To oni zabili 12 osób i ranili 149? - zobacz film
Białoruskie MSW sporządziło portrety pamięciowe dwóch podejrzanych w sprawie poniedziałkowego zamachu w mińskim metrze - podała we wtorek telewizja STV. Według KGB otrzymano informacje dotyczące najbardziej prawdopodobnego sprawcy wybuchu; jest on poszukiwany. Zatrzymano kilka osób podejrzanych o związek z zamachem - poinformował zastępca prokuratora generalnego. Do 12 wzrosła we wtorek rano liczba ofiar śmiertelnych, 149 osób jest rannych.
Na Białorusi zatrzymano kilka osób z powodu podejrzeń o związek z poniedziałkowym zamachem bombowym w mińskim metrze, w którym zginęło 12 osób - poinformował zastępca prokuratora generalnego Białorusi Andrej Szwed.
Wiceszef prokuratury, który kieruje grupą śledczą badającą zamach, nie wyjaśnił, czy zatrzymani mają status podejrzanych. Nie ujawnił też, czy są obywatelami Białorusi. Dodał, że dotąd nikt nie wziął odpowiedzialności za zamach, ani nie wysuwał w związku z nim żadnych żądań.
Szwed wyjaśnił, że wciąż przeglądane są materiały wideo z rejonu zamachu i innych miejsc. Prokuratura otrzymała też "szereg konkretnych informacji od obywateli" dotyczących osób, które wydawały się ludziom podejrzane. Wkrótce opublikowane zostaną już sporządzone portrety pamięciowe.
Zastępca prokuratora generalnego poinformował, że siła wybuchu ładunku podłożonego w okolicach jednej z ławek na peronie stacji Oktiabrskaja była nie mniejsza niż równowartość 3 kg trotylu i jest bardzo prawdopodobne, że ładunek był odpalony zdalnie.
Agencja BiełTA poinformowała, że we wtorek zatrzymano kilka osób, które rozpowszechniały fałszywe pogłoski o rzekomych kolejnych wybuchach w Mińsku.
Wcześniej we wtorek prokuratura generalna oznajmiła, że w "niektórych mediach, w tym elektronicznych, pojawiły się nieodpowiedzialne publikacje o charakterze zniesławiającym, różnego rodzaju wymysły dyskredytujące państwo i społeczeństwo białoruskie".
"Prokuratura generalna ostrzega wszystkich, którzy wykorzystują tragiczne wydarzenia w celu (czynienia) spekulacji, o niedopuszczalności takich działań i możliwych surowych konsekwencjach, zgodnie z obowiązującym prawem" - głosi komunikat na stronie internetowej instytucji.
Materiał nietypowy dla terrorystów
Według ocen specjalistów, siła ładunku użytego w metrze była równa pięciu kilogramom trotylu. Jak podało KGB, ładunek zawierał też gwoździe i metalowe kulki.
Eksperci, na których powołują się media, twierdzą, że ładunek był sporządzony z nietypowego dla współczesnych terrorystów materiału - prochu. Cytowani specjaliści uważają, że wskazuje na to charakter obrażeń ofiar, czyli poparzenia skóry. Prawdopodobnie ładunek został odpalony zdalnie.
Do 12 wzrosła we wtorek rano liczba ofiar śmiertelnych poniedziałkowego zamachu w metrze w Mińsku - poinformowało białoruskie MSW. Ustalono tożsamość dziewięciu z nich, w wieku od 20 do 56 lat.
Rany odniosło 149 osób, które przewieziono do czterech szpitali stolicy Białorusi.
Przez całą noc na miejscu tragedii pracowali eksperci. Według wstępnych danych w chwili, gdy na stację wjeżdżał pociąg, eksplodował materiał wybuchowy podłożony pod ławką na peronie. Po wybuchu utworzył się lej o średnicy 80 cm.
Metro w Mińsku działa, ale nie zatrzymuje się na stacji Oktiabrskaja. Podjęto wzmocnione środki bezpieczeństwa, na drugiej linii metra milicja sprawdza torby pasażerów wchodzących na stacje.
