PolskaTestament Marszałka

Testament Marszałka


Kiedy umierał Józef Piłsudski, wielu Polaków uważało, że należy kontynuować idee Marszałka. Czy dziś, po 70 latach, to już tylko przeszłość? A może warto sięgnąć do „politycznego testamentu” Piłsudskiego i sprawdzić, czy choć częściowo zachował aktualność?

19.05.2005 | aktual.: 19.05.2005 12:36

W 1935 roku wielu ludzi podzielających idee Piłsudskiego obawiało się, że jego polityczni spadkobiercy nie będą potrafili umiejętnie kontynuować polityki swego Komendanta. Ten niepokój okazał się w pełni uzasadniony. „Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica…” – mógłby rzec Marszałek słowami swego ulubionego poety. Trwała ostra walka o przywództwo, dochodziło do gorszących sporów kompetencyjnych oraz ambicjonalnych, które ujawnili dopiero dużo później historycy. Prześladowano również nadal przedstawicieli opozycji, zasłużonych w walce o niepodległość. Przykładem choćby Wojciech Korfanty, wsadzony do więzienia po powrocie z emigracji.

Piszę o tym dlatego, że w końcowych latach PRL, kiedy opozycja poszukiwała ważnych punktów odniesienia i próbowała zakorzenić swe poglądy w krótkiej epoce Polski międzywojennej, idealizowano obóz piłsudczykowski, przedstawiając go jako zwartą, zjednoczoną wspólnotą wielkich ideałów grupę kontynuatorów myśli Marszałka. Po 70 latach od zgonu Piłsudskiego, bogatsi o wiedzę historyczną na temat jego czynów oraz dokonań tych, którzy mienili się być ideowymi oraz politycznymi spadkobiercami swego wodza, warto pomyśleć, co da się z owej spuścizny twórczo wykorzystać w 15 lat po zadekretowaniu niepodległej III RP.

Troska o państwo

Na pierwszy plan trzeba niewątpliwie wysunąć troskę o państwo, jakiekolwiek by ono nie było. W tej sferze nasza obecna klasa polityczna nie należy do pojętnych uczniów Piłsudskiego. I nie chodzi mi tu o osobistą skromność, nieuleganie pokusom zanurzenia się w przyjemnościach wielkiego świata czy spektakularne przebłyski filantropii. O wiele bardziej smutne jest to, że nawet głośno, często i ze swadą rozprawiający o potrzebie krzewienia instynktu państwowego politycy zarażeni są nierokującym nadziei na uleczenie tej choroby bakcylem „partyjniactwa”, jak nazywał Piłsudski stawianie interesów własnej partii ponad dobrem ogólnym. Obserwacja wszystkich kadencji sejmu III Rzeczypospolitej stanowi dowód całkowitego zapomnienia o tej części dziedzictwa pozostawionego nam przez Piłsudskiego.

Polityka wschodnia

Kolejnym wyzwaniem, któremu starają się dziś na szczęście sprostać niektórzy przywódcy partyjni i państwowi, jest polityka wschodnia. Po rozpadzie Związku Sowieckiego niespodziewanej aktualności nabrała koncepcja federacyjna. Nie można jej oczywiście realizować w zamierzony przez Piłsudskiego sposób, ale istota jego pomysłów w tym względzie pozostaje niezmieniona. Polska musi przewodzić – a przynajmniej odgrywać bardzo znaczącą rolę – w tworzeniu i koordynowaniu wspólnej polityki krajów Europy Środkowej w stosunku do Rosji. Nasze wsparcie dla odzyskujących po 1990 roku niepodległość państw nadbałtyckich oraz zaangażowanie w pokojowe przemiany na Ukrainie w trakcie odbywającej się tam pół roku temu tzw. pomarańczowej rewolucji dobrze świadczą o wielu politykach i wysokich urzędnikach III RP, czujących w tych sprawach pełne poparcie społeczeństwa.

Konstytucja

Nie wiem, kiedy i w jaki sposób modyfikowana będzie obowiązująca od kilku lat konstytucja, ale ci, którzy przystąpią do tego dzieła, powinni dokładnie wczytać się w ustawę zasadniczą z 23 kwietnia 1935 roku, pisaną „pod Piłsudskiego” i z jego niewątpliwym wpływem. Był to znakomity – na światową skalę – wykwit rodzimej myśli politycznej, mającej utwierdzać silne państwo. Ponoć wzorował się na niej gen. de Gaulle, modelując konstytucję V Republiki Francuskiej. Zawsze uważałem, że Konstytucję Kwietniową należało przywrócić choćby na jeden dzień, wówczas gdy do Warszawy powróciły z „polskiego Londynu” insygnia władzy II RP (m.in. właśnie tekst Konstytucji Kwietniowej), co byłoby najlepszym dowodem autentycznego, a nie tylko symbolicznego nawiązania do tamtego państwa. Później wystarczyło ją jedynie zmodyfikować i mielibyśmy dobrze regulującą życie publiczne ustawę zasadniczą.

Wojsko Polskie

Różnie toczą się od 15 lat losy odrodzonego Wojska Polskiego – przedmiotu szczególnego zainteresowania Piłsudskiego. Z jednej strony mamy wreszcie dobrowolne uczestnictwo w zapewniającym nam bezpieczeństwo granic sojuszu i coraz lepiej wykształconą kadrę, z drugiej wciąż jeszcze pokutuje w naszej armii mentalność z czasów PRL. Najlepszym dowodem na jej utrzymywanie się jest szacunek, jakim część – nie tylko najstarszych – oficerów darzy generała Wojciecha Jaruzelskiego.

Wojsko, którego kadra jest podzielona na tle swoich historycznych korzeni, nie może zaś cieszyć się stuprocentowym zaufaniem społeczeństwa, jakie zapewnił przedwojennej armii – dowodzonej przez oficerów z trzech zaborów, legionów i emigracji, a jednak całkowicie lojalnych najwyższemu przełożonemu – marszałek Piłsudski. W tej ważnej sferze mamy więc jeszcze sporo do zrobienia. Na koniec powracam do fundamentalnej sprawy, czyli troski o państwo, a mianowicie do potrzeby budowania i utrwalania etosu służby tak cywilnej, jak wojskowej. Tępienie wszelkich przejawów korupcji, nepotyzmu, bierności, „tumiwisizmu”, lekceważenia podwładnych oraz obywateli, lizusostwa wobec przełożonych, obojętności na wszystko, co nie dotyczy wprost i bezpośrednio danego urzędnika – oto wciąż niezrealizowane przesłanie Józefa Piłsudskiego, aktualne dla kolejnych pokoleń Polaków.

Bogdan Gancarz

Źródło artykułu:Gość Niedzielny
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)