"To była polityczna jatka." Poseł Zembaczyński mocno o posiedzeniu komisji Amber Gold
- Po tym tygodniu jestem zażenowany tą polityczną jatką i "low-kickami", które sprzedają sobie nawzajem prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, członkowie komisji z PiS i poseł Krzysztof Brejza (PO) - zdradza w rozmowie z WP poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński. Członek komisji śledczej ds. Amber Gold odniósł się również do skandalicznych informacji o błędach w stenogramach z podsłuchów. O co dokładnie chodzi?
Na posiedzeniu komisji ds. Amber Gold światło dzienne ujrzały kolejne nieprawidłowości w działaniu służb. Jak się okazało, to samo nagranie z podsłuchu, było przygotowywane przez dwóch różnych funkcjonariuszy ABW, a słowa przypisane zostały dwóm różnym osobom. Według niektórych polityków, może to nawet wskazywać na manipulowanie treścią materiałów. W związku z tym, przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) poinformowała, że należy dotrzeć do oryginalnych nagrań i odsłuchać je na posiedzeniu komisji.
- Niestety materiał przygotowany przez agencję jest często chaotyczny i pozostawia wiele do życzenia pod kątem profesjonalizmu - przyznaje Zembaczyński. - Widać tam wielką niefrasobliwość państwa, które dało Marcinowi P. warunki do rozwoju Amber Gold. Ale widać też absolutny brak determinacji służb w zdobywaniu jakichkolwiek dowodów - dodaje.
Czytaj także: Marcin Makowski: Adamowicz ofiarą amnezji. O Amber Gold nic nie wiedział, o niczym nie decydował
"ABW uczestniczyła przynajmniej w operacji przykrywania całego przedsięwzięcia"
Po ujawnieniu nieprawidłowości w stenogramach, poseł Kukiz'15 Tomasz Rzymkowski ocenił, że "ABW uczestniczyła przynajmniej w operacji przykrywania całego przedsięwzięcia, natomiast te dwie notatki są już dowodem na to, że była decyzja o zrzuceniu całej odpowiedzialności na Marcina P." - Pojawiają się dwie notatki, będące stenogramami z tej samej rozmowy. Wcześniejsza notatka ma wyższą sygnaturę. Obie dotyczyły tego samego podsłuchu. Są daty sporządzenia dokumentów. Pierwsza notatka, która moim zdaniem jest fałszywa, wskazuje, że jedynym mocodawcą był Marcin P., natomiast druga notatka mówi o tym, że miał doradców. Dwóch różnych ludzi przygotowuje te notatki. Jedna ma klauzulę "tajne", choć zazwyczaj nadaje się klauzulę "poufne". Myślę, że było tak, że zostało to odsłuchane, zapisane z klauzulą "tajne", natomiast później zostało to odpowiednio przygotowane i zapisane z inną klauzulą - stwierdził Rzymkowski dla wPolsce.pl.
Agenci sami decydowali, które dialogi są istotne, a które nie
- Poseł Rzymkowski kategorycznie stwierdza, że tam jest udział służb. Ja to widzę trochę inaczej - przyznaje Zembaczyński. - Agencja ma swoje zwierzchnictwo, które podlega rządowi. Kiedy następuje zmiana rządu, również kierownictwo służby specjalnej jest zmieniane, ale reszta zostaje. To zespół pracowników średniego i niższego szczebla. Możliwe więc, że była tam jakaś forma państwa w państwie. Dziś ciężko to ocenić, ale dziwię się słowom posła Kukiz'15 bo naraża się nawet na wniosek o wykluczenie z prac komisji - dodaje.
Poseł Nowoczesnej wskazuje jeszcze jeden ważny wątek. Zaznacza, że kiedy podsłuchy były rejestrowane, to sami agenci decydowali, które dialogi są istotne dla sprawy i warto je zapisać, a których nie. - Niby tak to powinno wyglądać, ale dziś mamy zupełnie inną sytuację. To znaczy, że dowody, które kiedyś mogły wydawać się nieistotnymi, dziś może uznalibyśmy za kluczowe - podkreśla.