"To człowiek, który nie skrzywdziłby muchy". Nowe informacje o kierowcy z Katowic
- To nie był człowiek agresywny czy nerwowy. Kojarzę go z zajezdni i mimo że nie byliśmy typowymi kolegami, to z całą pewnością mogę powiedzieć, że to był spokojny, cichy chłopak - zdradza jeden z kierowców w PKM Katowice.
Krystian Maj jest kierowcą PKM Katowice od ponad czterech lat. Podobnie jak całą Polską, wstrząsnęło nim wydarzenie z sobotniego poranka. W sieci pojawiły się nagrania z tragicznego wypadku, do którego doszło w okolicy ulicy Mickiewicza w centrum Katowic. Internauci szybko wydali wyrok na sprawcę.
- Podobna sytuacja miała miejsce dwa lata temu w Krakowie. Kierowca zdecydował się jednak stanąć i wezwać policję, bo ktoś stanął mu na drodze. Niestety pseudokibice weszli przez zamknięte drzwi do autobusu, a jeden z agresorów zaatakował pasażera, raniąc go maczetą. Wtedy byliśmy świadkami hejtu w sieci na kierowcę, który nie zdecydował się pojechać dalej - przyznaje pan Krystian.
Mimo że nie chce stawać w obronie kolegi z pracy (bo jak sam mówi wydawanie wyroków to sprawa sądów), jego zdaniem najłatwiej jest oceniać z perspektywy monitora.
- Kierowca nie zrobił tego z premedytacją. Dałbym sobie uciąć rękę, że to był odruch samoobrony, dodatkowo, on przecież nie jechał sam - mówi.
"Nie skrzywdziłby muchy"
- Jeśli próbuję spojrzeć na tę sytuację z neutralnej perspektywy, oglądając tylko ten materiał, do którego ma dostęp każdy inny człowiek, wydaje mi się, że ten kierowca stanął przed fatalnym wyborem. Gdyby doprowadził do tego, że ci agresywni ludzie weszliby do autobusu, to on mógłby stracić życie. A pamiętajmy o tym, że on był odpowiedzialny jeszcze za życie pasażerów - dodaje.
Jak tłumaczy pan Krystian, agresywna grupa ludzi próbowała wejść do autobusu.
- To widać na tym filmie, jeśli tylko się przyjrzymy - mówi.
Mimo że pan Krystian nie był bliskim kolegą sprawcy wypadku, miał okazję rozmawiać z osobą, która znała go od wielu lat.
- Powiedział mi, że to człowiek, który nie skrzywdziłby muchy - relacjonuje.
W PKM Katowice brakuje kierowców
Jak relacjonowały lokalne media, Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej w Katowicach zmaga się z trudną sytuacją kadrową i odwoływanymi w związku z tym kursami. Informacje te potwierdza pan Krystian.
Zobacz też: Nowy Dwór Gdański. Weszła do rzeki i została bohaterką
- Bardzo wielu nowych kierowców przyszło do nas w momencie, gdy zamrożona została turystyka. Większość z nich już odeszła, a my dostajemy telefony od dyspozytorów, czy moglibyśmy zostać po naszej dniówce na kółko, czy dwa na całkowicie innej linii, bo nie ma ludzi na zmianę. Sam niedawno miałem taką sytuację, że mój zmiennik po prostu nie przyszedł - opowiada.
Nasz rozmówca przyznaje, że zaczął odmawiać ze względów prywatnych.
- Po prostu mnie na to nie stać. Po godzinach zajmuje się remontami mieszkań i dopiero za te pieniądze jestem w stanie przeżyć jako osoba samotna, wynajmująca mieszkanie i spłacająca kredyt. Gdybym za swoje średnie zarobki w PKM Katowice chciał opłacić wszystkie rachunki i zobowiązania, zostałoby mi około 300- 400 zł na przeżycie. Tak się nie da. Przecież są zmiany, na które musimy dojechać własnym samochodem. Personalna komunikacja dojazdowa nie istnieje. Do tego trzeba się ubrać, nie mówiąc o niespodziewanych wydatkach typu awaria samochodu czy kłopoty ze zdrowiem - dodaje.
Kto może zostać kierowcą?
O to, kto może zostać kierowcą w katowickim przedsiębiorstwie, zapytaliśmy przedstawicieli firmy.
"Kandydat musi posiadać prawo jazdy kategorii D wraz z uprawnieniami. Następnie przechodzi kwalifikację wstępną, a co pięć lat szkolenie okresowe oraz cykliczne badania lekarskie i psychologiczne - zgodnie z ustawą o transporcie drogowym. Zgodnie z art. 17 tej ustawy pracodawcy nie mogą samodzielnie prowadzić kontroli stanu trzeźwości pracowników" - czytamy w odpowiedzi od Zarządu PKM Katowice Sp. z o.o.
- PKM wysyła też na swoje badania lekarskie, wśród nich jest badanie przez psychologa. To nie tak, że przyjmuje się tam kogokolwiek "z ulicy" - przyznaje pan Krystian.
Katowice. Tragiczny wypadek na ulicy
Śmiertelny wypadek z udziałem kierowcy autobusu, który miał miejsce w ostatnią sobotę, nie przestaje budzić olbrzymich emocji. Jak wynika z nagrań publikowanych w mediach społecznościowych, kierowca autobusu z impetem wjechał w grupę przepychających się ludzi. Uciec nie zdążyła młoda kobieta, która stała tyłem do pojazdu. 19-latka zginęła.
Oświadczenie po tej tragedii wydał katowicki Zarząd Transportu Metropolitalnego. Spółka przekazała m.in., że jest wstrząśnięta tym zdarzeniem. "Stanowczo potępiamy takie sytuacje" - poinformowano w komunikacie.
Kierowca autobusu, podejrzany o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa dwóch innych osób w centrum Katowic, był pod wpływem silnych antydepresantów i innych leków.