To był początek końca Donalda Tuska!
Niemy, choć wygadany. Zwycięzca, ale sam przy stole. I bezsilnie wpatrzony w tykający zegar – mówi o premierze Donaldzie Tusku w rozmowie z „Wprost” politolog prof. Aleksander Smolar. Zauważa, że zaufanie do premiera od momentu wygranych wyborów stopniowo słabnie.
Smolar przypomina, jak tuż po wyborach premier podjął decyzję, że nowy rząd nie będzie powołany. Argumentem była polska prezydencja. – I przez dłuższy czas w ogóle nie słyszymy premiera. Jest cisza, a to jest najlepszy czas polityczny, maksymalnej akumulacji wiary, optymizmu części Polski i demobilizacji opozycyjnej części Polski – mówię o partiach politycznych. Innymi słowy, opozycja jest najsłabsza, bo leczy rany, rozpada się… – mówi Smolar.
Podkreśla, że błędem było zachowanie wewnątrz PO, gdzie dominowała nie wielka polityka, lecz rozprawy personalne. Przede wszystkim eliminowanie Schetyny, upokarzanie publiczne drugiej osoby w PO.
– Widać, że Donald Tusk nie tolerował osób wybitnych, wszystkie osoby niezależne czy wybitne zostały wyeliminowane lub zmarginalizowane w Platformie. Jest za to bardzo wiele osób, o których właściwie nic nie można powiedzieć, nawet jeżeli od paru lat sprawowały ważne urzędy – mówi Smolar. Ekspert zaznacza, że dawniej była w premierze pewna skromność i autoironia. – Premier ostatnio mówił o samotności, mając chyba na myśli to, że nagle wszystko się na niego wali i nie ma z kim podzielić się odpowiedzialnością – uważa politolog.
Tusk sprawiał wrażenie osoby, która – mimo ogromnego doświadczenia politycznego – dopiero zaczęła rządzić.
Zdaniem Smolara Tusk w krótkim okresie musi przezwyciężyć obecny kryzys zaufania, pokazać zdecydowanie. – Muszą paść głowy. Nowe nominacje muszą pokazać, że myśli o kraju, a nie o dominacji nad Iksińskim. Tusk ma bardzo ważne zadania do wykonania! Nie może okazać się anty-Midasem – osiągając wymarzone przedłużenie władzy, zamienia ją w glinę niemożliwości – uważa ekspert.