Tomasz Janik o likwidacji prokuratury wojskowej: decyzja PiS pozwoli zaoszczędzić 60 mln zł
Tradycja prokuratorów wojskowych, sięgająca czasów króla Jana Kazimierza, przestała istnieć w poniedziałek. I bardzo dobrze. Tym samym kolejny etap wielkiej reformy prokuratury - przynajmniej w wymiarze instytucjonalnym - stał się faktem - pisze adwokat Tomasz Janik dla WP.
Jak twierdzi Zbigniew Ziobro, "likwidacja prokuratury wojskowej usprawni walkę z przestępczością; prokuratorzy wojskowi odciążą w pracy prokuratorów cywilnych". Trudno odmówić racji słowom ministra - likwidacja prokuratury wojskowej to działanie ze wszech miar słuszne i zasługujące na pochwałę. Szkoda tylko, że trzeba było tak wielu lat i wymiany kolejnych ekip rządzących, aby którejś władzy wystarczyło wreszcie determinacji do przeprowadzenia tej reformy.
Pomysły likwidacji prokuratury wojskowej sięgają jeszcze lat 90., jednak - oceniając to z dzisiejszej perspektywy - główną przeszkodą była chyba bariera mentalna ówczesnych decydentów. Dopiero z biegiem lat sens istnienia odrębnych jednostek prokuratury zaczął być coraz silniej kwestionowany - ostatnie próby zmian podjęto w latach 2012-2013, jeszcze za rządów PO i PSL, jednak spełzły one na niczym. Uzawodowienie polskiej armii spowodowało spadek liczby żołnierzy w czynnej służbie wojskowej, co przełożyło się na zmniejszenie liczby postępowań karnych prowadzonych przez prokuraturę wojskową.
Jeśli dodać do tego reformę, wskutek której odjęto prokuratorom wojskowym prawo zajmowania się przestępstwami żołnierzy popełnionymi w "cywilu" czy też niektórymi przestępstwami pracowników cywilnych wojska, otrzymuje się obraz struktury, która stopniowo przestawała być potrzebna. Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że ilość spraw pozostających w referacie prokuratora wojskowego jest wielokrotnie mniejsza niż w tzw. powszechnych jednostkach (według słów ministra Ziobro ta dysproporcja sięgała nawet piętnastokrotności). Szkoda, aby potencjał prokuratorów wojskowych, ich wiedza i doświadczenie, miały marnować się poprzez trwanie w bezczynności.
Sześć lat katastrofy
Rozwiązanie przyjęte przez Prawo i Sprawiedliwość jest mądrym kompromisem pomiędzy radykalizmem, którym byłoby całkowite oddanie spraw przestępstw wojskowych prokuratorom cywilnym, a przyjęciem zastanego stanu z dobrodziejstwem inwentarza i zostawieniem reform na bliżej nieokreślone "później". Nowa ustawa o prokuraturze przewiduje bowiem powstanie osobnych komórek (departamentów, wydziałów i działów) do spraw wojskowych na szczeblu Prokuratury Krajowej, prokuratur okręgowych i prokuratur rejonowych. Prokuratorzy dawnych prokuratur wojskowych przeniesieni zostaną do prokuratur "cywilnych", gdzie zajmować się będą nadal przestępstwami wojskowymi, ale również sprawami przestępczości powszechnej, do tej pory zarezerwowanymi dla ich "niewojskowych" odpowiedników.
Nie będą to już jednak "prokuratorzy wojskowi", ale - w ślad za całościową zmianą nomenklatury - "prokuratorzy do spraw wojskowych". Nie sposób odmówić słuszności tym znawcom specyfiki działania prokuratorów wojskowych, którzy podkreślali ich specjalizację czy znajomość realiów służby wojskowej (szczególnie w ramach misji zagranicznych - można tu przypomnieć chociażby skomplikowaną sprawę ostrzelania przez polskich żołnierzy wioski Nangar Khel w Afganistanie) i obawiali się utraty ich bezcennego doświadczenia. Kształt prokuratury po reformie powinien jednak - z uwagi na wprowadzone pośrednie rozwiązanie z wydziałami do spraw wojskowych - te osoby uspokoić.
