Tajemnicza "lista Kaczyńskiego"
"Rzeczpospolita" pisze o zamieszaniu wokół obsady stanowisk w spółkach państwowych. Kandydaci z tzw. listy Kaczyńskiego, o tym, że są typowani, dowiadują się od dziennikarzy. Tymczasem sama lista gdzieś się zapodziała.
13.02.2006 | aktual.: 13.02.2006 09:44
O istnieniu spisu ok. 30 nazwisk poinformowała w zeszłym tygodniu "Gazeta Wyborcza". Jarosław Kaczyński potwierdził to później i dodał, że spis jest układany przez profesorów Szkoły Głównej Handlowej. Na liście mają się znajdować m.in. absolwenci i pracownicy tej renomowanej uczelni, którzy po przejściu weryfikacji obejmą stanowiska w zarządach i radach nadzorczych spółek państwowych.
Z informacji "Rz" na SGH wynika, że w tworzeniu tej listy może uczestniczyć Adam Glapiński, bliski współpracownik Kaczyńskiego z czasów Porozumienia Centrum, obecnie pracownik naukowy SGH.
Nazwiska osób są trzymane w tajemnicy. Niektórzy potencjalni kandydaci z mediów dowiadują się, że na nią trafili. Jedną z takich osób jest prof. Piotr Płoszajski, kierownik Katedry Teorii Zarządzania, absolwent Harvardu, wykładowca wielu renomowanych uczelni na świecie, a także dyrektor generalny PAN.
- Dzwonili dziennikarze i powiedzieli, że tam jestem. Dla mnie to dziwaczne, by robić listy osób bez konsultowania się z nimi. Tym bardziej, że znacząca część naszych profesorów zapewne odmówi - uważa Płoszajski.
Pracownicy uczelni także próbują za wszelką cenę ustalić jej skład. - Jakiś strasznie przejęty kolega pytał, czy wiem, kto tam jest i czy on jest. Lista zaczęła żyć własnym życiem i politycy powinni coś z tym zrobić. Ludzie nie są zachwyceni, kiedy słyszą od innych, że są na tej liście - dodaje profesor.
Jak ustaliła "Rz", ma liście znajduje się też prof. Michał Trocki z Katedry Zarządzania na SGH. Pracował dla największych polskich firm, m.in. Mostostalu Kraków, Rafinerii Gdańskiej i Telekomunikacji Polskiej. Zasiadał w radzie nadzorczej Drugiego NFI (Narodowego Funduszu Inwestycyjnego)
.(PAP)