Tomasz Janik: Powrót sędziów z wygnania, czyli jak wykonać orzeczenie Luksemburga. I nie stracić twarzy
Orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o "zastosowaniu wobec Polski środków tymczasowych i zawieszeniu" przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym budzi emocje nie tylko z powodu jego treści. Spór istnieje również co do tego, w jaki sposób należy je zrealizować.
31.10.2018 | aktual.: 31.10.2018 13:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ma najwyraźniej dość gierek prowadzonych od kilkunastu dni przez polski rząd. Rozpatrzy skargę Komisji Europejską na Polskę w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym w trybie przyspieszonym. Dlaczego tak się dzieje? Każdego dnia przedstawiciele polskich władz wskazują, że nieśpieszono im do zastosowania się do wytycznych TSUE. Mówił o tym choćby minister Jacek Sasin w programie Wirtualnej Polski "Gabinet cieni".
Przypomnijmy: 19 października Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej podjął decyzję o zastosowaniu środków tymczasowych w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym. Nakazał zawieszenie obowiązywania zaskarżonych przepisów. Chodzi o kwestię stanu spoczynku najstarszych sędziów i przywrócenie ich do pracy
Zdaniem strony rządowej, dla wykonania decyzji Trybunału w Luksemburgu koniecznym jest nie tylko znowelizowanie ustawy o Sądzie Najwyższym, ale też ponowne powołanie do Sądu Najwyższego przez prezydenta Andrzeja Dudę sędziów odesłanych już w stan spoczynku (a wcześniej przedstawienie ich kandydatur prezydentowi przez KRS). Według wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła "to są sędziowie w stanie spoczynku i z tego tytułu wszystkie podejmowane przez nich czynności są nieważne".
Rząd, a polityka faktów dokonanych
Zgoła inaczej sądzą Małgorzata Gersdorf (Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego) oraz Marek Zirk-Sadowski (prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego), którzy nie czekając na działania strony rządowej, po prostu po orzeczeniu TSUE zaprosili swoich kolegów z powrotem do pracy, a ci w znacznej części się tam stawili. Miło widzieć, jak chociaż raz to wobec strony rządowej zastosowano politykę faktów dokonanych, gdy do tej pory to domeną rządu było działanie może mało finezyjne, ale za to w tempie sprintera.
Obecne "badanie" przez rząd, w jaki sposób wykonać zabezpieczenie orzeczone przez TSUE wygląda w związku z tym na bezprzedmiotowe - "starzy" sędziowie i tak już na nowo orzekają, Małgorzata Gersdorf dalej prezesuje Sądowi Najwyższemu, nowy Pierwszy Prezes nie jest powoływany itd. Niemniej, nie zwalnia to rządu od raportowania co miesiąc TSUE, co zostało zrobione, aby orzeczenie tymczasowe zostało wykonane.
Co ciekawe, decyzję TSUE wzięła sobie do serca Krajowa Rada Sądownictwa. Jej przewodniczący, sędzia Leszek Mazur, oznajmił bowiem, że Rada wstrzyma się z procedurą naboru kolejnych sędziów na 11 nieobsadzonych w Sądzie Najwyższym stanowisk. - Jak się oczekuje od nas, żebyśmy wstrzymali działania, to je wstrzymujemy, czyli nic nie robimy - powiedział sędzia Mazur. To rzeczywiście najprostsze rozwiązanie – sama Rada ma ten przywilej, że to nie do niej należy rozgryzienie orzecha, który TSUE podrzucił polskim władzom.
Policja odzyskała skradziona rzecz i nakazuje ją nam odkupić. Ciekawe
Gdyby sędziowie mieli przechodzić przez procedurę przed KRS, która została powołana niezgodnie z prawem i nie jest konstytucyjnym organem, o którym mowa w Konstytucji (jak to się modnie teraz mówi, jest "Neo-KRSem"), byłoby to sytuacją zgoła nonsensowną. Wymaganie od nowych - starych sędziów, aby stawiali się przed tą instytucją dałoby też rządowi - w razie bojkotu KRS przez samych sędziów - pretekst do umycia rąk i przerzucenia odpowiedzialności właśnie na sędziów, którzy nie chcieli brać udziału w, ich zdaniem, nielegalnej procedurze.
Nie wyobrażam sobie, aby bezprawnie usunięci z Sądu Najwyższego sędziowie mieli teraz wyczekiwać na decyzję KRS na temat tego, czy rzeczywiście mogą być sędziami, a potem zdawać się na łaskę bądź niełaskę prezydenta, który już nie raz udowodnił, że odbiera ślubowanie tylko od tych, od których chce (pomimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego z grudnia 2015 r. ciągle nie przyjmuje ślubowania od trójki legalnie wybranych wcześniej przez Sejm sędziów TK).
Ponowne przeprowadzanie procedury powołania do SN byłoby niedorzeczne - czy jeśli policja odzyska skradzioną nam rzecz, to musimy ją ponownie kupić?