Sąsiedzi odwołują. U nas na jarmarkach bożonarodzeniowych są tłumy
Jarmark Bożonarodzeniowy we Wrocławiu funkcjonuje od kilkunastu dni. Świąteczna atrakcja w Rynku codziennie przyciąga tłumy wrocławian i turystów. Niektórzy są zaskoczeni, bo podobne imprezy w Niemczech czy Czechach odwołano ze względu na zagrożenie związane z koronawirusem.
W zeszłym roku Jarmark Bożonarodzeniowy we Wrocławiu został odwołany ze względu na pandemię, co spotkało się ze zrozumieniem sporej części mieszkańców stolicy Dolnego Śląska. Po dwunastu miesiącach atrakcja powróciła i chociaż początkowo wrocławianie narzekali na ogólną drożyznę na jarmarku, to codziennie w Rynku pojawiają się tłumy.
Największe grupy gromadzą się wokół popularnych stoisk z grzańcem. Rotacja ludzi jest spora. Niektórzy spotykają się ze znajomymi na dłuższą pogawędkę, inni po wypiciu gorącego napoju idą w swoją stronę. To wszystko w sytuacji, gdy Polska walczy z czwartą falą koronawirusa i notuje rekordową liczbę zakażeń w ostatnim okresie.
Sąsiedzi odwołują. U nas na jarmarkach bożonarodzeniowych są tłumy
W poprzednich latach mieszkańcy Wrocławia często wybierali się na jarmark do niemieckiego Drezna, bo z Dolnego Śląska kursuje bezpośredni pociąg tej relacji. W tym roku tamtejsza impreza została ponownie odwołana z powodu obostrzeń covidowych - takie decyzje podjęto w Saksonii i Bawarii. Również w Czechach zrezygnowano z jarmarków bożonarodzeniowych.
W ich ślady nie idą inne polskie miasta - obok Wrocławia jarmarki można znaleźć m.in. w Warszawie, Gdańsku czy Krakowie.
- Wydaje mi się, że ryzyko zakażenia na jarmarku jest takie samo, jak w sklepie. Tam też można przeciskać się między ludźmi i nie wszyscy noszą maseczki - mówi nam Magdalena, którą spotkaliśmy na wrocławskim Rynku. Sama wybrała Jarmark Bożonarodzeniowy na miejsce spotkania z przyjacielem.
- Nie można popaść w paranoję. Jesteśmy w innej sytuacji niż rok temu, wiemy więcej o koronawirusie, część ludzi jest zaszczepiona. Czemu jarmark miałby się nie odbywać? - pyta z kolei Piotr, którego zaczepiliśmy przy stoisku z jedzeniem.
Wrocław sam wykorzystał fakt, że na Jarmarku Bożonarodzeniowym gromadzą się tłumy ludzi. W ubiegły weekend przy Rynku pojawiły się dwa autobusy, w których można było się zaszczepić przeciwko COVID-19. "To odpowiedź na olbrzymie zainteresowanie, jakie wzbudza nasza akcja" - wyjaśniła firma w mediach społecznościowych.
Nie ma obostrzeń, więc jest jarmark
Wrocławski magistrat tłumaczy, że miasto jedynie wynajmuje miejsce pod Jarmark Bożonarodzeniowy i nie jest organizatorem imprezy. Odpowiada za nią firma Pianoforte, która posiada wieloletnią umowę ze stolicą Dolnego Śląska. Wrocław mógłby bezkarnie odwołać jarmark jedynie w przypadku odgórnych restrykcji covidowych, a takowych rząd nie wprowadził.
Jedyna zmiana względem roku 2019, gdy jarmark odbywał się po raz ostatni w czasach przedcovidowych, to rezygnacja z dodatkowych imprez - nie było przejazdu ze św. Mikołajem, nie zaplanowano też żadnych koncertów.
Miasto sprawiło też "psikusa" mieszkańcom, bo włączyło światełka na choince w Rynku dzień wcześniej niż planowano. "Z powodów oczywistych nie zwoływaliśmy się na jej rozświetlenie. Proszę to zrozumieć i uszanować. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz, w bezpiecznych warunkach, będzie okazja, by to wspólnie zrobić. Póki co taki czas" - wytłumaczył w mediach społecznościowych prezydent Jacek Sutryk. Nie wszystkich jednak przekonała ta argumentacja.
Pracownicy na stoiskach zobowiązani są m.in. nosić maseczki ochronne i rękawiczki. Na bieżąco dezynfekowane są powierzchnie, z którymi styczność mają odwiedzający jarmark. W ten sposób organizator imprezy minimalizuje ryzyko związane z COVID-19.
Jako że w Polsce nie wprowadzono przepisów, które pozwalałyby na kontrolowanie tego, czy odwiedzający jarmark są zaszczepieni przeciwko COVID-19, władze miasta i organizatorzy imprezy mają związane ręce.
- Myślę, że ryzyko zakażenia jest tutaj mniejsze niż chociażby w galerii handlowej. One są otwarte, przed świętami są w nich tłumy ludzi. Dlaczego nikt nie pyta, czy należy zamknąć galerie handlowe i sklepy tak jak przed rokiem? - pyta Elżbieta, którą spotkaliśmy przy kolejnym stoisku z grzańcem.
W poniedziałek (6 grudnia) Ministerstwo Zdrowia poinformowało o potwierdzeniu 13 250 nowych zakażeń koronawirusem w Polsce. To więcej niż tydzień temu. W samym województwie dolnośląskim przybyło 1408 chorych, z czego w samym Wrocławiu - 492. W mieście zaczyna brakować łóżek dla pacjentów covidowych, jak i wolnych respiratorów. Niemal pełny jest też szpital tymczasowy przy ul. Rakietowej, gdzie przed weekendem otwarto kolejny moduł z 26 łóżkami.