Tak Tomasz Komenda spędził pierwszy tydzień na wolności. "Jeszcze to do mnie nie dociera"
Mija tydzień od wyjścia Tomasza Komendy na wolność. Mężczyzna spędził ten czas w domu, ciesząc się towarzystwem swoich najbliższych. Jednak zarówno bracia, jak i rodzice nie kryją obaw, czy 42-latek poradzi sobie na wolności.
- Jeszcze to do mnie nie dociera. Wciąż jest we mnie adrenalina. Trzeba czasu, żeby to wszystko ze mnie zeszło i żebym uświadomił sobie, gdzie jestem – mówił Tomasz w rozmowie z dziennikarzem TVN.
Mężczyzna opuścił areszt 15 marca. Od tego momentu spędza czas ze swoimi najbliższymi - rodzicami i trójką braci.
- Boje się o niego, bo on został brutalnie zmuszony do hibernacji. Życie się dla niego zatrzymało. Czas upływał, ale on nie uczestniczył w rozwoju świata. Bardzo dużo się pozmieniało. To może sprawić mu duże problemy. Problem będzie też z tym, że Tomasz musi sam decydować o sobie. Może tego nie ogarnąć. Na pewno będzie potrzebna pomoc psychologów - mówił Gerard, najstarszy brat Tomka.
42-latek nie kryje radości, związanej z nowymi warunkami mieszkaniowymi. Wreszcie ma własny pokój, wreszcie będzie mógł się wyspać we własnym łóżku.
- Ten kto nie przespał choćby dwóch nocy na pryczy nie zrozumie tego. Człowiek wstaje i jest cały poobijany. Brudno, robaki chodzą. Szok, no szok - mówił.
Tomasz z wielką niechęcią wspomina nie tylko więzienną pryczę. - Jak trafiłem do aresztu, musiałem poznać zasady. Kto ich nie znał, ponosił kary. Jak postawiłem gołą stopę na podłogę, współosadzeni przygotowywali czajnik wrzątku i lali mi na stopy. To był rodzaj nauczki. Byłem uznawany za pedofila i to nie tylko przez osadzonych. Także wychowawca, oddziałowi pluli w moją stronę. Musiałem się z tym godzić - mówił Tomek.
- Skoro przeżyłeś osiemnaście lat tam, to tu wszystko przeżyjesz. Już nie ma mocnych na ciebie! - podsumował brat Tomka.
Przypomnijmy, że Tomasz Komenda w 2004 roku został niesłusznie skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo i zgwałcenie 15-latki. Mężczyzna czeka, aż Sąd Najwyższy wznowi postępowanie w tej sprawie.
źródło: "Uwaga", TVN