Tak Polacy oszukują w dyskontach. Pracownica sklepu zdradza ich sposoby na wynoszenie towaru

Słodycze ukryte w pluszowym misiu, kawa w udawanym brzuchu ciążowym i zamienianie jajek w pudełkach - klienci dyskontów mają niezliczone patenty na to jak wynieść towar ze sklepu bez płacenia. O ich metodach rozmawiamy z pracownicą jednego z popularnych marketów.

Tak Polacy oszukują w dyskontach. Pracownica sklepu zdradza ich sposoby na wynoszenie towaru
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Kamionka
Magda Mieśnik

02.08.2019 | aktual.: 02.08.2019 10:32

Ostatnio byłam świadkiem dziwnej sceny przy kasie. Kobieta kupowała pomidory. Kasjerka zapytała, jaki to rodzaj. Klientka odparła, że gałązkowe. Tyle że one były luzem w torebce, bez gałązek…

To jeden z patentów klientów na to, by zapłacić mniej choćby o kilka groszy. Zrywają pomidory z gałązek, a niektórzy wyciągają nawet te małe zielone szypułki, byle warzywa były choć odrobinę lżejsze. Przy kasie tłumaczą, że gałązki kaleczą pomidory… Ale najgorsze są winogrona.

Dlaczego?

Co jakiś czas trafia się klient, który obrywa winogrona z gałązek, by były lżejsze. Tyle że jednocześnie wiele z nich zgniata i odrzuca do skrzynki. To marnowanie towaru. Jednak zazwyczaj pracownikom sklepu ciężko zauważyć, że ktoś tak robi.

Ile można na tym zaoszczędzić?

To zależy od tego, czy ktoś tylko kombinuje, czy jeszcze do tego kradnie. Na samym obrywaniu warzyw z gałązek pewnie kilkanaście, kilkadziesiąt groszy.

O jakich kradzieżach pani mówi?

Ludzie nie zdają sobie sprawy, że jak przełożą droższe jajka do opakowania po tańszych, to jest to traktowane jako oszustwo. Jeśli pracownik sklepu zauważy coś takiego i wezwie policję, klientowi grozi nawet osiem lat więzienia.

Czy pracownik sklepu jest w stanie to wykryć?

Czasem kasjerzy orientują się, że coś jest nie tak, bo jajka nie mieszczą się w pudełku. Te droższe są czasem większe.

Często trzeba wzywać policję do takich przypadków?

Zdarza się nawet kilkanaście razy w tygodniu. Trzeba zaangażować patrol, przeprowadzić dochodzenie, spisać protokół. Tyle zachodu o kilkanaście groszy. Tyle że jak się to zsumuje w ciągu miesiąca to może wyjść spora kwota. Straty sklepu sięgają czasem kilku tysięcy złotych, a nawet więcej.

Jak to możliwe?

Klienci są w stanie bez płacenia wynieść prawie wszystko. Kilka tygodni temu przy kasie stała kobieta w ciąży. Płaciła za mleko i papierosy. Gdy pakowała zakupy, nagle z brzucha wypadł jej dezodorant, kawa, bułki, batoniki i podpaski. Gdy przyjechała policja, okazało się, że pod ubraniem na brzuchu miała specjalną usztywnioną kieszonkę, do której pakowała to, co było jej potrzebne.

Jakie jeszcze sposoby na wynoszenie towaru mają klienci?

Raczej złodzieje, a nie klienci. Wpychają sobie towar do kieszeni czy skarpet. Niektóre mamy próbują ukryć rzeczy w wózku dziecięcym. Przyłapane tłumaczą, że dziecko tam włożyło, a one nie zauważyły. Tyle że czasem dziecko ma zaledwie kilka tygodni i raczej nic z półki nie weźmie. Koleżanka natknęła się raz na staruszkę, która zrobiła dziurę w torbie z proszkiem do prania i odsypywała trochę do swojej torebki.

Co się z nią stało? Sklep wezwał policję?

To starsza osoba w złej sytuacji finansowej. Koleżanka zgłosiła torbę proszku jako uszkodzenie towaru bez wskazania winnego. Poszło na straty.

Da się rozpoznać złodzieja lub kombinatora?

Tak. Takie osoby są zazwyczaj pewne swego i gubi je nieuwaga. Tak jak w przypadku tej pani z udawaną ciążą. Zdarzają się tacy, którzy zakładają na siebie sprzedawane akurat ubrania. Przy kasie pracownik sklepu zauważa, że ze swetra czy bluzki zwisa im metka. Są też spryciarze, którzy próbują dołożyć więcej rzeczy do wielopaku. Gdy sprzedajemy na przykład majtki w trzypaku, dopychają tam czwartą parę. Albo do pudełka z farbą do włosów wkładają jeszcze kilka cukierków lub batonika. Dlatego wiele zależy od spostrzegawczości kasjera.

Najdziwniejsza skrytka na towar, z jaką się pani zetknęła?

Kobieta spacerowała po sklepie z dzieckiem. Chłopiec bawił się dużym pluszowym misiem. Tyle że zamiast watą był wypchany słodyczami. Matka musiała wcześniej rozpruć plecy maskotki, usunęła środek i w sklepie pakowała tam wszystko, na co miała ochotę. Najgorszy był płacz dziecka, gdy policja zabierała misia.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (554)