To ona ostrzegła rodzinę Magdaleny Żuk. "Chciałabym dojść do prawdy" - mówi
- Żałuję, że zaraz po śmierci córki nie nagłośniłam sprawy w mediach, tak jak to było w przypadku śmierci Magdaleny Żuk - powiedziała Wirtualnej Polsce Małgorzata Borkowska, której córka utonęła w Egipcie w niewyjaśnionych okolicznościach. Dlaczego nie było śledztwa, które zbadałoby przyczyny tej tragedii?
08.08.2017 | aktual.: 04.09.2017 12:04
Kiedy sprawa Magdaleny Żuk wypłynęła w mediach Małgorzata Borkowska napisała mail do rodziców tragicznie zmarłej Polki. Zatytułowała go: "Współczujemy" i opisała historię własnej córki, Karoliny, która 16 stycznia 2014 roku, w wieku 35 lat, zginęła w Egipcie. Sprawa śmierci kobiety do dziś nie została wyjaśniona. Śledztwa w tej sprawie nie było.
"Bardzo dobrze, że Państwo tak bardzo nagłośnili sprawę, zatrudnili Rutkowskiego i że sekcja ciała pani Magdy będzie przeprowadzona w Egipcie i w Polsce. Miejmy nadzieję, że wykaże prawdziwą przyczynę śmierci i pomoże dojść do prawdy." – pisała w mailu Borkowska.
Prawda, to jedyne czego po trzech i pół roku oczekuje matka Karoliny. - Chciałabym przede wszystkim dowiedzieć się, jaka była prawdziwa przyczyna jej śmierci i co tak naprawdę wydarzyło się tego tragicznego dnia tam w morzu, na głębokościach – mówi, nie ukrywając łez.
Śmierć Polki w Egipcie
Karolina Moriggi (nazwisko po mężu) poleciała 5 stycznia 2014 roku do bazy nurkowej Team Blue Immersion w Dahabie bić swoje kolejne rekordy w nurkowaniu. Wiosną 2013 roku udało jej się zejść poniżej 100 metrów. W listopadzie już na 140 metrów, a w planach miała pobicie światowego rekordu kobiet w zanurzeniu. 14 stycznia, dwa dni przed śmiercią, Karolina zeszła na głębokość 150 metrów. Po wynurzeniu zrobiła sobie pamiątkowe zdjęcie z innymi nurkami, wrzuciła je na Facebooka i wysłała mail do rodziców, żeby je obejrzeli. – Chciała się pochwalić – mówi Janusz Borkowski – Pogratulowałem córce, ale dopisałem, że wolę kiedy jest na powierzchni niż pod wodą. Matka nie skomentowała kolejnego wyczynu córki w żaden sposób. – Do dziś mam do siebie o to żal, że jej wtedy nie doceniłam – stwierdza.
16 stycznia Karolina zeszła pod wodę po raz ostatni. Zaraz po tragedii rodzice dowiedzieli się, że na głębokości 160 metrów dała znać latarką, że źle się czuje, po czym miała stracić przytomność i utonąć. - Wierzyliśmy w tę wersję, bo nie mieliśmy podstaw, by nie ufać – opowiadają dziś. Rok temu dowiedzieli się, że kiedy wynurzyła się na powierzchnię wody, wciąż żyła. Ostatnie słowa jakie powiedziała to: "Ciężko mi oddychać".
Zobacz rekordowe zanurzenie Karolina Moriggi na gokość 150 metrów pod wodą
Ambasada Polski w Kairze
W dalszej części listu do rodziców Magdaleny Żuk Małgorzata Borkowska pisała: "Sprawa pani Magdaleny jest bardzo głośna i bardzo wiele ludzi interesuje się nią. Bardzo Państwu współczuję. Może sprawa naszej Córki choć trochę uruchomi pozytywną pracę konsulatu w Kairze, bo przecież my już od przeszło trzech lat molestujemy i wytykamy popełnione przez nich błędy. Żądamy od nich wyjaśnień i wyników śledztwa (choć teraz wiemy, że między innymi z ich winy takowego nigdy nie było). A jednocześnie od przeszło roku polska prokuratura siedzi im na głowie i grozi odpowiedzialnością karną i mamy nadzieję, że uda nam się aby ponieśli odpowiedzialność za niewykonywanie swoich obowiązków i lekceważenie obywateli polskich."
