"Tandetne bączki, sękate kije i filmy z Polą Negri - to nasze symbole?"
Tandetne bączki, strzałki czy sękate kije do marszu z biało-czerwonymi nakładkami, filmy z Polą Negri - to mają być nasze symbole na unijną prezydencję. I to w sytuacji, gdy pamięć o polskich plakatach czy wzornictwie jest wciąż żywa, a świetne współczesne filmy animowane i gry podbijają świat - pisze Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski.
17.05.2011 | aktual.: 17.05.2011 16:48
Czy Strauss-Kahn jest ostatnią ofiarą bin Ladena? Egzekucja bez sądu tego ostatniego (choć pojmanie żywego było możliwe) odpowiada potocznemu, ukształtowanemu przez media, poczuciu sprawiedliwości, ale narusza proceduralne zasady, tak ważnej dla systemu amerykańskiej sprawiedliwości formalnej. Czy obecne drobiazgowe stosowanie procedur wobec Straussa-Kahna, kierującego instytucją stanowiącą jeden z najpotężniejszych symboli tzw. Zachodu, nie stanowi próby odbudowania klimatu rządów prawa? Równość wobec prawa stanowi bowiem w potocznym odczuciu podstawowy wyznacznik demokracji, stawiany wyżej niż na przykład coraz trudniejsza możliwość kontrolowania rządzących przez zwykłych obywateli.
Dlatego tak mnie niepokoi brak dyskusji (także w kręgach opozycji) nad przygotowaną przez rząd reformą systemu sądownictwa. Mimo iż wydaje się nam grozić wzrost wpływu na sądy czynnika administracyjnego (co zaciera podział władz), dalsze ograniczenie korporacyjnej samorządności, centralizacja systemu i ograniczenie wypracowanej przez ostatnie 20 lat specjalizacji sądów. Specjalizacji koniecznej przecież - przy komplikowaniu się i specjalizacji samego prawa, mającego obecnie wiele źródeł - także związanych z "pełzającym konstytucjonalizmem" narzucanym przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Owa reforma uzależnia sądy od państwa i może grozić pogorszeniem jakości orzeczeń.
Towarzyszą temu inne niepokojące zjawiska. W tym szczególnie rosnąca arbitralność władzy, gdy najważniejsze decyzje i inicjatywy legislacyjne - przeprowadzane mechanicznie przez sejm ze względu na posiadaną większość - podejmowane są bez dostatecznej dyskusji. Kuriozalne utajnianie ekspertyz na które powołuje się rząd utrudnia nawet zastosowanie standardów profesjonalnych i - choćby środowiskowej, jeżeli nie obywatelskiej - kontroli.
Arbitralność władzy i brak procedur utrudnia rozliczenie i pociąganie do odpowiedzialności. Równocześnie sama władza zacieśnia gorset kontroli tam, gdzie powinno dominować zaufanie, indywidualizacja poczynań i innowacyjność. Bo głównym motywem intensyfikowania w Polsce zestandaryzowanych technik testowych, od których odchodzą kraje o wysokim poziomie oświaty, jest kontrolowanie szkół i nauczycieli. A po co - z inicjatywy rządu PO - wprowadzono bank imiennych danych o uczniach i ich środowisku, zdrowiu, wynikach (w tym danych wrażliwych)? To może być źródłem etykietek przesądzających szanse w dorosłości. Czy zbieranie "haków" i segregacja ma się u nas zacząć już od kilkulatków? Protesty pedagogów i rzecznika ochrony danych osobowych nic nie pomogły: zwyciężył dyktat sejmowej większości.
Kiedyś mówiło się: styl to człowiek. Dziś - za Greyem - trzeba powiedzieć: styl to system. Jednostkowi politycy, jeżeli czymś wbijają się w pamięć, to głównie potknięciami. A system to ponure, choć zapewne niezamierzone, spychanie Polski w sytuację równowagi na niskim poziomie, wygaszającej zdolność odbicia się.
To także efekt opisywanego przez Ortegę y Gasseta "buntu mas", gdy masy, w rewanżu za nie do końca wygraną rewolucję, narzucają politykom konwencję przeciętności. Konwencję wzmacniającą jeszcze wrażenie miałkości i oportunizmu wywoływanego przez oligarchizację polskich partii politycznych.
Tandetne bączki, strzałki czy sękate kije do marszu z biało-czerwonymi nakładkami, filmy z Polą Negri - to mają być nasze symbole na unijną prezydencję. I to w sytuacji, gdy pamięć o polskich plakatach czy wzornictwie jest wciąż żywa, a świetne współczesne filmy animowane i gry podbijają świat.
Nawet prawdziwy folklor, nowocześnie przetworzony - a mamy już takie produkty - naniesiony na drobne pamiątki, breloczki, portmonetki, apaszki, byłby znacznie lepszy. Ale tak jak Chopina chciano propagować przez uwspółcześnione obsceniczne dialogi, a nie muzykę (szczęśliwie MSZ musiało wycofać cały nakład tych broszurek), tak dziś przyciężki humor owych chałtur na rzecz prezydencji będzie prawdziwy w jednym. Ujawni gust i styl władzy.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski