"To po prostu zwierzęta. Znajdziemy ich i unicestwimy"
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew złożył kwiaty na peronie stacji Łubianka w centrum Moskwy, gdzie rano doszło do jednego z dwóch tego dnia w stolicy Rosji zamachów bombowych. Drugi atak miał miejsce na stacji metra Park Kultury.
Prezydent przybył na stację Łubianka wraz z żoną i merem Moskwy Jurijem Łużkowem. Złożył tam wiązankę czerwonych róż przewiązaną czarną wstążką.
Miedwiediew zapowiedział po zamachach, że działania w celu zduszenia terroryzmu i walka z terrorystami w Rosji będą dalej prowadzone bez wahań i do końca.
- To po prostu zwierzęta i niezależnie od tego jakimi motywami się kierowali i to, co robią jest przestępstwem w każdym prawie i w każdym systemie wartości. Znajdziemy ich i unicestwimy - powiedział rosyjski prezydent dziennikarzom po złożeniu kwiatów.
W podobnym tonie wypowiadał się wcześniej premier Rosji Władimir Putin, który potępił zamachy i zapowiedział "zniszczenie" terrorystów.
W obydwu zamachach, przeprowadzonych przez terrorystki-samobójczynie, zginęło co najmniej 38 osób, a ponad 60 zostało rannych. Rosyjskie służby poszukują trójki osób, które mogą mieć związek z wybuchami na stacjach metra Łubianka i Park Kultury. Ataki przeprowadzili najprawdopodobniej rebelianci z północnego Kaukazu.
Media poinformowały, że poszukiwane są trzy osoby, które mogły mieć związek z zamachem: dwie kobiety oraz mężczyzna. Obok rysopisu podano także jego prawdopodobne nazwisko - Matajew.
Wieczorem Putin odwiedził Szpital im. Siergieja Botkina w Moskwie, do którego trafiła część rannych w porannych zamachach bombowych w stołecznym metrze.
Na wieść o tym ataku terrorystycznym Putin przerwał wizytę w Krasnojarsku, na Syberii, i wrócił do Moskwy.