TDB: trwa wojna o wpływy w Tierra Caliente. Młodzi narkobossowie są wyjątkowo brutalni
• The Daily Beast: trwa "walka o tron" po meksykańskim narkobossie "El Chapo"
• Rywalizujące gangi są wyjątkowo brutalne
• Centrum ich wojny to region Tierra Caliente
• Wojna wypowiedziana kartelom dekadę temu przyniosła ponad 100 tys. ofiar
Wystarczyło powiedzieć "El Patron", by było wiadomo, o kogo chodzi. Kolumbijczyk Pablo Escobar nie był zwykłym baronem narkotykowym, był królem tego półświatka. Swego czasu szefował najpotężniejszemu kartelowi przemytników kokainy na świecie. Ale dla biedoty Medellin ten bezwzględny przestępca pozostał "patronem". O jego historii napisano niezliczone artykuły, a Amerykanie kręcą nawet serial - "Narcos". Wiele lat po jego śmierci (w obławie policyjnej w 1993 r.) na narkogangsterskim firmamencie pojawiła się nowa krwawa gwiazda - Meksykanin, szef kartelu z Sinaloa, Joaquín Archivaldo Guzmán Loera. Jego przydomek, "El Chapo" ("Krótki"), robi może mniejsze wrażenie, ale i Guzmanem zainteresowało się Hollywood. Podobnie jak Kolumbijczyk, "El Chapo" obrósł w swoich rodzinnych stronach legendą, a o jego ucieczkach (dwóch) z więzienia pisały media na całym świecie. Ale na początku stycznia "król" przemytników znów wpadł w ręce policji i trafił za kraty, a USA chcą jego ekstradycji.
Obecnie, jak opisuje amerykański serwis The Daily Beast, trwa "walka o tron" po Guzmanie. Ktokolwiek ją wygra, tym razem "fabryka snów" raczej nie będzie chciała kręcić o tym filmów. Jeśli bowiem opierać się na doniesieniach serwisu, musiałby to być obraz raczej z gatunku gore. Choć i Escobar, i Guzman byli nieznającymi litości gangsterami i mają na sumieniu wiele ofiar, to - według opisu DB - w regionie Tierra Caliente, na południowym zachodzie Meksyku, toczy się zacięta wojna o wpływy między rywalizującymi gangami, jakiej jeszcze nie widziano. A w ciągu ostatniej dekady Meksyk widział naprawdę wiele.
Gorąca ziemia
DB nazywa Tierra Caliente "nowym frontem narkotykowej wojny”. To nie do końca prawda, bo o tym regionie na pograniczu stanów Michoacan, Guerrero i Meksyku już wcześniej było głośno. Między wzniesieniami i dolinami znajdować się mają uprawy opium i marihuany.
Do 2011 r. częścią Tierra Caliente w Michoacan trząść miał kartel La Familia Michoacana ("Rodzina"). Gdy się jednak rozpadł, wpływy w regionie przejęli Caballeros Templarios ("Rycerze Templariusze") - gangsterzy fanatycy, którzy swoim brutalnym działaniom dodawali otoczkę mistycyzmu (czytaj więcej)
. O północnej części Tierra Caliente pisał wówczas m.in. brytyjski "The Guradian", który nie tylko piętnował działania gangsterów, ale też strategię rządu wymierzoną w handlarzy narkotyków. Wojna narkotykowa, wypowiedziana kilka lat wcześniej przez prezydenta Felipe Calderona, przyniosła bowiem raczej odwrotny skutek. Gangi dalej działały, a kraj zalało morze trupów, w tym wielu niewinnych cywili.
Niedługo później zachodnie media znów zainteresowały się Tierra Caliente, gdy mieszkańcy "gorącej ziemi" w stanie Michoacan mieli już tak dość i gangsterów, i nieskuteczności policji i armii, że sami zaczęli organizować patrole samoobrony. Jak się okazało, było to całkiem skuteczne. Władze centralne bały się jednak, że uzbrojone grupy będzie kusić, by prędzej czy później przejąć interesy tych, z którymi walczą. Nie byłby to wcale precedens w Meksyku - kartel Los Zetas został założony przez dezerterów z armii. W końcu więc zabrano się za rozbrajanie samoobrony.
Walka o wpływy
Pod koniec stycznia tego roku znów napłynęły niepokojące wieści o Tierra Caliente. Według amerykańskiego serwisu The Daily Beast toczy się tam walka o wpływy między młodymi baronami narkotykowymi, tak brutalnymi, że - jak pisze autor artykułu Jeremy Kryt - "'El Chapo' wygląda przy nich niemal na łagodnego człowieka". Przy czym DB skupia się na sytuacji w dolinie w stanie Guerrero, znajdującym się na południe od Michoacan.
Wojnę tam toczyć mają Los Rojos ("Czerwoni"), Guerreros Unidos ("Zjednoczeni Wojownicy") i coraz silniejszy Cartel de Jalisco Nueva Generacion (kartel Nowa Generacja Jalisco) - wylicza serwis. Gangsterzy nie przebierają przy tym w środkach: porwania, brutalne mordy, np. przez obcinanie głów, tortury z użyciem piły tarczowej, obdzieranie twarzy żywych jeszcze ofiar ze skóry.
- Jestem w Meksyku od 30 lat, ale nigdy sobie nie wyobrażałam, że będziemy świadkami takiego poziomu przemocy, jak teraz - wyznała The Daily Beast Laura Carlsen, szefowa mającego siedzibę w Meksyku Americas Program, programu waszyngtońskiego ośrodka badawczego.
Poza brutalnością, to, co powtarza się w doniesieniach o Tierra Caliente na przestrzeni lat, to oskarżenia stróżów prawa o nieradzenie sobie z sytuacją, a być może nawet współpracowanie niektórych członków sił federalnych z kartelami.
Stratfor: podziały wewnątrz karteli
Niestety, przyszłość Tierra Caliente nie maluje się najlepiej. Amerykański ośrodek analityczny Stratfor wymienia region, wraz ze stanami Sinaloa i Tamaulipas, jako te geograficzne obszary Meksyku, w których przestępczość zorganizowana będzie miała swoje źródła. "Większość kryminalnych wojen o wpływy w całym kraju prowadzi z powrotem do Tierra Caliente" - czytamy w najnowszym raporcie.
Stratfor przewiduje też, że grupy z Tierra Caliente będą do 2017 r. prowadzić dalszą ekspansję, a CJNG stanie się poważnym wyzwaniem dla bezpieczeństwa stolicy kraju i walczących z gangiem żołnierzy. Jeśli siłom rządowym będzie się jednak dalej udawać łapać przywódców CJNG, organizację czekają podziały i wewnętrzna rywalizacja. "Bałkanizacja" karteli narkotykowych to zresztą scenariusz przewidziany przez Stratfor dla całego Meksyku.
Problem w tym, że w przeszłości takie wewnętrzne wojny gangsterów, oddzielanie się nowych grup i walka o teren wcale nie przyniosły niczego dobrego zwykłym mieszkańcom Meksyku.