Tajemniczy generał Parulski
Szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski lubi pozostawać w cieniu i rzadko wypowiada się publicznie. Chyba że na konferencjach wymuszonych przez media.
16.01.2012 | aktual.: 16.01.2012 11:02
Jednak po „samobójczej” próbie płk. Mikołaja Przybyła zabrał głos. W pełni poparł kontrowersyjne tezy pułkownika, w tym jego ostre słowa pod adresem prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.
Seremet, który jest jego bezpośrednim zwierzchnikiem, uznał to za akt wypowiedzenia posłuszeństwa. Nie wyobraża sobie dalszej współpracy z gen. Parulskim. Wydawałoby się, że w takiej sytuacji jego odejście ze stanowiska jest przesądzone. Niekoniecznie.
Szefa wojskowych śledczych wziął w obronę prezydent Bronisław Komorowski. Przeciwko zmianom personalnym na szczytach prokuratury jest też premier Donald Tusk. Poparcie najważniejszych osób w państwie pokazuje, jak silnej pozycji dorobił się w ostatnich latach gen. Parulski.
Od PZPR do III RP
Zanim został szefem wojskowych śledczych, przeszedł wszystkie szczeble kariery w wojskowej prokuraturze. Rozpoczynał ją w 1982 r., w najgorszym okresie stanu wojennego. Prokuratura wojskowa cieszyła się wówczas bardzo złą sławą, prowadząc postępowania nie tylko wobec wojskowych, ale również cywili. Oskarżała z dekretu o stanie wojennym.
Wcześniej ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Już na studiach zapisał się do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Ukończył też „kuźnię kadr PZPR”, jaką było Centrum Szkolenia Oficerów Politycznych – Szkołę Podchorążych Rezerwy w Łodzi.
Oficerowie polityczni byli najbardziej znienawidzoną grupą w armii. Ich zadaniem było dbanie o szerzenie ideologii komunistycznej nie tylko wśród oficerów, ale również zwykłych poborowych.
O sprawach, które wówczas prowadził Parulski, niewiele wiadomo. – Jesteśmy kolegami ze studiów i do dziś utrzymujemy przyjazny stosunek, chociaż przyjaciółmi nigdy nie byliśmy – mówi „Uważam Rze” Marek Staszak, wiceminister sprawiedliwości w latach 2001–2003. – Nie kojarzę głośnych spraw, które prowadził w wojskowej prokuraturze. To dobry fachowiec, bardzo go cenię – dodaje.
Dlaczego tak trudno ustalić konkretne śledztwa, które prowadził? Może dlatego, że od lat prok. Parulski pełnił funkcje kierownicze.
Od 1996 r. był zastępcą wojskowego prokuratora garnizonowego w Poznaniu, w latach 2002–2005 – wojskowym prokuratorem garnizonowym w Warszawie. W 2005 r. ponownie wrócił do Poznania, gdzie pełnił funkcję zastępcy wojskowego prokuratora okręgowego.
Kilka lat temu (w 1999 r.) Parulski, w randze kapitana, przedstawiał przed sądem w Warszawie stanowisko prokuratury w głośnej sprawie katastrofy iskry, w której zginęło dwóch pilotów. Było to 11 listopada 1998 r., kiedy odbyła się defilada lotnicza z okazji Święta Niepodległości. Pogoda była fatalna, ale obecni na trybunie honorowej najwyżsi dowódcy wojsk lotniczych przez telefony komórkowe wydali rozkaz wylotu iskry na zwiad meteorologiczny. Samolot się rozbił, defilady nie odwołano.
Wojskowa prokuratura uznała, że za katastrofę jest odpowiedzialny m.in. zastępca dowódcy Wojsk Lotniczych i obrony powietrznej kraju. Głównego dowódcy Wojsk Lotniczych – wtedy gen. Kazimierza Dzioka – nie oskarżyła. Choć przyznała, że aprobował rozkazy, śledztwo przeciwko generałowi umorzyła, uznając, że jego czyn miał „małą szkodliwość społeczną”. Wzburzyło to rodziny.
Na rozprawie przed sądem kpt. Parulski tłumaczył, że prokuratura skierowała do ministra obrony wniosek o postępowanie dyscyplinarne wobec gen. Dzioka. Przekazania uzasadnienia wniosku dziennikarzom odmówił.
Konflikt z Ziobrą
Od 2002 r. był również prezesem Stowarzyszenia Prokuratorów RP. Jednak w całym kraju zrobiło się o nim głośno, kiedy popadł w ostry konflikt z ówczesnym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. Kierowane przez Parulskiego stowarzyszenie w czerwcu 2007 r. podjęło uchwałę, w której apelowało o nieuleganie naciskom politycznym, niesprzeniewierzanie się etyce zawodowej i ślubowaniu prokuratorskiemu.
