To lekarski szantaż
Już raz tak było. Dwa lata temu lekarze z
Porozumienia Zielonogórskiego wygrali bitwę z NFZ. Był to inny
Fundusz, inny prezes, inny minister zdrowia i premier. Lekarzom
wprawdzie nie przybyło pieniędzy, ale ubyło obowiązków i
zmniejszyły się koszty prowadzenia praktyk - pomoc świąteczna i
nocna były kontraktowane oddzielnie - pisze "Gazeta Wyborcza".
31.12.2005 | aktual.: 31.12.2005 08:28
Teraz do ostatnich dni grudnia w Ministerstwie Zdrowia toczyły się długie i wyczerpujące rozmowy, w których uczestniczył prezes NFZ Jerzy Miller. Doktor Twardowski z Porozumienia Zielonogórskiego zapowiada, że PZ nie podpisze kontraktów.
Spór toczy się o złotówkę. Wcale nie symboliczną. Jeden złoty miesięcznie za statystycznego pacjenta to średnio 2,5 tys. miesięcznie więcej za całą listę zapisanych pacjentów. To 30 tys. rocznie. Wcale nie mało. Lekarze z PZ twierdzą, że bez tych pieniędzy ich praktyki będą deficytowe, a jako prywatni przedsiębiorcy nie mogą sobie pozwolić na dopłacanie do działalności. Można się spierać o to, czy deficytowe, czy też mało rentowne. W końcu inni lekarze, niezrzeszeni w PZ, kontrakty podpisali - komentuje dziennik.
Na pewno nie jest rzeczą naganną, że dążą do uzyskania możliwie większej rentowności. W końcu działają na własny rachunek, zainwestowali w swoje gabinety, często spłacają kredyty. Ale przy tych wszystkich argumentach niepokoi sposób, w jaki zaangażowali się w walkę. Posługują się argumentami demagogicznymi, jak choćby powoływanie się na słynną ankietę wśród pacjentów. Skąd pacjent ma wiedzieć, czy lekarzowi opłaca się pracować za 6 zł, a nie opłaca za 5? - zastanawia się "Gazeta Wyborcza". (PAP)