Tajna poczta do Czarzastego
Sensacyjny trop w sprawie sfałszowania ustawy medialnej. O wycinaniu z rządowego projektu ustawy słów "lub czasopisma" prawnicy informowali na bieżąco asystentkę Włodzimierza Czarzastego - pisze w "Gazecie Wyborczej" Agnieszka Kublik.
14.10.2004 | aktual.: 14.10.2004 06:45
To, jak 25 marca 2002 r. doszło do sfałszowania rządowego projektu ustawy o RTV, było wałkowane przez sejmową komisję śledczą ds. Rywina przez wiele miesięcy. Komisja ustaliła, że brały w tym udział trzy osoby: Janina Sokołowska i Iwona Galińska z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz prawnik z Ministerstwa Kultury Tomasz Łopacki. Białostocka prokuratura apelacyjna postawiła im niedawno zarzut, że "wspólnie i w porozumieniu" sfałszowali dokument - przypomina publicystka.
Czego nie wiedzieliśmy do tej pory? Że w dniu fałszerstwa w Krajowej Radzie była jeszcze jedna osoba - Barbara Goszczycka, asystentka Włodzimierza Czarzastego, wówczas wpływowego sekretarza Rady. Tajemnicę zdradził dysk komputera Galińskiej, na którym prawnicy nanosili redakcyjne poprawki na tekst przyjętego już przez rząd projektu.
Biegły ustalił, że Galińska wysłała trzy maile do asystentki Czarzastego. W pierwszym projekt ustawy zawierał jeszcze słowa "lub czasopisma", natomiast dwa kolejne listy były już bez tych dwu słów! Zostały usunięte z projektu między pierwszym a drugim mailem do Goszczyckiej.
A listy te były przeznaczone dla Czarzastego. Skąd to wiadomo? Zanim sprawę fałszerstwa przejęła prokuratura białostocka, śledztwo umorzyła warszawska prokuratura apelacyjna. Uznała, że choć fałszerstwo jest faktem, nie sposób ustalić, kto "mógł dopuścić się czynu zabronionego". I właśnie w pisemnym, utajnionym uzasadnieniu decyzji znaleźliśmy nowe fakty, nieodkryte przez sejmową komisję śledczą. Uzasadnienie pokazuje, że te nowe fakty nie zainteresowały prokuratury - podkreśla A. Kublik.
Goszczycka zeznała w warszawskiej prokuraturze, że "poczta przychodząca na jej adres internetowy przeznaczona była dla Włodzimierza Czarzastego". Co robiła w pracy 25 marca 2002 r. późnym popołudniem? Zeznała, że "przebywając po godzinach w pracy, zwrócono się do niej z prośbą o wydrukowanie materiałów z komputera, który użytkowała". Kto ją o to prosił? I dlaczego? - prokurator nie spytał.
Sokołowska zeznała, że Goszczycka była potrzebna, bo zawiesiła się drukarka. Ale dlaczego akurat asystentkę Czarzastego poproszono o pomoc, choć pracuje na innym piętrze niż Sokołowska i Galińska? Po co i dla kogo miał być drukowany rządowy projekt? Bo przecież nie dla legislatorki Rządowego Centrum Legislacyjnego Bożeny Szumielewicz, bo miał do niej trafić pocztą elektroniczną.
Tego warszawska prokuratura też nie sprawdziła - stwierdza publicystka "GW". (PAP)