"To podłość!" - awantura u Moniki Olejnik
- Pan wygląda jak poważny człowiek, a mówi jak dziecko. To jest podłość, panie pośle (...) Albo przeprosi pan prezydenta, albo poniesie pan konsekwencje sądowe - mówił wzburzony Tomasz Nałęcz do posła Jacka Sasina w audycji Moniki Olejnik "7 Dzień Tygodnia" w Radiu ZET.
11.03.2012 | aktual.: 11.03.2012 15:56
Jesienią 2011 roku w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” Jacek Sasin powiedział, że rozbawieni politycy PO popijający alkohol na jednym z bankietów, niestosownie wypowiadali się na temat tragicznie zmarłego prezydenta: "Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi" - miał mówić Bronisław Komorowski. "Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę" - uspakajał go Sikorski. Prezydent Komorowski zdecydował się pozwać Sasina za jego słowa do sądu.
- Dziwię się, że prezydent zdecydował się mnie pozwać, bo istniały inne możliwości polemiki. To charakterystyczny rys naszych czasów, że politycy zamiast polemizować, oddają sprawę do sądu, tak samo robią teraz ministrowie Graś i Sikorski. To próba zamknięcia ust – powiedział Jacek Sasin, w rozmowie z Moniką Olejnik, komentując prezydencki pozew. Dodał, że nie sądzi, żeby gazeta, która opublikowała z nim wywiad, odmówiła prezydentowi możliwości wypowiedzi na ten temat. - O ile wiem, prezydent się o to nie zwracał - powiedział.
Stanowiska Bronisława Komorowskiego bronił Tomasz Nałęcz: - Były wiceszef kancelarii wygląda jak dorosły człowiek, a mówi jak dziecko. Myli pan oszczerstwo z polityką, bo to co pan powiedział jest kłamliwe. Pan prezydent Komorowski zawsze polemizuje na płaszczyźnie politycznej, ale z oszczerstwem nie można polemizować. Można domagać się wycofania z oszczerstwa lub broni się swojej czci w sądzie.
- To jest podłość, panie pośle, bo jeśli pan uważa, że prezydent Komorowski tak powiedział, to niech pan weźmie to na siebie - powiedział wyraźnie zdenerwowany Nałęcz. - Albo przeprosi pan prezydenta, albo poniesie pan konsekwencje sądowe. I jako osoba, którą bardzo dotykało opluskwianie w ten sposób Lecha Kaczyńskiego, powinien pan być szczególnie wyczulony na ten sposób opluskiwania człowieka. Jeśli pan tego nie rozumie, to trudno - kontynuował.
- Uznałem relację o tych słowach prezydenta za wiarygodną, bo sposób zachowania pana prezydenta po 10. kwietnia pozostawiał wiele do życzenia. Zresztą prezydent miał udział w tym opluskiwaniu. Pan prezydent zdecydował się na ten proces, więc spotkamy się przed sądem - odpowiedział Nałęczowi Sasin.