Toksyczny wyciek coraz trudniejszy do zatamowania
Ratownicy usiłują bezskutecznie zatamować wyciek toksycznego szlamu z pękniętego zbiornika w zachodnich Węgrzech. Prace utrudnia padający deszcz, a czerwone błoto rozpuszcza się w jego strugach.
Zobacz zdjęcia: "Czerwony szlam" zalewa miasto
- Jeśli nie zatrzymamy wycieku przed rzeką Rabą pozostaje nam tylko modlitwa - stwierdził wiceminister ochrony środowiska naturalnego Zsoltan Iltesz. Zdjęcia satelitarne z rejonu katastrofy wykazały, że dzień przed wypadkiem, wał otaczający jezioro szlamu zaczął pękać. Naoczni świadkowie widzieli falującą pod wpływem wiatru powierzchnię szlamu w zbiorniku. Niewykluczone, że przedsiębiorstwo Magyar Aluminium magazynowało w zbiornikach o wiele więcej szlamu, niż dopuszczały normy.
Wszystko wskazuje na zaniedbanie przepisów bezpieczeństwa. Tymczasem firma cynicznie twierdzi, że nie ponosi odpowiedzialności za katastrofę, a czerwone błoto jest nieszkodliwe. Dyrektor firmy Zoltan Bakonyi i prezes Lajos Tolnay stwierdzili, że wypłacą samorządom zalanych wsi odszkodowania w wysokości 100 tysięcy euro. Wstępną ocenę szkód materialnych w wysokości 36 milionów euro określili jako "wygórowaną".
W reakcji na oświadczenie kierownictwa firmy rząd premiera Orbana zawiesił działalność przedsiębiorstwa i zablokował pieniądze na jego koncie. - Nie mamy żadnych dowodów na to, że katastrofę zawiniła pogoda. Należy przypuszczać, że stoi za nią człowiek - stwierdził premier Orban. Andrzej Niewiadowski