Takich wyborów do senatu jeszcze nie mieliśmy
Po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego wiadomo już, że w jesiennych wyborach parlamentarnych senatorów będziemy wybierać w 100 jednomandatowych okręgach wyborczych - w każdym będzie wybierany tylko jeden senator.
Trybunał Konstytucyjny, który badał na wniosek PiS niektóre przepisy Kodeksu wyborczego orzekł, że wprowadzenie 100 jednomandatowych okręgów w wyborach do senatu nie narusza konstytucji.
Do tej pory senatorów wybieraliśmy według ordynacji większościowej z 40 okręgami wielomandatowymi(dwu-, trzy- bądź czteromandatowymi), teraz będziemy to robić według ordynacji również większościowej, ale ze 100 jednomandatowymi okręgami wyborczymi. Ordynacja większościowa oznacza, że w każdym okręgu wygrywają kandydaci, którzy otrzymali największą liczbę głosów.
- Dotychczas w zależności od okręgu wyborczego wybierano od dwóch do czterech senatorów. Po zmianie prawa wyborczego w każdym ze 100 okręgów, na które zostanie podzielony kraj, będzie wybierany tylko jeden senator - tłumaczył Lech Gajzler z Krajowego Biura Wyborczego.
Jak wyjaśnił, dotychczas wyborca - w zależności od okręgu wyborczego - mógł na karcie do głosowania wskazać od dwóch do czterech kandydatów a teraz będzie głosował tylko i wyłącznie na jednego. - Kandydat, który uzyska największą liczbę głosów, zdobędzie mandat w danym okręgu wyborczym - podkreślił.
Zmiany odczują też komitety wyborcze. - Dotychczas komitety wyborcze mogły zgłosić w danym okręgu wyborczym maksymalnie tylu kandydatów, ilu senatorów było w nim wybieranych. Na przykład, jeżeli okręg był czteromandatowy, mogły zgłosić czterech, trzech, dwóch lub jednego kandydata. Teraz będzie można zgłosić wyłącznie jednego kandydata - tłumaczył Gajzler.
Problemem z okręgami jednomandatowymi - na który zwracają uwagę eksperci - może być to, że w przypadku głosowania większościowego, mandat może zdobyć kandydat, który chociaż uzyskał najwięcej głosów, to de facto jest popierany przez mniejszość wyborców z danego okręgu. Może się bowiem zdarzyć, że poprze go na przykład 20% wyborców, ale jednocześnie pozostałe 80% głosów rozproszy się na resztę kandydatów, z których każdy uzyska mniej niż 20%.
Na kwestię tę zwrócił uwagę prof. Bogusław Banaszak z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Wrocławskiego. - W mojej opinii jednomandatowe okręgi w wyborach do senatu nie są niezgodne z konstytucją, niezgodne jest - w moim przekonaniu - połączenie ich z zasadą większości względnej, bo to uderza w zasadę reprezentacji - powiedział, proszony o komentarz do orzeczenia TK ws. kodeksu wyborczego.
- Sama zasada większości względnej też nie może być uznana za niezgodną z konstytucją, ale kiedy połączymy jednomandatowe okręgi i większość względną, może okazać się, że wybrana została osoba, która w okręgu otrzymała 20-procentowe poparcie. Zważywszy rozbicie głosów w Polsce możemy dojść do tego, że cała izba zostanie wybrana dużą mniejszością głosów. Wtedy mamy naruszenie zasady reprezentacji, bo taki organ byłby niereprezentacyjny w stosunku do wyborców - zaznaczył Banaszak.
Mimo że wybory do obu izb parlamentu - sejmu i senatu - odbywają się jednocześnie, rządzą się one jednak innymi zasadami. Wybory do sejmu odbywają się bowiem według ordynacji proporcjonalnej, która oznacza, że podział mandatów między komitety wyborcze jest dokonywany odpowiednio (proporcjonalnie) do liczby głosów zebranych przez każdy z nich.
Posłów wybieramy w 41 wielomandatowych okręgach wyborczych. Wielkość okręgów wyborczych waha się od 7 do 19 mandatów. Do obsadzenia jest ich 460, a ich przydział odbywa się przy użyciu metody d'Hondta. Wyborcy oddają jeden głos na listę. Próg wyborczy wynosi 5% dla pojedynczych komitetów wyborczych, a 8% dla koalicji wyborczych.