ŚwiatTeraz będą polować na "kolorowych"?

Teraz będą polować na "kolorowych"?

Europejczycy coraz bardziej boją się nielegalnych imigrantów. Przywódcy UE zdecydowali, że potrzebne są przepisy o przywracaniu kontroli granicznych wewnątrz strefy Schengen w "nadzwyczajnych przypadkach" - takich jak na przykład ostatnie emigracyjne tsunami na włoskiej Lampedusie. Możliwe, że za sprawą Polski nielegalnych imigrantów będzie się wyszukiwać i kontrolować biorąc pod uwagę… wygląd.

Teraz będą polować na "kolorowych"?
Źródło zdjęć: © AFP

28.06.2011 | aktual.: 28.06.2011 09:51

- Ja również byłem kiedyś nielegalny - opowiada pan Krzysztof, którego spotykam pod kościołem polskim w Rzymie. - Na początku lat 90. razem z bratem pojechaliśmy na roboty do Niemiec. Robiliśmy na czarno na budowie, złapali nas i wydalili. Nie patyczkowali się z nami - deportowali nas. Dostałem wilczy bilet - zakaz wjazdu do Niemiec. Dlatego przyjechałem tutaj na robotę. Też na czarno. Pracowaliśmy najpierw na południu, za Neapolem przy zbiorze pomidorów. Później załapałem się na budowę i tak tu zostałem - mówi Polak, który od lat pracuje już legalnie we Włoszech.

Europa się zamyka

O tymczasowym zamykaniu granic w strefie Schengen, państwa Unii dyskutowały już od połowy marca, gdy na włoską wyspę Lampedusę przypłynęło w ciągu czterech dni ponad 4 tys. imigrantów - przede wszystkim młodych mężczyzn z Tunezji. Francja, do której chcieli się przedostać, aby połączyć się z rodzinami, które żyją tam od lat, nie chciała ich przyjąć. Kiedy Włochy wydały im sześciomiesięczne karty pobytowe, umożliwiające poruszanie się w strefie Schengen, protestował francuski minister spraw wewnętrznych Claude Gueant.

- Pobyt czasowy wydany w jednym kraju UE nie umożliwia imigrantom swobodnego poruszania się w strefie Schengen - argumentował minister Gueant. Francuzi zamknęli nawet granicę z Włochami w Ventimiglia i nie przepuszczali pociągów, którymi podróżowali Tunezyjczycy. Unia Europejska odmówiła wdrożenia dyrektywy 55/2001, dotyczącej ochrony tymczasowej uchodźców, wobec Tunezyjczyków, którzy przybyli do Europy w celach zarobkowych.

Polska poprawka pachnie rasizmem

Decyzja o tymczasowym zamykaniu granic nie jest, więc zaskoczeniem. Przywrócenia kontroli domagają się Włochy i Francja w związku z wiosennym kryzysem migracyjnym z Tunezji. Pomysł wspierają także Niemcy, Austria i kraje Beneluksu. Niespodzianką okazała się jednak poprawka, że kontrole graniczne mają dotyczyć wyłącznie osób nieposiadających obywatelstwa kraju UE lub prawa stałego pobytu.

Na szczycie w Brukseli zdecydowano się na poprawkę, która budzi duże zastrzeżenia organizacji humanitarnych, bo nie wiadomo, jakie będą kryteria preselekcji kontrolowanych osób. Najprawdopodobniej będzie się ich wyłapywać "na oko", na podstawie koloru skóry, rysów twarzy, ubrania a to już pachnie rasizmem, zwłaszcza, że wiele krajów Europy jest wieloetnicznych i "kolorowi" obywatele urodzili się w nich i wychowali.

