To on ukradł tramwaj w Katowicach. Matka ujawnia mroczny sekret syna
— Tak sobie myślę, że ten tramwaj to chyba uratował mu życie. Mój syn jest uzależniony od dopalaczy. Cieszę się, że zamknęli go na 3 miesiące, dzięki temu nie stoczy się na samo dno - mówi w rozmowie z Faktem pani Anna ze Świętochłowic, matka Adama Ż., który pod koniec października ukradł tramwaj z katowickiej zajezdni.
02.12.2022 | aktual.: 02.12.2022 16:35
Do kradzieży tramwaju doszło w nocy z 28 na 29 października w Katowicach. Sprawcą był 25-letni Adam Ż. Tramwajem przejechał prawie 11 kilometrów, po drodze zabierał pasażerów. Maszynę udało się zatrzymać dopiero w centrum Chorzowa, gdy wyłączono zasilanie trakcji.
Mężczyzna usłyszał zarzut kradzieży i krótkotrwałego użycia pojazdu. Sąd zastosował wobec Adama Ż. tymczasowy areszt. 25-latek trafił na oddział psychiatryczny w Krakowie.
"To mój syn ukradł tramwaj"
Pani Anna, matka Adama Ż., zdecydowała się na rozmowę z Faktem.
— To mój syn ukradł tramwaj, dziękuję Bogu, że nikogo nie zabił, gdy jechał nim przez Katowice i Chorzów. Dobrze, że to było w nocy i nie było ruchu na drodze - mówi gazecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyznaje, że jej syn ma problemy z dopalaczami, a ostanie miesiące były tragiczne.
— Adaś, gdy był pod wpływem tego świństwa, zawsze zaprzeczał, że bierze narkotyki. To tak jak alkoholik, który nigdy się nie przyzna, że jest uzależniony. Ostatnie 2 miesiące były tragiczne, nie dał sobie pomóc, dziennie był pod wpływem tych dopalaczy. On miał dwie twarze, w jednej chwili rozmawiał ze mną normalnie, a za moment wpadał w szał - wyznaje.
Zobacz także
Jej syn ukradł tramwaj. "Wciąż go kocham"
W rozmowie z mediami kobieta szczerze opowiada o problemach syna. Mówi, że nie pomagało tłumaczenie i prośby. Pani Anna żyła w strachu o życie syna. - W miesiącu czasem był 20 razy na oddziale psychiatrycznym - wspomina matka Adama Ż.
Mężczyzna był nie raz agresywny. Znikał na kilka dni i wracał. Pani Anna wyznaje też, że nie wie, dlaczego jej syn ukradł tramwaj. Nieprawdą jest, że ojciec Adama był motorniczym. - Jego ojciec pracował na kopalni i nigdy się nim nie interesował - opowiada.
Pani Anna liczy, że ta sytuacja może jednak przynieść coś dobrego - jej syn rozpocznie leczenie. - Wciąż go kocham, może mi tego nie wybaczy, że o tym mówię, ale robię to, by zdał sobie sprawę, że życie ma tylko jedno - mówi kobieta.
Źródło: "Fakt"