Jednocześnie trudno niestety oprzeć się wrażeniu, że niewielka liczba spraw prowadzonych przez wojskowych przekładała się na mniejsze doświadczenie w sprawach mniej typowych. Widać to bardzo wyraźnie na przykładzie śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, które nawet przy ogromnej dozie dobrej woli trudno nazwać prowadzonym zgodnie ze wszelkimi zasadami sztuki i w sposób energiczny. O ile Sąd Najwyższy w lipcu ubiegłego roku stwierdził w swoim orzeczeniu, że nie było ono prowadzone przewlekle, to jednak - nawet mając na uwadze zawiłość stanu faktycznego, problemy prawne wynikające z konieczności współpracy prawnej z innym państwem oraz precedensowy charakter sprawy - sześcioletni już okres śledztwa robi, niestety, bardzo negatywne wrażenie.
Poniedziałkowa zmiana nie wpłynie bezpośrednio na status tego postępowania z uwagi na podjętą już wcześniej przez Prokuratora Generalnego decyzję o przekazaniu go specjalnemu zespołowi, który zajmie się nim na poziomie Prokuratury Krajowej. Poprzednio zajmujący się nim prokuratorzy zostali natomiast - decyzją przełożonych - oddelegowani do zupełnie innych zadań.
Sądy wojskowe króla Jana Kazimierza
Reorganizacja prokuratury będzie korzystna również z punktu widzenia finansów publicznych. Mnożenie bytów, niepotrzebne zbiurokratyzowanie i marnowanie potencjału ludzkiego, to stałe bolączki polskiego państwa od lat. Od tych problemów nie jest wolne również sądownictwo i prokuratura. Pojawiająca się w tym kontekście kwota 60 mln zł oszczędności w skali budżetu państwa wielkiego wrażenia zapewne nie robi, jednak dla ciągle niedoinwestowanego wymiaru sprawiedliwości każda złotówka jest na wagę złota.
Niestety, ta rzeczywiście "dobra zmiana" nie obejmie - co wydawałoby się konsekwentne - sądów wojskowych. Sądownictwo wojskowe jest bowiem zapisane w Konstytucji, zgodnie z którą wymiar sprawiedliwości sprawuje Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne i właśnie sądy wojskowe. Dla ich zlikwidowania konieczna byłaby zatem zmiana samej ustawy zasadniczej, co obecnie nie wydaje się możliwe. Na pewno jednak również ta reforma byłaby ze wszech miar pożądana - wojskowy wymiar sprawiedliwości boryka się bowiem siłą rzeczy z analogicznymi problemami co prokuratura wojskowa (niewielka liczba rozpoznawanych spraw, niepotrzebne generowanie kosztów).
Jak wyprowadzić z błędu tych, którzy myślą, że likwidacja prokuratury wojskowej jest jedynie wyrazem niechęci obecnej władzy do wszystkiego, co powstało w III RP? Otóż, prokuratura wojskowa nie jest wymysłem pierwszych włodarzy III RP - istniała ona jeszcze w II Rzeczpospolitej, jak też w okresie PRL (kiedy to okryła się złą sławą). Jej korzenie sięgają jednak znacznie dalej - pierwszym pełnym dokumentem, w którym opisano funkcję oskarżyciela przed sądem wojskowym była już pochodząca z 1649 r. "Ordynacja sądów wojskowych za panowania króla J. Mości Jana Kazimierza postanowiona", zaś jedne z pierwszych wzmianek na temat instytucji ówczesnego prokuratora wojskowego, czy ogólniej - wojskowego oskarżyciela publicznego - pojawiają się w XVI-wiecznych dokumentach.
Tradycja niewątpliwie ma swoją wartość, jednak jeśli miałaby stać się jedynym argumentem za utrzymywaniem przy życiu jakiejś instytucji, oznacza to, że najwyższy czas na zmiany. Prokuratura wojskowa w kształcie, jaki znany był przez wiele ostatnich lat, odchodzi zatem do historii. Reforma ta była potrzebna i dobrze, że wreszcie stała się rzeczywistością. Na pewno najbardziej zadowoleni z tej sytuacji będą "cywilni" śledczy, którzy ochoczo podzielą się sprawami ze swoich referatów z nowymi kolegami w mundurach. Czas pokaże, jak prokuratorzy wojskowi odnajdą się w nowej roli, kiedy to zmuszeni będą oskarżać w sądzie nie żołnierza podejrzanego o dezercję, a handlarza narkotyków czy złodzieja samochodów. Z pewnością jednak będą musieli się przyzwyczaić - w końcu rozkaz to rozkaz.
Tomasz Janik dla Wirtualnej Polski
Tomasz Janik - adwokat, członek Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku, doktorant Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.