"To cios dla Kaczyńskiego - bolesny, o ile nie śmiertelny"

Tygodnik w artykule "Koniec religii smoleńskiej" ocenia, że posłanie Kościoła i Cerkwi do Polaków i Rosjan jest wydarzeniem religijnym, ale ma konsekwencje polityczne. "Już pierwsze informacje o przygotowywanym dokumencie, a później wywiad abp. Michalika dla KAI, w którym napomniał zwolenników teorii zamachu w Smoleńsku, że "posługując się takimi teoriami i hasłami, robią sobie i tragedii smoleńskiej największą szkodę", sprowokowały paroksyzm po stronie PiS i szerzej, całej prawicy smoleńskiej" - pisze "Wprost". Tygodnik przypomina, że wśród krytykujących wspólny apel Kościoła i Cerkwi byli m.in. Anna Fotyga, Jan Pospieszalski i Rafał Ziemkiewicz.

"Pisowska prawica wie doskonale, że zarówno wypowiedzi abp. Michalika, jak i sama treść dokumentu Kościoła i Cerkwi to cios bolesny, o ile nie śmiertelny w religię smoleńską, w teorię rosyjskiego zamachu na Lecha Kaczyńskiego, która od ponad dwóch lat jest głównym mobilizacyjnym paliwem PiS" - czytamy w tygodniku. Zdaniem "Wprost" rozumie to też Jarosław Kaczyński "dlatego milczy, próbując przeczekać impakt, jaki deklaracje abp. Michalika i treść apelu o pojednanie polsko-rosyjskie będą miały na umysły wyznawców religii smoleńskiej".

Tygodnik zwraca uwagę, że bez religii smoleńskiej, bez podnoszonych z sejmowej mównicy, ale także z niektórych ambon insynuacji o zamachu na Lecha Kaczyńskiego dokonanym przez Rosjan PiS może przetrwa, ale na pewno utraci jedno z najskuteczniejszych narzędzi mobilizacji zwolenników. "Wprost" analizuje, że skurczy się także przewaga Jarosława Kaczyńskiego - jako brata najważniejszej ofiary "zamachu" - nad innymi pretendentami do władzy w prawicowym obozie.