Kontrowersyjną poprawkę przeforsowała polska delegacja. - Naszym celem było uchronienie prawa Polaków i innych obywateli UE do nieskrępowanego przemieszczania się po Unii Europejskiej, nawet w razie doraźnego przywrócenia kontroli. Nie mamy wpływu na to, czy służby poszczególnych krajów UE będą realizować te przepisy poprawnie politycznie - tłumaczył się później premier Donald Tusk. Nielegalni odbierają pracę legalnym

- Dobrze zrobił Tusk - mówi pan Krzysztof, któremu tłumaczę, że mogą zostać wprowadzone nowe przepisy o przywracaniu kontroli granicznych wewnątrz strefy Schengen. - Polscy imigranci już swoje wycierpieli, musimy teraz bronić naszych interesów. My nadal jesteśmy biednym krajem, więc trzeba pracować za granicą. Zresztą nowi nielegalni zabierają nam pracę we Włoszech, bo zgadzają się na niższą płacę i pracują na czarno. Oczywiście lepiej byłoby, żebyśmy mieli dobrze płatną robotę w Polsce i nie musieli jeździć za chlebem - dodaje.

- Ja przeciwko Arabom nic nie mam. Nawet pracowałem z nimi. Gorsi są Rumuni, którzy kradną samochody i zabijają ludzi po pijanemu. Codziennie słyszy się o tym w telewizji. To oni psują opinię wszystkim imigrantom. Moim zdaniem Włosi powinni bardziej kontrolować imigrantów nielegalnych, tak jak to jest w innych krajach. Na stacji metra Annanina już kontrolują, ale tylko kolorowych, samych biedaków - dodaje inny Polak, który przyłącza się do naszej rozmowy pod polskim kościołem w Rzymie.

Kiedyś polscy imigranci jeździli do Włoch do pracy sezonowej przy zbiorze warzyw i owoców. Dziś fenomen ten prawie ustał. Jedną z przyczyn były informacje z 2006 r., kiedy to odkryto obozy niewolniczej pracy koło Foggi, w których Polacy zbierali pomidory, pracując i żyjąc w nieludzkich warunkach. Drugim powodem jest fakt, że dziś ich miejsce zajęli imigranci z Afryki, którzy zgadzają się na wszystko byle tylko nie wracać do własnych krajów.

Choć praca Polaków jest nadal dobrze widziana we Włoszech - zajmują oni jednak szóste miejsc w klasyfikacji zatrudnianych obcokrajowców, po Rumunach, Albańczykach, Marokańczykach, Ukraińcach i Chińczykach. Rumuni i Arabowie potrafią też zarabiać więcej niż Polacy, bo częściej otwierają własną działalność gospodarczą. Gdy liczba nielegalnych imigrantów rośnie to o pracę dla tych legalnych jest coraz trudniej.

Podwójna moralność Europy

Od początku roku do brzegów Włoch przypłynęło już ponad 25 tys. osób z Tunezji i Libii. Coraz bardziej ksenofobiczna Europa boi się kryzysu humanitarnego, spowodowanego arabską wiosną ludów. Tu jednak widać najlepiej podwójną moralność Unii Europejskiej, która z jednej strony krytykuje Włochy za politykę aktywnego odpierania nielegalnej imigracji, a z drugiej strony przygotowuje się do przywrócenia kontroli na wewnętrznych granicach UE w przypadku niekontrolowanego napływu imigrantów.

Komisja Europejska ma wypracować mechanizm dopuszczający czasowe wprowadzenie kontroli na granicach, ale dopiero po decyzjach politycznych. Reformę o przywracaniu granic trzeba przełożyć na konkretne przepisy. Oprócz rządów poszczególnych państw będzie musiał je zatwierdzić także Europarlament. Być może poprawka zaproponowana przez Polskę zostanie odrzucona i kontrole w przypadku tymczasowego ograniczenia układu Schengen będą dotyczyć wszystkich a nie tylko imigrantów.

Rozbieżne interesy

W przeciwieństwie do państw założycieli, wielu nowych członków Unii, jest przeciwnych przywracaniu kontroli i zmienianiu zasad układu z Schengen. Premier Donald Tusk zapewniał, że jest za jak najszerszym otwarciem granic, bo to istota Wspólnoty. Polska opowiada się też za jak najszybszym przyjęciem do Schengen Rumunii i Bułgarii. Są to bardzo szczytne postulaty, ale rozbieżne z interesem polskich imigrantów, gdyż będzie to dodatkowa konkurencja na rynku pracy. Nie tylko "starzy" Europejczycy boją się masowej, nielegalnej imigracji, obawiają się jej także imigranci z nowych krajów UE, którzy jeszcze kilka lat temu sami byli nielegalni.

Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agnieszka Zakrzewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)