ma najmniejszego powodu, żeby ta lista była poufna. Gdyby wszystkie sprawy były jawne wcześniej, to minister Sadowski nie doznałby tego respektu, który doznał, bo gdyby od dziewięciu lat opinia publiczna przyglądała się sprawie pana sędziego Sadowskiego, to on dawno zostałaby załatwiona i minister Sadowski nie musiałby odejść z urzędu. Na obronę ministra Sadowskiego można przytoczyć to, że premier Belka
dokładnie wiedział jaki jest grzech ministra Sadowskiego. Minister Sadowski powiedział to panu premierowi, premier to zaakceptował. Na obronę premiera z kolei można mieć to, że wszystko wiedział o ministrze Sadowskim, bo wiadomo od trzech lat, od czasu kiedy został wiceministrem. Najlepszym kandydatem na prezydenta na lewicy jest Marek Borowski. Czy istnieje możliwość by był wspólnym kandydatem SdPl i SLD? Tego nie wiem. Podzielam opinię, że po lewej stronie jest najlepszym kandydatem na prezydenta. Nie sądzę, że trzeba by było wchodzić w jakieś kontakty, konszachty partyjne w tej sprawie. Jestem przeciwny takim uzgodnieniom. Albo znajdzie się środowisko obywatelskie, które poprze Marka Borowskiego...Marek Borowski jako kandydat zmowy elit po lewej stronie, to moim zdaniem nie jest dla niego dobra przysługa. Rozmowy z SLD, to zmowa elit? Myślę, że dla części opinii publicznej tak to może wyglądać. Czy pan marszałek brzydzi się SLD? Nie, skądże znowu? Mam tam wielu kolegów, znajomych, przyzwoitych ludzi, ale
to nie jest całe to środowisko. To dlaczego nie chce pan, by był to wspólny kandydat? Ponieważ jeśli z SLD mamy rozmawiać o czymś, to przede wszystkim o rozliczeniu na lewicy tego co było złe. Jestem absolutnie przeciwny grubej kresce po lewej stronie. Jeśli lewica ma odzyskać zaufanie publiczne, to najpierw musi dokonać gruntownego rozrachunku. Tego rozrachunku nie wolno zastąpić debatą o kandydacie na prezydenta.