Taśmy Palikota
Kampania Janusza Palikota była finansowana w nielegalny sposób poprzez fikcyjne wpłaty studentów. Zawiadomienia dotyczące afer z udziałem Palikota były „uwalane” przez prokuraturę, gdyż polityk miał w niej wpływy. - Nie chciał on natomiast zostać prezydentem Lublina, ponieważ uznawał, że potrzebny mu będzie immunitet - tak twierdzi Dariusz Piątek, radny lubelskiej Platformy Obywatelskiej, były szef jej klubu w tamtejszej radzie. Jak mówi, był niegdyś prawą ręką Palikota. Relację Piątka nagrał bez jego wiedzy dziennikarz „Gazety Polskiej”.
Słupy Palikota
Dariusz Piątek: - Palikot finansował swoją kampanię pierwszą w sposób nielegalny i to jest, to jest sto procent pewne. I prokuratura też się tym nie zajęła. A wie pan o co to chodziło? Że jego taki jest tutaj w ratuszu, jest taki sekretarz, którego… dorobkiewicz, właśnie on zaczął walczyć ze mną ten sekretarz. Bo Palikot posłużył się nim, żeby przeciwko mnie walczyć. Ale dobrze. Chodzi o to, sekretarz to był zwykły asystent. Taki młody chłopak, który żadnego znaczenia nie ma teraz. Brał pieniądze od Palikota i kampania Palikota kosztowała wtedy podejrzewam, że miliony złotych. Na kampanię można, jedna osoba może wpłacić tylko, wiadomo, tam dwanaście, trzynaście tysięcy. Skądś te kwoty musiały być. Te wpłaty były tak, że ten młody gówniarz wtedy szedł na deptak, patrzył, o ty na UMCS-ie studiu… znaczy z uczelni ktoś, nie? Tam masz konto gdzieś? Brał pieniądze. Szli do banku. Wpłacali i przelewali to na kampanię Palikota. Oczywiście to jest nielegalne finansowanie. Jest także ileś zeznań osób. Jest na sto
procent, bo, bo do mnie przyjeżdżała policja, prowadziła i prowadzi… Nie wiem czy teraz… Nie wiem czy to w ogóle zostało, czy gdzieś to zostało urwane?
„Gazeta Polska”: - Czyli jest to kolejna sprawa uwalona przez prokuraturę?
- Tak. Czy prokuraturę? Czy policję? Bo tak naprawdę nie wiem gdzie to się… Bo tu są konkretne… Bo jeszcze było tak, że on chciał wylać wtedy z partii panią poseł, był wtedy zresztą, Gąsior (chodzi o Magdalenę Gąsior-Marek – przyp. red.). Była związana wtedy można powiedzieć, zna, a którą on chciał wylać… która ona… a ona złożyła wniosek do sądu zgłaszający o przesłuchanie Palikota. To przyjeżdżał tu Komorowski. Uspokajał sytuację, bo on nie mógł wytrzymać wtedy. Bo tak się wpienił. Oczywiście miał świadomość. Ona została wbrew jego woli. Wszystko robił, nawet także Schetyna tam nam pomagał, tak że puścił ją na ósme miejsce. Z dalekiego miejsca… i ona się… Zrobiliśmy dobrą kampanię jej i ona dostała się do Sejmu. I teraz, w tej chwili już jej mowę odbiera, bo jest posłem… ale, ale tutej dużo, dużo przykrości zrobił. I ona koło niego, z takich dziewczyn, która potem akceptowała też te pieniądze. To tak nieoficjalnie panu mówię, bo to już jest tak, że i ona, ona, ale ona nigdy nie zeznała na Palikota. Ona
nigdy nie będzie zeznawała na Palikota tam, chociaż takie sytuacje były, ale... bo, bo też związane w jakiś sposób, że wiem, kto to jest i wiem, bo, bo…
Czyli dowody w jednej i drugiej sprawie [druga sprawa dotyczy zagospodarowania tzw. Górek Czechowskich – przyp. red.] są mocne, a prokuratura sprawę uwaliła?
- Tak, tak, tak.
- Tak?
- Czy nie wszczęła jeszcze? Bo ona może po prostu prowadzić i jeszcze nie wszystkich przesłuchali może. Prokuratura, to też nie jest tak, że oni tak głupio wymyślą. Oni się zabezpieczają. Oni mówią, że oni nie mają jeszcze dwóch świadków, których nie mogą złapać, albo jeszcze nie wezwali. Oni to mogą ciągnąć dwa trzy lata tak naprawdę, ale dlatego na Palikocie pejcz się skraca.
Czyli co? Wpływy Palikota sięgają prokuratury?
- Tak. Oczywiście. On pierwsze z kim się zaprzyjaźnił, posłowie nasi mówią, że z Ćwiąkalskim. Od razu na ty przeszli. Gdzieś tam się spotykali. Palikot gdzieś tam go zapraszał. Zresztą oczywiście człowiek z Lublina, w powiązaniu z taką grupą prawników Palikota, pan się Czaja nazywał, oczywiście został tutaj prokuratorem apelacyjnym.
Czyli ma parasol ze strony Ćwiąkalskiego i w związku z tym prokuratura go nie rusza?