Lekceważeniem nazywają choćby pismo jakie otrzymali z Ministerstwa Spraw Zagranicznych podpisane przez dyrektora wydziału konsularnego. " Mąż zmarłej (Karl Moriggi, który przyleciał jako pierwszy do Egiptu po tragedii – przyp. red.) nie złożył stosownego wniosku, by placówka (konsulat) zwróciła się do odpowiednich służb egipskich celem przeprowadzenia sekcji zwłok. Należy przy tym pamiętać, iż wszelkie decyzje osób bliskich co do postępowania z ciałem zmarłego powinny być dokonywane w formie pisemnej w celu uniknięcia jakichkolwiek wątpliwości".
Karl Moriggi nie złożył wniosku o sekcję zwłok, bo nie wiedział. Nikt z pracowników ambasady nie poinformował go, że takie są procedury. Podpisywał wszystkie dokumenty, jakie podsuwali mu urzędnicy polskiej placówki. Po czasie dowiedział się też, że sprzęt, z którym nurkowała jego żona nie został zabezpieczony. Następnego dnia po śmierci Karoliny został przekazany do użytku kolejnym turystom. Karl Moriggi nie wydał też pisemnej zgody na zabalsamowanie zwłok kobiety. Doktor Ala'a uddin Sayed Mommed, który podał zastrzyki z formaliny w organy, mięśnie, miękkie tkanki, wiązadła, żołądek, pierś i mózg Karoliny Moriggi złożył pisemne oświadczenie, że postąpił tak na żądanie polskiej ambasady.
Karolina Moriggi z synem
Sprawa tragicznie zmarłej Polki w Egipcie trafia do prokuratury
Sprawę do prokuratury wnieśli rodzice Karoliny 16 czerwca 2016 roku. Dwa miesiące później Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez pracowników ambasady RP w Kairze oraz narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia Karoliny przez osoby obowiązane do opieki nad nią podczas nurkowania technicznego w bazie, w Dahabie czyli właściciela i instruktora z Team Blue Immersion, który zaraz po tragedii sprzedał klub i wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie pełni funkcję dyrektora regionalnego PADI.
- Oczekuję od pracowników Konsulatu Polskiego w Kairze, że nabiorą empatii w stosunku do osób potrzebujących pomocy – żali się Małgorzata Borkowska. - Przecież rodziny osób, których dotyka taka tragedia jak śmierć osoby bliskiej, są w szoku i nie są w stanie myśleć racjonalnie. Nie znają też prawa i obyczajów danego państwa. To nie kto inny jak właśnie ludzie z ambasady powinni pomóc rozwiązywać w danej chwili problemy. Nie można pozwolić na to, aby osoby, które wykonują pracę i mają obowiązek pomagać, nie dopełniali i nie informowali zainteresowanych o przynależnych im prawach, a wręcz działali na szkodę obywateli, tak jak w naszym przypadku.
Zawieszenie sprawy
W marcu tego roku Prokurator Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów wydała postanowienie o zawieszeniu śledztwa. W uzasadnieniu podano, że z powodu konieczności dokonania czynności prawnych na terytorium Egiptu i Wielkiej Brytanii, gdzie obecnie przebywa osoba sprawująca opiekę nad Karoliną w styczniu 2014 roku "należy uznać, że zachodzi długotrwała przeszkoda utrudniająca merytoryczne zakończenie postępowania."
Karolina Moriggi
- Żałuję, że zaraz po śmierci córki nie nagłośniłam sprawy w mediach, tak jak to było w przypadku śmierci Magdaleny Żuk - stwierdza Małgorzata Borkowska. - Może gdybym to zrobiła, cokolwiek by się wyjaśniło? Wtedy jeszcze w Dahabie mieszkał jej instruktor, który był z nią tamtego dnia pod wodą i wszystko widział. Wyjechał dopiero dwa miesiące po tragedii. Teraz, do końca życia będę musiała żyć w niewiedzy, co tak naprawdę stało się z moim dzieckiem.