– Ten protest przeciwko rzekomemu łamaniu kręgosłupów prokuratorom, pod wodzą prokuratora o PRL-owskich korzeniach, który jakoś nie sprzeciwiał się praktykom panującym w tamtych czasach, z dzisiejszej perspektywy wydaje się mało wiarygodny – uważa jeden ze śledczych z Warszawy. – To był schyłkowy okres rządów Ziobry, który już wówczas był często krytykowany. Odwaga wtedy taniała.
Apel został powszechnie odebrany jako krytyka ministra sprawiedliwości. Miesiąc później Parulski zrzekł się stanowiska zastępcy wojskowego prokuratora okręgowego w Poznaniu. Decyzję tę podjął po krytyce jego osoby i stowarzyszenia ze strony Ziobry. „Gazeta Wyborcza” w swoich artykułach przedstawia go jako symbol sprzeciwu wobec upolitycznienia prokuratury.
– Nie żałuję tego, co nasze stowarzyszenie zrobiło w 2007 r. Walka o niezależną prokuraturę była koniecznością dziejową. Gdyby sytuacja nas do tego zmusiła, podjęlibyśmy taki apel jeszcze raz – mówił później Krzysztof Parulski.
Kiedy jesienią do władzy dochodzi PO, Parulski wycofuje rezygnację. Szybko też awansuje. Zostaje najpierw doradcą ministra sprawiedliwości. W lutym 2008 r. premier Donald Tusk powołuje go na stanowisko naczelnego prokuratora wojskowego i zastępcy prokuratora generalnego.
– Jednym z moich zadań będzie zapewnienie porównywalnej pozycji prokuratorów wojskowych z cywilnymi – zapowiadał wtedy jeszcze pułkownik Parulski.
Jego awans na generała konsekwentnie blokował prezydent Lech Kaczyński. Zostaje nim dopiero po jego śmierci w katastrofie pod Smoleńskiem. Awans otrzymuje z rąk Bronisława Komorowskiego 11 sierpnia 2010 r.
Śledztwo smoleńskie
Nominacja jest zaskoczeniem. Prokuratura wojskowa jest już wówczas mocno krytykowana za przebieg śledztwa smoleńskiego, któremu ton w istocie nadają Rosjanie. Duża część rodzin ofiar katastrofy na gen. Parulskim, który za nie odpowiada, nie zostawia suchej nitki.
Lista zarzutów jest długa: wolne prowadzenie śledztwa, brak materiałów z Rosji i skutecznej reakcji w sprawie wraku, który niszczał, a przede wszystkim do dziś niewyjaśnione błędy związane z sekcją zwłok ofiar.
– Katastrofa dla wszystkich była szokiem, ale od prokuratury oczekuje się profesjonalnych działań. Tu ich nie było, zwłaszcza na początku. Działania podejmowanie przez gen. Parulskiego były nieudolne – ocenia mec. Rafał Rogalski, jeden z pełnomocników Jarosława Kaczyńskiego. – Na miejsce katastrofy udała się grupa wysokich rangą prokuratorów, a zabrakło niższych rangą. W efekcie źle zabezpieczono miejsce katastrofy i dowody. Zaniechań było mnóstwo. Do dziś wrak i czarne skrzynki są poza naszym zasięgiem – wylicza mec. Rogalski.
Gen. Parulski jako jedyny z polskich prokuratorów był obecny przy sekcji zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziś już wiadomo, że zarówno ta sekcja, jak i Zbigniewa Wassermanna, zostały wykonane nierzetelnie, co potwierdzili polscy biegli.
Jarosław Kaczyński zarzucał Parulskiemu, że nie zwrócił uwagi, iż na stole sekcyjnym oprócz zwłok prezydenta znalazł się fragment ciała innej osoby (generała – jak wskazuje odzież). Mec. Rogalski, chcąc wyjaśnić, jak to możliwe, że generał tego nie widział, domagał się jego przesłuchania – ale wojskowi prokuratorzy wniosek oddalili jako „nieprzydatny”.
– Nie będę się wypowiadał na temat sekcji pana prezydenta, ponieważ uważam, że wszelkie tego typu informacje naruszają dobra osobiste zmarłego, który poniósł śmierć w tak tragicznych okolicznościach – mówił „Rzeczpospolitej” gen. Parulski wiosną 2010 r.
– Decyzję o oddaleniu wniosku podjęli prokuratorzy, którzy podlegają gen. Parulskiemu – mówi Rogalski.
Sprawa Pasionka
Gen. Parulski po raz kolejny znalazł się w centrum uwagi, kiedy latem 2011 r. zawiesił prokuratora Marka Pasionka – cywila w wojskowej prokuraturze, nadzorującego śledztwo smoleńskie – w związku z podejrzeniem ujawnienia przez niego tajemnic śledztwa w sprawie katastrofy.
Prokurator miał zwracać się nieoficjalnie do przedstawicieli USA z ambasady w Warszawie w sprawie dowodów przydatnych w śledztwie. Jak pisała „Rzeczpospolita”, próbował przekonać USA do przekazania m.in. zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy, które zostały zrobione 10 kwietnia 2010 r. Podczas rozmów z Amerykanami miał wykorzystywać znajomości zdobyte jeszcze jako zastępca koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna.
