"Ten temat w Polsce nie istnieje“. Nie ma regulacji prawnych. Poruszający raport dotyczy głównie kobiet
Opiekunki pracują po kilkanaście godzin na dobę, bez urlopów i weekendów, często na czarno i za niskie stawki – wynika z raportu Europejskiego Komitetu Społeczno-Ekonomicznego (EESC).
02.06.2020 | aktual.: 02.06.2020 12:19
To najczęściej kobiety. Zwykle cudzoziemki, bo przyjezdne łatwiej zgadzają się wprowadzić do domu podopiecznego i zajmować się nim 24 godziny na dobę (lokalne opiekunki wolą przychodzić na godziny). W Niemczech to najczęściej Polki, w Polsce - Ukrainki i, od niedawna, Filipinki. W 2014 r. w Niemczech mówiło się, że jest ich 300 tys., ale od tej pory oficjalne statystyki nie były aktualizowane. Prof. Arne Petermann z niemieckiego Stowarzyszenia Opieki Domowej (VHBP), zrzeszającego firmy z branży opiekuńczej szacuje, że w Niemczech może być 400 tys. osób zajmujących się osobami starszymi, z czego 90 proc. to opiekunowie domowi. W Polsce takie statystyki nie są prowadzone. Nie ma jak, bo większość opiekunów i opiekunek zatrudniana jest na czarno.
W Polsce tego tematu nie ma
Polska jest w bardzo specyficznej sytuacji, bo jednocześnie jest "dostawcą” i "odbiorcą” opiekunek.
– Polskie pracownice wyjeżdżają do pracy na Zachód, za to my ściągamy do pracy cudzoziemki. Najliczniejszą grupę stanowią Ukrainki, chociaż ostatnio powstało kilka agencji pracy tymczasowej, sprowadzających też opiekunki z Filipin – mówi "DW" Adam Rogalewski, jeden z autorów raportu przygotowanego przez Europejski Komitet Społeczno-Ekonomiczny (EESC).
Ponieważ kwestia opieki domowej nie jest w Polsce uregulowana prawnie, większość opiekunek zatrudniana jest na czarno.
– W Polsce ta tematyka właściwie nie istnieje, ani w dyskursie publicznym, ani wśród decydentów politycznych, to wiąże się z tym, że nie mamy żadnych danych statystycznych dotyczących opiekunów. Ich głos jest kompletnie niesłyszalny. Związki zawodowe nie zajmują się ich sytuacją. Do tego mamy ustawodawstwo, które mocno ogranicza prawa pracownicze tych osób. Jeśli opiekunka już otrzyma legalną umowę, to jest to zwykle umowa na zlecenie, gdzie pomoc domowa i tak wykluczona jest z minimalnej stawki godzinowej oraz ustawodawstwa dotyczącego czasu pracy – tłumaczy Rogalewski.
W czasie zbierania materiałów do raportu Rogalewski spotkał się z opiekunkami pracującymi zarówno w Polsce, jak i Niemczech. W tym z 45-letnią Natalią Myronowną Bilous, która od dziewięciu lat opiekuje się osobami starszymi w Polsce, przez większość czasu bez umowy. Za pracę 7 dni w tygodniu zarabia ok. 2,5 tys. zł miesięcznie, często jednak jej wypłata jest opóźniana bez podania konkretnego powodu, pracodawca nie opłaca jej też ubezpieczenia zdrowotnego. Kobieta wielokrotnie była źle traktowana, otrzymywała propozycje seksualne, została też kilkakrotnie bezpodstawnie oskarżona o kradzież i straszona deportacją.
Niemcy chcą regulacji prawnych
Polskie opiekunki w Niemczech pracują co prawda legalnie, ale skarżą się na to, że są źle traktowane. Jak Barbara Janikowska, która pracuje za Odrą od ponad 8 lat. W pierwszej pracy miała zajmować się jednym podopiecznym, skończyła z siódemką. Rozpoczynała pracę o godz. 5 rano, a kończyła ją o godz. 22, w ciągu 10 miesięcy tylko raz wzięła kilka dni wolnego. Została zwolniona z dnia na dzień, bez żadnego rozsądnego wytłumaczenia, usłyszała jedynie, że "jest tu za długo”.
Badania wskazują, że mimo, iż polskie opiekunki zatrudniane w Niemczech mają umowy, to podobnie jak w Polsce i łamane są ich prawa pracownicze: pracują po godzinach, w niedziele i święta, często za stawki minimalne, nierzadko pracodawca bez wytłumaczenia odlicza z ich pensji dodatkowe opłaty, nie otrzymują też odcinków pensji. Niektóre agencje zawierają w umowie zapis o karach umownych np. w wysokości 5 tys. euro, jeśli nie wywiążą się odpowiednio w obowiązków. Zdarza się więc, że z pracownika opiekunka przeistacza się w dłużnika.
Także warunki mieszkaniowe oferowane opiekunkom często pozostawiają wiele do życzenia – zdarza się, że umieszczane są w pokojach bez ogrzewania albo otrzymują nieświeże jedzenie.
Zdaniem Rogalewskiego problemem jest też model zatrudnienia polskich opiekunek. Najczęściej wygląda to tak, że są delegowane do pracy w Niemczech zgodnie z dyrektywą UE. W praktyce wygląda to jednak tak, że są zatrudniane przez polską agencję na umowę zlecenie, po czym "wypożyczane” firmie niemieckiej, która zawiera umowę z rodziną podopiecznego. W tym systemie nie dość że pensja opiekunki jest pomniejszana przez prowizję odciąganą przez jedną i drugą agencję, to w przypadku jakichkolwiek problemów polska opiekunka pozbawiona jest de facto pomocy. Może poskarżyć się na podopiecznego jedynie firmie w Polsce, która ewentualnie przekaże to potem firmie niemieckiej.
– Niemieckie agencje wiedzą, że polscy pracownicy są źle traktowani, ale najczęściej mówią: to nie jest nasza odpowiedzialność, bo my mamy podwykonawcę, czyli polską firmę. W efekcie nikt nie bierze odpowiedzialności za opiekunów – mówi Rogalewski.
Ale, jak dodaje, w Niemczech pracuje się już nad tematyką zatrudnienia pomocy domowych; proponowane są też różne rozwiązania prawne w tym zakresie, jak np. regulacja i certyfikacja pracy domowej.
Wyzwanie dla Unii
Chociaż polityka zatrudnienia leży w kompetencji krajów członkowskich, to Europejski Komitet Społeczno-Ekonomiczny ma nadzieję, że kwestie dotyczące opieki zostaną uregulowane na poziomie unijnym. Dlatego też zwrócił się do Komisji Europejskiej o wzięcie ich pod uwagę w ramach wdrażania przepisów europejskiego filaru praw socjalnych, który ma m.in. zapewnić obywatelom uczciwe warunki pracy.
– Jeśli mówimy o wyzwaniach demograficznych UE, to jednym z najważniejszych jest starzenie się. Zapotrzebowanie na opiekunów będzie rosło, to będzie ogromny sektor gospodarki europejskiej całkowicie niezagospodarowany i nieuregulowany – dodaje Adam Rogalewski.
Przeczytaj też: Trump kończy współpracę z WHO. Ostra krytyka z Niemiec i UE
Ukraiński dyplomata o Schröderze: "cyniczny lobbysta Kremla"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl