Polska"Tekst 'Stop wariatom' powinien dotyczyć pana Jacka Kurskiego"

"Tekst 'Stop wariatom' powinien dotyczyć pana Jacka Kurskiego"

Zarzut Jacka Kurskiego pod adresem PO, że zamieszanie wokół prezesa PZU Jaromira Netzla wynika z tego, że chce się przykryć aferę, w którą zamieszana jest PO, to nieprawda. Jedyną prawdziwą rzeczą jest to, że tekst "Stop wariatom" powinien dotyczyć pana Jacka Kurskiego - powiedział poseł Platformy Mirosław Drzewiecki w "Poranku w TOK FM".

14.06.2006 | aktual.: 14.06.2006 10:36

Dorota Gawryluk: Wczoraj Jacek Kurski sformułował zarzut pod adresem PO, powiedział, że zamieszanie wokół prezesa PZU Jaromira Netzla wynika z tego, że chce się przykryć aferę, w którą zamieszana jest Platforma. Czy to prawda, że kampania PO była finansowana z pieniędzy PZU?

Mirosław Drzewiecki: Przede wszystkim to jest nieprawda. To jest już szczyt, jak swoje cele pan Jacek Kurski po raz kolejny próbuje osiągnąć. To jest tak niegodziwe i tak podłe, że ja nie mam słów na nazwanie tego. Oczywiście sprawa będzie miała tylko i wyłącznie epilog sądowy. Nie wiem w ogóle czy warto sobie strzępić język, żeby rozmawiać z kimś takim, kto może wszystko powiedzieć.

Dorota Gawryluk: Wczoraj sporo tłumaczył, że chodzi o miejsca na billboardach. To było podobno tak, że PZU miała prowadzić kampanię przeciwko piratom drogowym, ta kampania nazywała się "Stop piratom". Później zamieniono to hasło na "Stop wariatom", ale środowiska psychiatryczne zaczęły się buntować i w związku z tym zostały puste miejsca na billboardach, które prawie za darmo, bo za 3% wartości kupił syn pana Olechowskiego i na tych billboardach pojawił się Donald Tusk.

Mirosław Drzewiecki: To jest wszystko nieprawda. Jedyną prawdziwą rzeczą jest to, że tekst "Stop wariatom" powinien dotyczyć pana Jacka Kurskiego. Syn pana Olechowskiego niczego w naszej kampanii nie robił, ani za żadne 3% wartości nie dostaliśmy żadnych billboardów, dlatego że ceny naszych billboardów były takie same, jak ceny billboardów PiS. Ceny są po prostu standardowe, takie jakie są na rynku. Jak billboard duży kosztował 6 tysięcy, to my płaciliśmy 6 tysięcy złotych, jak mały 800 złotych, to płaciliśmy 800 złotych. W związku z tym jeżeli 3% wartości to 6 tysięcy złotych, to pełna cena by musiała wynosić 180 tysięcy złotych.

Tomasz Sakiewicz: Tych billboardów było rzeczywiście strasznie dużo. Jeśli państwo zapłacili po 6 tysięcy za każdy z tych tysięcy billboardów, no to prawdopodobnie by to przekroczyło koszty wszystkich kampanii razem wziętych.

Mirosław Drzewiecki: Nasze billboardy były monitorowane przez fundację Batorego i przez wszystkich innych. W pewnym momencie było ich 1200, a w najgorętszym okresie kampanii było ich 2000. Byliśmy obsługiwani przez dwie firmy, cały nasz atak był robiony przez News Outdoor. Ta firma nie robiła w ogóle żadnej kampanii dla PZU. Druga firma, Clear Channel też takiej kampanii nie robiła. Tę kampanię zrobiły firmy, które wystawiały billboardy Lecha Kaczyńskiego i PiS. W związku z tym, w tych firmach, gdzie my mieliśmy podpisane umowy akcja PZU w ogóle się nie odbywała.

Michał Karnowski: Jesteśmy w trudnej sytuacji, bo tak naprawdę powinniśmy pytać Jacka Kurskiego jakie ma dowody na swoją tezę. Ja rzeczywiście panu współczuję. Chciałem zapytać, ile było osób i kto mógł takie decyzje w PO podejmować? Kto za to odpowiadał? Kogo pytać i kto ma pełną wiedzę? Pan, czy może ktoś jeszcze?

Mirosław Drzewiecki: Sztab wyborczy, ale pytać trzeba przede wszystkim ludzi, którzy tym się zajmują, a mianowicie firmy, ludzi, którzy to monitorowali, PKW.

Michał Karnowski: Przez kogo w PO przechodziły wszystkie nośniki, na których finalnie wisiały plakaty Donalda Tuska, PO?

Mirosław Drzewiecki: Przez sztab wyborczy.

Michał Karnowski: Ale sztab kandydata na prezydenta? Bo były osobne sztaby.

Mirosław Drzewiecki: Zgadza się, to przechodziło przez jeden i drugi sztab. Natomiast billboardy były tylko i wyłącznie w tych firmach, o których panu mówię. Ja wczoraj w nocy się jeszcze z tymi firmami kontaktowałem i uzyskałem odpowiedź, że te firmy w ogóle nie miały żadnej umowy z PZU. Tomasz Sakiewicz: Ale tam nie było mowy o tym, że te firmy miały umowę z PZU tylko, że one przejęły te billboardy od innych firm, które miały umowę z PZU.

Mirosław Drzewiecki: Nie, te firmy nawet nie miały zapytania z PZU, o to czy...

Tomasz Sakiewicz: Powtarza pan już to, co wiemy. Nie chodzi o to, że one przejęły te billboardy bezpośrednio od PZU tylko, że inne firmy kupiły miejsce na billboardach od PZU i te firmy sprzedały to za 3% PO. Pan powiedział, że cena dużego billboardu wynosiła 6 tysięcy, a ich było 1200. Ale za jaki okres płaci się 6000 złotych? Z tego co ja wiem to jest cena za miesiąc, a te billboardy wisiały kilka miesięcy...

Mirosław Drzewiecki: Proszę sięgnąć do opracowania fundacji Batorego, tam są monitorowane wszystkie billboardy wszystkich kandydatów i wszystkich komitetów wyborczych.

Michał Karnowski: Jedno sprostowanie, te billboardy nie wisiały kilka miesięcy, bo kampania Tuska i PO wystartowała w sierpniu, a wybory były we wrześniu. Natomiast argumentem na korzyść PO może być w jakiejś mierze przekroczenie limitów, które wykazało sprawozdanie z monitorowania przez PKW. Rozumiem, że ta suma da się podzielić przez ilość billboardów i przez cenę i państwo jesteście w stanie przedstawić stosowne obliczenia?

Mirosław Drzewiecki: Ja to już tysiąc razy wyjaśniałem. Jak my mieliśmy kampanię wyborczą na początku sierpnia, gdy jeszcze nikt nie miał, i ona była widoczna, wszystkich billboardów w Polsce jest 30 tysięcy, my mieliśmy 1200 billboardów. Tak więc na co 25 billboardzie mógł wisieć Tusk. I tak było. Sugerowano, że my mieliśmy 40 tysięcy billboardów, a nośników tyle nie ma w Polsce. To jest pierwsza rzecz, a druga sprawa bardzo istotna, ceny są normalnymi cenami rynkowymi, i nikt z tych którzy się wtedy wywieszali nie płacił mniejszych cen. Jak była cena standardowa 800 złotych, to cena oscylowała w okolicach 750 a 800 złotych, wszystkich komitetów wyborczych.

Paweł Wroński: Mówimy, że sytuacja jest trudna, ale ona w rzeczywistości jest dość prosta. Czy PO jest w stanie wykazać ile zapłaciła za poszczególne billboardy? Jeśli jest w stanie to wykazać, to wszelkie rozważania są bez sensu. Jeśli jest w stanie wykazać, to co zamierzacie przedsięwziąć przeciwko Jackowi Kurskiemu, ponieważ zarzut jest o kalibrze potężnym. To pokazuje że PO jest elementem układu korupcyjnego.

Mirosław Drzewiecki: Ja myślę, ze taka była intencja Jacka Kurskiego. My nie tylko jesteśmy w stanie to wykazać. Każdy billboard ma swój adres, ma miejsce, to nie jest anonim. Każdy billboard ma swoją cenę, kiedy był stawiany, my to wszystko mamy w dokumentach, my to daliśmy w sprawozdaniu, to wszystko jest sprawdzone, możemy to pokazać jeszcze 20 tysięcy razy i najlepiej żeby tym się zajął sąd i tę sprawę rozstrzygnął.

Dorota Gawryluk: Czy będzie sprawa sadowa przeciwko Jackowi Kurskiemu?

Mirosław Drzewiecki: Absolutnie tak.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)