PolskaTajemnice kieleckich akt

Tajemnice kieleckich akt

W czasach, kiedy Lech Kaczyński kierował
resortem sprawiedliwości, prowadzono nie tylko śledztwo w sprawie
dziennikarzy "Rzeczpospolitej". Sprawdzano także źródła informacji
innych mediów. Śledztwo w tej drugiej sprawie prowadzono w
tajemnicy - ujawnia "Rzeczpospolita".

10.03.2006 | aktual.: 10.03.2006 07:24

Zarejestrował je pod koniec rządów AWS-u w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach Józef Giemza, ówczesny naczelnik Wydziału do Walki z Przestępczością Zorganizowaną. Giemza to zaufany człowiek Lecha Kaczyńskiego - w tym samym czasie był w warszawskim zespole prokuratorów, którzy tropili dziennikarzy "Rzeczpospolitej".

W kieleckim śledztwie badano m.in., skąd dziennikarze śledczy z kilku redakcji znali kulisy zabójstwa byłego ministra sportu Jacka Dębskiego w kwietniu 2001 r., a także szczegóły kilku innych głośnych spraw kryminalnych.

W śledztwie prowadzonym w stolicy prokuratorzy sięgnęli po billingi dziennikarzy. Być może w dochodzeniu kieleckim stosowano przeciwko nim techniki operacyjne, np. podsłuchy i obserwacje. W 2001 r. o takich planach mówili "Rzeczpospolitej" policjanci z Komendy Stołecznej Policji, których przesłuchiwano w tym śledztwie.

Niedawno Giemza został awansowany na stanowisko szefa Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. A w czwartek niespodziewanie złożył wniosek o odwołanie zastępcy prokuratura okręgowego w Kielcach Janusza Borsa. - Potwierdzam, że taki wniosek wpłynął. Nie ma wniosku o powołanie kogokolwiek na miejsce prokuratora Borsa- powiedziała "Rzeczpospolitej" Julita Sobczyk, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.

- Naszym zdaniem chodzi wyłącznie o to, by mieć w Kielcach swojego człowieka, który dopilnuje, by w śledztwie przeciwko dziennikarzom nie znaleziono niczego kompromitującego- mówi "Rzeczpospolitej" jeden z krakowskich prokuratorów.

Janusz Bors to zasłużony prokurator. Nadzorował m.in. głośne śledztwo w sprawie starachowickiego przecieku zakończone skazaniem na więzienie trzech posłów SLD. Odsunął jednak od jego prowadzenia prokuratora spowinowaconego z Giemzą.

- Nie dziwi mnie to, że na jaw wychodzi coraz to nowe śledztwo w sprawie dziennikarzy. Politycy i organa ścigania podchodzą do nas z nieufnością i to jest najlepszy dowód - uważa Krystyna Mokrosińska, szefowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Jej zdaniem sytuacji nie poprawi żadna komisja śledcza. - Zarówno PiS, jak i PO chcą skorzystać politycznie na pracach takiej komisji. A włączą się do tego jeszcze inne partie. Wolałabym, aby sami dziennikarze zajęli się nieprawidłowościami w swoim środowisku. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)