"W pałacu się pije, i tyle". Fragment książki Dominiki Długosz
Lech Kaczyński lubił wino i chętnie zapraszał gości na nocne "pogaduchy na sofach". Aleksander Kwaśniewski zaliczył najwięcej spektakularnych i obarczających wizerunkowo wpadek po alkoholu. A Andrzej Duda wprost przyznaje: "nie jestem abstynentem, po prostu nie przesadzam", o zdrowym rozsądku urzędującego prezydenta świadczy również to, że jego kancelaria wydaje na alkohol mniej niż poprzednie - czytamy w książce "Tajemnice pałacu prezydenckiego" dziennikarki "Newsweeka" Dominiki Długosz.
Prezentujemy fragment książki "Tajemnice pałacu prezydenckiego" Dominiki Długosz
Temat alkoholu pojawia się przy każdej prezydenturze. Bo w pałacu się pije, i tyle.
– Nie da się inaczej. Zdałem sobie z tego sprawę w sumie przypadkiem w czasie jakiejś wizyty zagranicznej – opowiada jeden z pracujących przez lata w otoczeniu prezydentów fotoreporterów. – Polecieliśmy gdzieś rano, jest godzina dwunasta, może trzynasta, a ja przeglądając zdjęcia, widzę, że mam już na fotografiach piąty toast i że tego nie można po prostu wysłać do agencji. Prezydent jedzie na dwadzieścia cztery godziny i każdy, z kim się spotyka, podaje mu lampkę szampana, przy wizytach gdzieś w Polsce nie jest lepiej. Trudno się dziwić, że w połowie kadencji każdy jest opuchnięty i zaczyna mieć problem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koalicja się rozpadnie? Budka: To barwy kampanii
Spektakularne wpadki Kwaśniewskiego
Ale żaden z prezydentów nie miał tylu i tak spektakularnych wpadek alkoholowych co Kwaśniewski. Wchodzenie do bagażnika podczas wizyty na Białorusi, owijanie się flagą na posiedzeniu ONZ, no i oczywiście skandal w Charkowie na grobach polskich oficerów zamordowanych przez NKWD. Tam prezydent ledwo trzymał się na nogach, wspierał się na innych ludziach i wręcz bełkotał.
Kwaśniewski i jego otoczenie szli w zaparte, że prezydent nie był pijany, Kancelaria Prezydenta tłumaczyła, że prezydent miał "pourazowy zespół przeciążeniowy goleni prawej", co brzmiało komicznie. Wreszcie, po wielu latach, prezydent się przyznał. W autobiograficznym wywiadzie powiedział tak: "Po wizycie w Katyniu wylecieliśmy z biskupami do Charkowa. Tym samolotem, który później się rozbił. I okazało się, że biskupi mają butelki. Tak więc w samolocie do Katynia biskupi mieli butelki, biskupi poczęstowali – i to się stało. O Charkowie mówię z przykrością. Źle, że to się w ogóle wydarzyło. Nie chcę oddalać od siebie odpowiedzialności, przekonywać, że to ktoś inny zrobił. To jest nie do usprawiedliwienia. Na szczęście nie doszło do jakichś ekscesów, niewłaściwych wypowiedzi… To jest naganne i nie przynosi mi chwały. Wszystkie grzechy biorę na siebie".
"Pogaduchy na sofach" Lecha Kaczyńskiego
Lech Kaczyński lubił wino. Kiedy zapraszał gości, każdego częstował. To były słynne nocne "pogaduchy na sofach". Za gabinetem prezydenta znajduje się pokój, gdzie można przyjąć gości mniej oficjalnie, i prezydent z tej możliwości korzystał z wielką radością. Uwielbiał tam spotykać się z ministrami i przyjaciółmi, żeby pogadać przy butelce wina. Czerwonego, bo to lubił. Tego siedzenia po nocach nie lubiła pani prezydentowa. Jedna z osób bliskich Lechowi Kaczyńskiemu opisywała taką scenę: "Gdy robi się bardzo późno, na dół schodzi małżonka prezydenta. Pani Maria dba bardzo o Lecha. 'No i co się dzieje? Jak schodzi prezydentowa, to nie ma wina na stole. Wino jest tylko, gdy jest tu Michał Kamiński?', pyta w żartach".
- Miała do nas straszne pretensje, że pozwalamy, żeby Leszek się nie wysypiał, żeby pił, że ukrywamy to wino przed nią, bo zawsze tak się składało, że jak wchodziła do gabinetu, to butelki znikały ze stołu. Jak dzieci chowające fajki przed matką. Jak dzieci - opowiada jeden z bywalców pałacu.
Wino na prezydenckim stole po prostu było zawsze. Do obiadu, do kolacji; kiedy wpadali goście, prezydent odruchowo pytał "kawy, herbaty, wina?". Jego przyjaciele tłumaczą, że po prostu tak rozumiał gościnność. A spotkania przy winie urosły do rangi miejskiej legendy o alkoholizmie Lecha Kaczyńskiego.
Zamiłowanie do wina prezydenta stało się orężem w walce politycznej. Kiedy zbliżało się ważne spotkanie premiera z prezydentem, ludzie Tuska świadomie wyprowadzali prezydenta z równowagi. Kiedyś na dzień przed ważnym spotkaniem Janusz Palikot napisał na blogu: "Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu? Czy prawdą jest, że jego pobyty w szpitalach mają związek z terapią antyalkoholową? Czy ucieczki do Juraty i czerwone wino to nie środki terapeutyczne stosowane przezeń w reakcji na problemy w relacjach rodzinnych z bratem i matką?".
"Duda plus wóda równa się nienuda"
Akurat w pałacu Andrzeja Dudy alkohol nigdy nie był specjalnym problemem. Prezydent sam mówi "nie jestem abstynentem, po prostu nie przesadzam", a jego kancelaria wydaje na alkohol mniej niż poprzednie. Czasem zdarzy się zdjęcie z piwem po nartach albo nad morzem, ale w porównaniu z wcześniejszymi lokatorami pałacu nie nadużywa i nie urządza imprez, które zapisałyby się pamięci gmachu przy Krakowskim Przedmieściu.
Natomiast Zbigniew Parafianowicz w książce "Polska na wojnie" opisuje spotkanie w Wiśle w prezydenckim pałacyku, gdzie Andrzej Duda z Wołodymyrem Zełenskim prowadził swoistą akcję alkodyplomatyczną. "Duda plus wóda równa się nienuda. Bez alkoholu Duda jest strasznym nudziarzem, po alkoholu odwrotnie. Wisła to była regularna impreza. Dyplomacja alkoholowa z bardzo satysfakcjonującym rezultatem. Duda jest świetnym opowiadaczem kawałów po rosyjsku. Nie wiem, skąd je zna, ale opowiadał je z dobrym akcentem" - opowiadał dziennikarzowi jeden z obecnych w Wiśle dyplomatów.
Książka "Tajemnice pałacu prezydenckiego" miała premierę 12 lutego.