Temat zadłużenia powraca jak zdarta płyta
Gdy brakuje innych argumentów zohydzających
Polskę Ludową, mówi się, że po Gierkowskiej dekadzie pozostał nam
garb kredytów. Ostatnio opowiadano na ten temat w "Wydarzeniach"
telewizji Polsat. Za relatywny dobrobyt lat 70. - stwierdzono -
rachunki będą płaciły jeszcze wnuki ówczesnych 30- i 40-latków. A
prawda jest taka, że obecnie polskie zadłużenie jest ponad
dwukrotnie wyższe niż u schyłku PRL - pisze "Trybuna".
07.06.2005 | aktual.: 07.06.2005 06:20
W całej dekadzie 1971-1980, twierdzi dr Grzegorz Wójtowicz, Polska wykorzystała ok. 40 mld dolarów długów zagranicznych. Około 30% tej kwoty skierowano na finansowanie importu inwestycyjnego. Prawie 14% pochłonął import zbóż i pasz. Niespełna 18% poszło na zakupy innych towarów, zwłaszcza surowców i elementów kooperacyjnych. Odsetki w ciągu całej dekady sięgnęły 7,6 mld dolarów. Polska wpadła po prostu w pułapkę kredytową. Gdy się zadłużała, obsługa kredytów była znacznie mniej kosztowna niż w czasie ich spłaty - podaje dziennik.
Nie ulega wątpliwości, że nie wszystkie te pieniądze zostały właściwie wykorzystane. Część po prostu przejedzono. Na pewno jednak sporo wykorzystano na rozwój kraju. Jak twierdzi prof. Paweł Bożyk, kredyty pozwoliły wymienić technologię produkcji w 50% zakładów przemysłowych. Wybudowano 256 nowych fabryk. Gdyby nie to, w czasie transformacji nie byłoby czego prywatyzować. Obecnie nasza sytuacja wcale nie wygląda lepiej - podkreśla gazeta.
Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, dług zagraniczny państwa i samorządów wynosi obecnie ponad 100 mld dolarów. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie wpływy z prywatyzacji. Nie na darmo Aldona Kamela-Sowińska płakała podczas negocjacji o sprzedaż PZU. W budżecie brakowało bowiem 8 mld zł, które trzeba było zdobyć, sprzedając tzw. srebra rodowe. Koalicja AWS-UW nie przetrwałaby nawet połowy kadencji, gdyby nie sprzedawała jak leci najatrakcyjniejszych zasobów państwa. Wówczas pod młotek poszły m.in. najlepsze polskie banki, a dochody z prywatyzacji przekraczały 20 mld zł rocznie - informuje "Trybuna".
Prof. Andrzej Kaźmierczak zwraca też uwagę na fakt, że polskie firmy są zadłużone za granicą na kwotę 53 mld dolarów. Zostało to spowodowane zbyt wysoką ceną kredytów w polskich bankach. Ich oprocentowanie jest średnio dwa razy wyższe niż w starej Unii. Gdy złoty będzie się osłabiał (a nie jest to wykluczone ze względu na rozchwianą sytuację polityczną), firmom tym grozi bankructwo - czytamy w "Trybunie". (PAP)
Więcej: Trybuna - Zdarta płyta