Tomasz Bagnowski: Demokraci zapowiadają wielki powrót Baracka Obamy
Sondaże Mitta Romneya wciąż zwyżkują, a do wyborów został już niecały miesiąc. Barack Obama ostro przygotowuje się jednak do następnego starcia. Jak przekonują współpracownicy prezydenta, w Nowym Jorku, gdzie spotka się z Romneyem, wszyscy ujrzą innego Obamę, bardziej agresywnego i zdecydowanego - pisze specjalnie dla Wirtualnej Polski Tomasz Bagnowski.
We wtorkowym badaniu Instytutu Gallupa Mitt Romney wyprzedził Baracka Obamę o dwa punkty procentowe. Chce na niego głosować 49 proc. wyborców, a Obamę gotowych jest poprzeć 47 proc. Kandydat republikanów zyskuje także w sondażach mniej prestiżowych ośrodków badawczych. Bardzo dobre dla niego wyniki ogłosił Pew Research Center, który sprawdził preferencje tych, którzy zapowiadają, że z całą pewnością 6 listopada pójdą do urn. W tej grupie wyborców Romney ma 49 proc. zwolenników, a Obama 45 proc.
Stopniała również przewaga prezydenta w tzw. stanach wahających się, czyli tam, gdzie wynik wyborów jest niepewny - w Ohio, na Florydzie, Wirginii czy Wisconsin. Pierwszy z tych stanów uważany jest za najważniejszy wskaźnik nastrojów wyborczych, gdyż wygrywający tam kandydat przeważnie zostaje prezydentem USA. Tak było w ostatnich dziesięciu elekcjach.
We wtorkowym sondażu American Research Group jednym punktem procentowym w Ohio wygrał Romney (48-47 proc.). Pozostałe badania m.in. dla telewizji CNN czy ośrodka Rasmussen, dają wygraną Obamie ale jest ona niepewna, w granicach błędu statystycznego.
Sondażowy marsz w górę kandydata republikanów rozpoczął się 3 października, po pierwszej wygranej przez niego debacie prezydenckiej. Sztabowcy Obamy nie znaleźli jak dotąd na to skutecznej odpowiedzi. Nie powiodła się próba zdyskredytowania zwycięstwa kandydata republikanów podjęta przez głównego doradcę Obamy, Davida Axelroda.
Występując w kilku programach telewizyjnych Axelrod mówił, że Romney w debacie zachowywał się nieuczciwie, bo zaprzeczał głoszonym wcześniej tezom i zamiast szczerej dyskusji zaproponował widzom swój show. - Prezydent był przygotowany do debaty o tym w którym kierunku mamy zmierzać jako kraj, tymczasem gubernator Romney wygłaszał przemówienia, kompletnie mijając się z faktami jak i swoim wcześniejszym stanowiskiem w wielu sprawach - mówił główny doradca Obamy.
Po tym oświadczeniu, powtarzanym także przez innych przedstawicieli sztabu Obamy, sondaże prezydenta nie poszły jednak w górę. Demokracji zmienili więc taktykę. Obecnie nawet sam Obama przyznaje, że przegrał pierwsze starcie, zapowiada jednak zdecydowanie lepszą postawę podczas kolejnej debaty, która odbędzie się 16 października. W Nowym Jorku wszyscy ujrzą innego Obamę, bardziej agresywnego i bardziej zdecydowanego – przekonują współpracownicy prezydenta.
Jak ujawnił David Axelrod przygotowując się do następnego starcia Obama przegląda taśmy z wystąpieniami Romneya i wyszukuje słabe punkty. Dokładnie analizuje także zapis swojego występu z 3 października, by wyeliminować własne słabości. Chodzi tu przy tym nie tylko to co mówił ale jak wyglądał.
Krytycy zarzucili Obamie m.in. że jego twarz zdradzała znużenie i brak chęci podjęcia walki. „Czy Obama w ogóle chce być prezydentem?” – pytał niedawno przychylny mu „The New York Times”.
16 października skrzydeł prezydentowi ma dodać fakt, że spotka się z Romneyem w Nowym Jorku, gdzie ma bardzo dużą przewagę nad republikaninem. Debata będzie miała też inny charakter niż poprzednio. Tym razem pytania mają zadawać zgromadzeni w studio wyborcy, których spośród grupy niezdecydowanych wyselekcjonuje Instytut Gallupa. To także ma być elementem sprzyjającym Obamie, bo łatwiej nawiązuje on kontakt z publicznością i jest bardziej swobodny niż podczas wyborczych pojedynków jeden na jeden.
Rozgrzewką przed prezydenckim starciem ma być debata kandydatów na wiceprezydentów, która odbędzie się w najbliższy czwartek, w Danville, w stanie Kentucky. Demokraci liczą na doświadczenie 69-letniego Joe Bidena, który zanim trafił do Białego Domu nieprzerwanie przez sześć kadencji (od 1973 roku) zasiadał w senacie. Biden będzie chciał wykazać słabości znacznie młodszego rywala. 42-letni Paul Ryan jest między innymi autorem projektu budżetu, który zawiera ostre cięcia, także w wydatkach socjalnych. To właśnie ma być jednym z elementów ataku Bidena, który ma wykazać, że Ryan nie liczy się z losem emerytów i ludzi starszych.
Zanim Amerykanie pójdą do urn dojdzie do jeszcze jednej debaty Obamy i Romneya, tym razem 22 października w Boca Raton, na Florydzie.
Z USA Tomasz Bagnowski specjalnie dla Wirtualnej Polski