Tak leczyć nie będziemy
Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej grożą, że nie podpiszą kontraktów na 2004 rok na warunkach, jakie dyktuje im Narodowy Fundusz Zdrowia.
16.10.2003 | aktual.: 16.10.2003 10:32
Za te same pieniądze, jakie otrzymujemy teraz, żąda się od nas, abyśmy w przyszłym roku robili dwa razy tyle - oburza się dr Jarosław Bochyński, dyrektor NZOZ „ZWM-Malinka” w Opolu. - Zmusza się nas do zorganizowania nocnej opieki wyjazdowej i przejęcia roli pogotowia, co oznaczałoby od stycznia generowanie przez przychodnie ogromnych długów. Nie możemy się na to zgodzić.
- To jest pomysł absurdalny - uważa dr Adam Tomczyk, wiceprezes Stowarzyszenia Lekarzy POZ Opolszczyzny. - Przede wszystkim jego wprowadzenie narazi życie pacjentów. Już kiedyś, przez rok, z kolegami takie dyżury pełniliśmy i nie zdało to egzaminu. Zdarzyło mi się, że dwa razy jeździłem do pacjentów z zawałem tylko ze słuchawkami. I tak musiałem wzywać karetkę pogotowia, bo bez specjalistycznego sprzętu sam niewiele mogłem zdziałać. Zdarzało się też, że jechałem w nocy do chorego dziecka, stwierdzałem u niego anginę, a jego matka i tak musiała czekać do rana, aż otworzą apteki, żeby wykupić antybiotyk.
Medycy z siedmiu województw, w tym z opolskiego, skupieni w stowarzyszeniach lub kolegiach lekarzy rodzinnych zawarli 2 sierpnia tego roku tzw. porozumienie zielonogórskie, które ma ich reprezentować. Należy do niego kilkanaście tysięcy przychodni, sprawujących opiekę medyczną nad 10 milionami mieszkańców. W jego skład wchodzi ok. 140 ZOZ-ów z Opolszczyzny, głównie niepublicznych, w których leczy się ponad 700 tysięcy pacjentów.
- Wiedzieliśmy już wcześniej, co się szykuje, dlatego przez cały sierpień bombardowaliśmy pismami centralę funduszu w Warszawie i Ministerstwo Zdrowia - relacjonuje dr Tomczyk, który jest także członkiem prezydium porozumienia zielonogórskiego. - Prosiliśmy w nich o spotkanie, by przedstawić nasze racje, wyjaśnić, co jesteśmy w stanie zrobić za pieniądze, jakie się nam oferuje, jak wyjść z patowej sytuacji. Nikt w NFZ nie zareagował.
W tym roku tzw. stawka kapitacyjna, jaką otrzymuje przychodnia na jednego pacjenta na miesiąc, wynosi 4,95 zł. Z tych pieniędzy jest opłacana m.in. praca lekarza, pielęgniarki i położnej, badania diagnostyczne, ubezpieczenia pracowników. Jaka stawka ma być w przyszłym roku, mimo już ogłoszonego konkursu, na razie nie wiadomo, gdyż opolski oddział funduszu (ani żaden inny w kraju) jeszcze jej nie podał.
- Otrzymaliśmy jedynie informację, że pieniądze na podstawową opiekę na Opolszczyźnie nie będą mniejsze niż w tym roku - mówi dr Bochyński. - To nam wystarczy, aby mieć pewność, że żaden zoz w Opolu nie udźwignie finansowo utrzymania karetki i jej obsady.
- Stawka tegoroczna jest do przyjęcia, gdyby odpadła nam nocna opieka wyjazdowa - dodaje dr Marek Skrzypulec, kierownik NZOZ MED.- "Piast" w Strzelcach Op.
Obecnie przychodnie muszą zapewniać swoim pacjentom opiekę medyczną po godzinach pracy. Ale ma ona tylko charakter ambulatoryjny, bez konieczności jeżdżenia na wezwania. Część placówek rozwiązała to w ten sposób, że wykupiła usługi w izbach przyjęć szpitali, gdzie chorzy mogą się zgłaszać, gdy ich przychodnia jest już zamknięta, a część - wymienia się dyżurami między sobą.
- Uważamy, że nocna pomoc ambulatoryjna powinna pozostać, bo pacjent musi mieć możliwość skontaktowania się z lekarzem przez całą dobę - podkreśla dr Tomczyk. - Natomiast nie można mieszać podstawowej opieki zdrowotnej z medycyną ratunkową. Bo musielibyśmy mieć nie tylko specjalistyczne karetki, ale i przejść specjalistyczne szkolenie. Jest to pomylenie pojęć.
Członkom porozumienia zielonogórskiego nie odpowiada też fakt, że pielęgniarki środowiskowe i higiena szkolna będą działać w ramach odrębnych kontraktów. Lekarze poz uważają, że uniemożliwi to kompleksową odpowiedzialność za pacjenta.
Zastępca dyrektora ds. medycznych opolskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia podkreśla, że konieczność sprawowania nocnej opieki wyjazdowej przez podstawową opiekę zdrowotną wynika z ustawy o Narodowym Funduszu Zdrowia, którą przegłosowali posłowie w Sejmie.
- Być może porozumienie zielonogórskie ma taką siłę, że doprowadzi do wykreślenia tego zapisu z warunków szczegółowych postępowania konkursowego - rozważa dr Roman Kolek. - Na pewno lekarze przyjęliby to z ulgą, ale problem pozostanie. Pacjent często nie wie, czy wezwać pogotowie, i dobrze by było, gdyby mógł zadzwonić po lekarza ze swojej przychodni. Z drugiej strony, trudno nieraz rozgraniczyć, który przypadek nadaje się dla pogotowia, a który - dla lekarza pierwszego kontaktu.
Doktor Kolek podkreśla, że dopóki trwa postępowanie konkursowe, nie może zdradzić stawki przewidzianej dla lekarzy poz, gdyż fundusz oczekuje najpierw ich oferty.
Do czwartku mają być zebrane we wszystkich przychodniach należących do porozumienia zielonogórskiego listy intencyjne, które zostaną przesłane do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Członkowie porozumienia informują w nich, że chcą przyjmować pacjentów, ale warunki im przedstawione są niemożliwe do zrealizowania. Czekają też na spotkanie z prezesem i jego odpowiedź.
Małgorzata Fedorowicz