Tajemnicza śmierć nastolatka na Lubelszczyźnie
Nastolatek, którego zwłoki odnaleziono na polu w Lasocinie pod Rykami nie został zamordowany - wynika ze wstępnej sekcji zwłok. 17-letni Mateusz w nocy z soboty na niedzielę wracał z zabawy w oddalonym o ponad 12 kilometrów Kłoczewie. I to jest ostatnia pewna rzecz jaką o nim wiemy.
Mateusz wyszedł z remizy w Kłoczewie około godz. 1:00 w nocy i najprawdopodobniej postanowił wrócić do domu pieszo. Około godz. 3:20 rozmawiał jeszcze z kolegą przez telefon. Miał mu powiedzieć, że jest na wysokości Lasocina.
Kiedy Mateusz nie pojawił się w domu zaniepokojona rodzina wezwała policję i rozpoczęły się jego poszukiwania. - Kilkadziesiąt osób przeczesywało teren pomiędzy Leopoldowem, a Lasocinem. Kiedy zapadł zmrok akcja została przerwana. W poniedziałek rano wznowiono ją. Tym razem w samym Lasocinie od strony Potoku - mówi Tomasz Mikusek z lokalnego tygodnika "Twój Głos". Zwłoki nastolatka w poniedziałek odnaleźli strażacy, leżały w polu jakieś 300 metrów od drogi.
Mateusz od czterech lat należał do Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej w Leopoldowie, z którą startował w zawodach. - Zapowiadał się na dobrego strażaka. To był jeden z tych chłopaków, na których zawsze można było polegać - mówi "Twojemu Głosowi" Tomasz Polak, prezes OSP w Leopoldowie.
Wstępna sekcja zwłok wykluczyła udział osób trzecich, jednak prokuratura podkreśla, że na obecnym etapie śledztwa niczego nie można wykluczyć. - Z tego co wiem nastolatek miał problemy z sercem - mówi Tomasz Mikusek. Odpowiedzi na niektóre z pytań być może da szczegółowa sekcja zwłok, której wyniki poznamy za kilkanaście dni.