Do wejścia na stację Oktiabrskaja ludzie przynoszą kwiaty i znicze. W Mińsku ogłoszono najbliższy czwartek, 14 kwietnia, dniem żałoby, w całym kraju polecono ograniczyć wydarzenia kulturalne. Pierwsze pogrzeby ofiar odbędą się w środę.
Śledztwo w sprawie zamachu wziął pod osobistą kontrolę prezydent Aleksander Łukaszenka. Media zwracają uwagę, że polecił bezzwłoczne postawienie przed sądem osób, u których znaleziona zostanie niezarejestrowana broń i materiały wybuchowe. - Tylko tak możemy zaprowadzić porządek - powiedział Łukaszenka na naradzie z szefami resortów i sił bezpieczeństwa w poniedziałek wieczorem.
Do Mińska przybyła grupa rosyjskich lekarzy, którzy pomagają w leczeniu poszkodowanych w wyniku wybuchu. Przybyło również dwóch funkcjonariuszy rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa - mają oni pomóc w wyjaśnieniu przyczyn tragedii. Dziś w Mińsku spodziewana jest również grupa izraelskich ekspertów kryminologów i lekarzy, którzy mają pomóc w pracy białoruskim specjalistom.
Z powodu powtarzających się pogłosek o rzekomych nowych wybuchach dyrekcje niektórych stołecznych szkół nie wypuszczają dzieci do domów. - Muszę iść po dziecko do szkoły. Bez rodziców nie wypuszczają dzieci ze szkoły - mówi jedna z matek. Tymczasem mer Mińska Mikałaj Ładućka zapewnił, że w mieście nie ma paniki. Poinformował jednocześnie, że śmiertelne ofiary i ranni to Białorusini i Rosjanie. Inni obcokrajowcy we wczorajszym wybuchu nie ucierpieli.
"Podle nas zaatakowano"
"Zaatakowano nas - podle, okrutnie, nieludzko" - pisze we wtorek o poniedziałkowym zamachu w metrze główny oficjalny dziennik "SB. Biełaruś Siegodnia". "My, Białorusini, szczerze wierzyliśmy, że nie mamy i nie możemy mieć wrogów. Myliliśmy się" - zauważa "SB".
"Kto stoi za potworną zbrodnią: opętany maniak, zabójca z zimną krwią, grupa szaleńców, którzy wybrali (...) krwawą drogę terroru? W każdym przypadku, rzucono nam wyzwanie i przyjmujemy je" - dodaje dziennik.
Białoruskojęzyczna "Zwiazda" zamieszcza relację swojego dziennikarza, który był w metrze w chwili wybuchu. Pamięta on gęsty dym i pył, nieprzyjemny metaliczny zapach i to, że ludzie byli zaskoczeni, ale nie wpadali w panikę.
Niezależna gazeta internetowa "Biełorusskije Nowosti" przypomina historię wybuchu w nocy z 3 na 4 lipca 2008 roku, którego ewentualny związek z poniedziałkowym zamachem kazał sprawdzić prezydent Alaksandr Łukaszenka. Przypomina, że wówczas nie znaleziono winnych, ale wkrótce po incydencie stracili posady ówczesny szef Rady Bezpieczeństwa Wiktar Szejman i szef administracji prezydenta Hienadź Niewyhłas.
"Tragedia 11 kwietnia już pochłonęła życie 11 ludzi (według ostatnich danych 12 - PAP). Czas i miejsce (...) zostało wybrane, jeśli można tak powiedzieć, trafnie: stacja Oktiabrskaja jest najbardziej narażona, najbardziej uczęszczana przez pasażerów. Terrorysta osiągnął założony pierwotnie efekt. Ale kto był konkretnie celem tego wybuchu? I kto z przedstawicieli struktur władzy odpowie za przelaną krew niewinnych ludzi?" - pyta gazeta.