To nie był skok stulecia. Gdańsk ma najgorszego złodzieja w kraju
Początkowo szło mu świetnie: założył na głowę kominiarkę, wyłamał okno w hostelu w centrum Gdańska, niezauważenie wdarł się do środka i skierował swój wzrok w stronę stojących w barze butelek z drogim alkoholem. Wystarczyło je tylko wynieść i zniknąć. Co mogło pójść nie tak?
04.06.2024 20:22
Kiedy rano pracownicy hostelu wezwali policję, ta podeszła do sprawy poważnie. Technik przystąpił do zabezpieczania śladów i robienia zdjęć, a jego koledzy zasiedli przed monitorem, by przejrzeć nagrania z kamer. Na pierwszy rzut oka nic nie wskazywało na to, że pomogą one wyjaśnić tę kryminalną zagadkę, ponieważ widoczny na ekranie złodziej zakrywał swoją twarz. Tyle że nie przez cały czas.
- Sprawca, który włamał się do lokalu chwile po godz. 5., miał na sobie kominiarkę, jednak podczas pakowania alkoholi ta zsunęła się i jego wizerunek nagrała kamera. Gdy policjanci znali już wygląd sprawcy, zaczęli go szukać - relacjonują kulisy swojego dochodzenia mundurowi z Gdańska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zsunięta kominiarka nie jest jedyną wskazówką, która każe pytać o stan, w jakim znajdował się rabuś plądrujący hostel. Okazało się też bowiem, że narobił bardzo dużo bałaganu. Łącznie jego łupem padło 19 butelek alkoholi oraz narzędzia. Wartość skradzionych przedmiotów to 3200 zł.
Kiedy wydawało się, że ujęcie go to kwestia czasu, los zesłał policjantom kolejny prezent: właściciel hostelu zadzwonił do nich i przekazał, że podczas sprzątania bałaganu znalazł dowód osobisty jakiegoś mężczyzny. Po porównaniu fotografii z dokumentu okazało się, że był to dowód złodzieja, który zgubił podczas włamania.
Zobacz także
Policjanci namierzyli go dzień później. Specjalnie się nie ukrywał po swoim spektakularnym skoku na hostel. Spędzał czas przy jednym z najczęściej odwiedzanych budynków w mieście: przed dworcem kolejowym w Gdańsku. To 42-letni bezdomny. Trafił na komendę.
Podczas przesłuchania szedł w zaparte i zeznawał tak, jak się włamywał: chaotycznie i bez większego sensu. Ale wobec tylu zebranych dowodów ciężko mu będzie uniknąć kary. Grozi mu do 10 lat więzienia.
- Nie umiał wyjaśnić, skąd jego dowód osobisty znalazł się na miejscu zdarzenia. Zaprzeczał też, aby tam wcześniej był i co chwilę zmieniał swoje wyjaśnienia - mówią policjanci. - Zgromadzony przez policjantów materiał dowodowy w postaci śladów i zapisów z kamer monitoringu pozwolił jednak na przedstawienie sprawcy zarzuty kradzieży z włamaniem.
Zobacz także