- Tak i obsadził swoim człowiekiem tutaj, typowo takim oddanym na pewno. Nie? Tym Czają. I ten Czaja, tu myślę parasol ochronny roztacza. Ćwiąkalski może o takich wszystkich rzeczach nie wiedzieć.
- W każdym razie zeznania są złożone w prokuraturze, tylko prokuratura ich nie ujawnia. Tak?
- Są. I są odnośnie tego finansowania i konkretnie, kto tu, gdzie pieniądze… bo tu słyszałem, ale ci policjanci próbowali ze mną rozmawiać, ale tu nie chciałem w ogóle rozmawiać… przeciwko, w tej sprawie… znaczy ktoś powiedział, że są nagrania w banku, jak ktoś pieniądze kładzie, że takie słupy, którzy wpłacali z sekretarzem, a ten sekretarz skąd, jak on był studentem, skąd miał po kilkaset tysięcy przy sobie? Wiadomo skąd one pochodziły te pieniądze.
Takie nagrania są konkretne.
- Tak. W tym Lukasie Banku, tutaj naprzeciwko tego. Wiem to na pewno. Takimi moimi kanałami. To ktoś mi tam powiedział. Pracuje w Lukas Banku, że prokuratura zwróciła się o takie nagrania i je dostała.
Sprawa Polmosu
- Ja panu muszę powiedzieć, że ja byłem prawą ręką tutaj Palikota. Kiedy on tutaj przyszedł do Lublina, to on nie był w ogóle rozeznany. On w 2005 roku jakby z Włoch w ogóle wracał. On był w ogóle nierozpoznawalny w środowisku osób, nie wiadomo kto? Jak? Nie ma… Poza tym nieznający życia partii i nieznający ludzi partii, a przede wszystkim wszystkich tych procedur. On do dnia dzisiejszego nie czai, o co chodzi. Co to na przykład zarząd powiatu? Jakie ma kompetencje? Czy prezydent? Czy rada? Czy klub radnych? Tutaj samorządu to on w ogóle, w żaden sposób nie rozpoznaje. Takie czasami bzdury gadał w gazetach, czy do mediów innych, że aż się tutaj wszyscy zalewali, co on gada.
- Czekamy na zjazd Platformy Obywatelskiej to go wtedy wytniemy. Wtedy naturalnie go wytniemy. Bo nie wiem, co by się musiało dziać, żeby go tak nie wyciąć. Bo on tutaj, on tylko został, a teraz tutaj już nie miał siły, żeby tutaj zostać. Dlatego, on myślę… Jemu chodziło… On mógłby zostać prezydentem tak naprawdę, bo chcieliśmy żeby on, żeby miał tego prezydenta. Tylko że on nie chciał, bo on straciłby immunitet, bo jemu immunitet jest potrzebny. Prywatyzacja Polmosu, to nie jest tak, że to jest zamieszany jakiś tam… To jest schyłek AWS-u, gdzie jeszcze Unia Wolności miała coś do powiedzenia. Gdzie, gdzie kto był udziałowcem Amber na samym początku? Kuroń, Suchocka i to ta prywatyzacja Polmosu była… On, on to firmował, ale pieniądze, pieniądze i śmietankę z tego spijał ktoś inny. Bo to z tego wychodzi, że miał trzysta milionów, a teraz nie ma. Teraz tam dziesięć, jedenaście jest w tym oświadczeniu. To gdzie są teraz te pieniądze? To albo wyprowadził do Luksemburga, tak jak żona mówi. Tak? Albo ktoś mu musiał
je wziąć. No bo gdzie przepuścił był. Przecież, bo „Forbes” czy „Wprost” najobiektywniej teraz te rankingi robi. Prawda? Bo już można się pomylić o 10–15 procent, ale nie o tysiąc procent. Czyli albo ukrył ten majątek? Albo musiał się z kimś podzielić i… Albo miał powiedziane tak. Część musiał zwrócić, a część ma. Albo wyprowadzonego.
- Palikot ma nieczyste sumienie odnośnie tych prywatyzacji. To tutaj wszyscy w Lublinie wiedzą. Jest raport NIK-u, który mówi o tym. O wyprowadzeniu z tą żoną. No to, tą żonę, to zrobił lafiryndę taką, że trzydzieści milionów jej dał. Tylko że on grosza jej nie dał. On tylko dał deflin w postaci połowy pałacu, który wystawiania z nim jak na kosmiczne pieniądze, tylko że na rynku on jest warty jedną piątą. A tak naprawdę on pieniędzy nie miał.
Nagranie powyższe pochodzi z marca 2008 roku. Dariusz Piątek był wtedy szefem klubu radnych PO w Lublinie. Dziś już nie pełni tej funkcji. Z Januszem Palikotem jest skłócony. Część informacji uzyskanych od Piątka przez autora niniejszego tekstu została wykorzystana w materiałach śledczych programu „Misja specjalna” (m.in. to, co dotyczyło afery tzw. Górek Czechowskich).
Pozostałe wątki były również przedmiotem śledztwa dziennikarskiego. Dariusz Piątek nie zgodził się wystąpić przed kamerą, co uzasadniał obawami przed zemstą władz PO. Natomiast chętnie i bez żadnych warunków wstępnych, czy zastrzeżeń opowiadał dziennikarzowi o Palikocie. Zapis taśm „Gazeta Polska” ujawnia jako pierwsza.
Filip Rdesiński