To nie żart. Drakońskie kary za smażenie ryb nad Bałtykiem
Szalejąca inflacja sprawia, że coraz więcej Polaków wypoczywających nad Bałtykiem rezygnuje z chodzenia do knajp i jadłodajni. Zamiast tego turyści decydują się gotować samemu w wynajmowanych kwaterach. Jak się jednak okazuje, tego typu pomysły mogą nas kosztować nawet 2 tys. zł kary.
O zaskakujących zasadach panujących nad polskim morzem pisze "Fakt". Dziennikarze porozmawiali z właścicielami kwater znajdujących się nad Bałtykiem. Większość z nich nie pozwala gościom na samodzielne przyrządzanie jedzenia.
- W naszych aneksach kuchennych nie ma możliwości smażenia, ponieważ nie jesteśmy w stanie zniwelować nieprzyjemnego zapachu do przyjazdu kolejnych gości. A nie chcielibyśmy, aby odczuwali dyskomfort - mówi pan Sławek, właściciel pensjonatu "Morfeusz" w Sianożętach.
Nawet 2 tys. zł kary
Choć przepisy prawa karnego nie regulują kwestii smażenia ryb w wynajmowanych kwaterach, to wszystko zależy od umowy podpisanej z właścicielem przybytku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden z gospodarzy lokali wypoczynkowych w Mielnie wprowadził do regulaminu "zakaz smażenia ryb pod groźbą kary w wysokości 2000 zł" - pisze "Fakt".
Zakaz smażenia ryb wprowadziło także wielu właścicieli kwater w Ustroniu Morskim. Tam za tego typu zachowania kara wynosi jednak "tylko" 500 zł.
Czytaj też: Kościół nawraca nad Bałtykiem. Są incydenty
Źródło: "Fakt"