Pasionek usłyszał zarzuty dyscyplinarne, a wojskowa prokuratura w Poznaniu wszczęła śledztwo w sprawie wycieku informacji do mediów. Głośno zrobiło się o nim, kiedy wyszło na jaw, że wojskowi śledczy żądali od operatorów telefonii komórkowej billingów i treści SMS-ów telefonów dziennikarzy.
– Na pewno źródłem moich decyzji nie są sprawy natury personalnej. Z panem Pasionkiem współpracowałem trzy lata i tego typu zarzuty są nieuprawnione oraz krzywdzące Pasionka i mnie – zapewniał gen. Parulski w mediach.
Ale tajemnicą poliszynela jest to – jak twierdzą rozmówcy „Uważam Rze” – że gen. Parulski za Pasionkiem – delikatnie mówiąc – nie przepadał, zresztą podobno z wzajemnością. Tłem były różnice polityczne. Pasionek w 2005 r. był zastępcą ówczesnego koordynatora służb specjalnych w rządzie PiS. Z kolei Parulski był przez PiS zawsze ostro atakowany.
Już wcześniej, latem 2010 r., konflikt między Parulskim a Pasionkiem tak się zaognił, że godzić próbował ich – według nieoficjalnych informacji – Andrzej Seremet.
Powodem był wyjazd Pasionka w czerwcu 2010 r. do Moskwy, gdzie miał zapoznać się z materiałami rosyjskiego śledztwa. Ale wyjazd był nieprzygotowany i jego efekty mizerne.
– W Moskwie Rosjanie najpierw udostępnili mu akta, ale szybko cofnęli zgodę, żądając potwierdzenia z Polski, że jest on przedstawicielem prokuratury – twierdzą rozmówcy „Uważam Rze”. Pasionek monitował przełożonych, ale potrzebne zaświadczenie dotarło do Moskwy pod koniec jego pobytu. Miał tylko trzy dni na czytanie akt. Po powrocie do kraju sporządził notatkę dla kierownictwa prokuratury. Za złe przygotowanie wyjazdu miał winić szefa wojskowych śledczych.
Gen. Parulski pytany o tamten wyjazd mówił: – Nie będę oceniał pracy konkretnego prokuratora. Od tego są wewnętrzne procedury. Ówczesna podróż Pasionka ma jeszcze jeden akord, o tragikomicznym wręcz brzmieniu. Wojskowa prokuratura doniosła na Pasionka do cywilnej, że dopuścił się oszustwa, rozliczając tamtą delegację.
– Naczelna Prokuratura Wojskowa skierowała materiały dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa przez wspomnianego prokuratora w sprawie przekroczenia uprawnień poprzez poświadczenie nieprawdy co do liczby zapewnionych darmowych posiłków podczas podróży do Rosji – potwierdza „Uważam Rze” Monika Lewandowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
O co chodzi? Pasionek, rozliczając wyjazd, podał, że wydał 12,5 dol. na obiad. Wojskowi śledczy w materiałach sugerowali, że podał nieprawdę, czym doprowadził firmę do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości 12,5 dol. – Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania z powodu braku znamion przestępstwa – mówi Lewandowska.
– Pasionek, będąc w Moskwie, nie miał nawet zapewnionej filiżanki herbaty, nie mówiąc o obiedzie. Więc nie miał wyjścia, sam go musiał kupić – wyjaśnia rozmówca „Uważam Rze”.
Kogo lubi, kogo nie
W Prokuraturze Generalnej mówią, że Parulski dość szybko robi sobie wrogów. Dla nikogo nie jest tajemnicą ostry konflikt na linii Seremet – Parulski. Z całą siłą wybuchł, gdy Seremet zaczął lansować projekt włączenia prokuratury wojskowej do struktur cywilnych. Parulski nie zgadza się na to. – To projekt stary, ale wcześniej generałowi udawało się go blokować dzięki wsparciu szefa MON Bogdana Klicha. Teraz, gdy Klicha nie ma w rządzie, pozycja Parulskiego osłabła – mówi nasz informator.
Parulski jest też mocno skonfliktowany ze swoim zastępcą gen. Zbigniewem Woźniakiem.
Wielu wojskowych prokuratorów skoczyłoby jednak za nim w ogień. Należy do nich sprawca całego zamieszania płk Przybył, który zastąpił go na stanowisku szefa Stowarzyszenia Prokuratorów RP. – Przybył to jeden z najbardziej oddanych mu śledczych. Niektórzy ironicznie nazywają go jego adiutantem – mówią prokuratorzy. O tym, jak bardzo jest oddany Parulskiemu, niech świadczy fakt, że jednymi z pierwszych słów, jakie wypowiedział w rozmowie z dziennikarką dzień po postrzeleniu się, były „trzeba uratować gen. Parulskiego”.
Grażyna Zawadka, Jarosław Stróżyk