Tajemnice "apokaliptycznej bomby" - co planowały USA?
Amerykanie rozmontowują ostatnią największą i najbardziej niszczącą bombę atomową z czasów zimnej wojny, jaką mieli w swoich arsenałach - pisze "Polska Zbrojna". Jej wybuch spowodowałby zniszczenia tak potworne, jakich świat jeszcze nie widział. Apokaliptyczna bomba miała 750 razy większą moc niż ta zrzucona na Hiroszimę.
29.11.2011 | aktual.: 30.11.2011 13:24
Należące do Narodowej Administracji Bezpieczeństwa Nuklearnego (National Nuclear Security Administration, NNSA) zakłady Pantex, położone niedaleko Amarillo w Teksasie, 25 października 2011 roku rozpoczęły żmudny proces rozbrajania ostatniej amerykańskiej bomby typu B53. Jest to kosztowane i skomplikowane zadanie. Po ponad 50 latach od jej wyprodukowania inżynierowie musieli dosłownie od podstaw studiować budowę bomby oraz stworzyć odpowiednie, specjalistyczne narzędzia. Wszystko dlatego, że w czasie zimnej wojny projekt budowy był objęty tak ścisłą tajemnicą, że często nie sporządzano żadnej dokumentacji. A inżynierowie i technicy, którzy kiedyś tworzyli B53, dziś po prostu już nie żyją.
Aby rozbroić bombę, najpierw trzeba oddzielić około 140 kilogramów konwencjonalnego materiału wybuchowego (mieszanina TNT i heksogenu) od rdzenia zawierającego materiał rozszczepialny - wzbogacony uran. W drugim etapie zostanie on przewieziony do zakładów NNSA Y-12 w Oak Ridge w stanie Tennessee. Będzie tam przygotowany do odpowiedniego magazynowania. Inne nieatomowe komponenty zostaną fizycznie zniszczone. Tak zakończy się historia tej prawdziwie apokaliptycznej broni.
Śmiercionośny ładunek
Prace nad swobodnie opadającą bombą B53 rozpoczęły się w 1955 roku w laboratoriach Los Alamos. Jej konstrukcję oparto na wcześniejszym modelu Mk46. B53 była bombą termojądrową, w której zamiast plutonu jako materiału rozszczepialnego użyto uranu.
Zbudowano dwie wersje. B53-Y1 była tak zwaną brudną bombą, która miała obudowę rdzenia ze zubożonego uranu U-238. Jej wybuch powodował dodatkowe skażenie. W wersji "czystej" - B53-Y2 - rdzeń miał obudowę ołowianą lub tungstenową. Bomba ważyła ponad 4 tony, była długa na 3,8 metra, a jej przekrój wynosił 1,27 metra. Miała moc dziewięciu megaton, która odpowiadała 4082 tonom materiału wybuchowego TNT. Najlepiej jednak opisać to poprzez porównanie. Dziewięć megaton to 9 tysięcy kiloton. Bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę w 1945 roku miała moc 12 kiloton, czyli 0,012 megatony.
W czerwcu 1958 roku w ramach prób oznaczonych kryptonimem "Hardtack" na wodach atolu Eniwetok zdetonowano prototypową termojądrową bombę B46 o mocy 9 megaton. Nie weszła do seryjnej produkcji, ale przetestowany ładunek wykorzystano do budowy Mk 53, którą później oznaczono jako B53. Sama bomba nigdy nie została wypróbowana.
Szacowano, że zdetonowana na odpowiedniej wysokości wytworzyłaby kulę ognia o średnicy od 4 do 5 kilometrów. Radioaktywny żar spowodowałby śmiertelne oparzenia u wystawionych na jego działanie osób w promieniu 28,7 kilometra od epicentrum wybuchu. Praktycznie wszystkie budynki znajdujące się na powierzchni ziemi w promieniu 5,7 kilometra zostałyby zmiecione, a fala podmuchu doprowadziłaby do stuprocentowych strat wśród ludzi. Zawaliłaby się większość budynków mieszkalnych i przemysłowych w promieniu 15 kilometrów, a na obszarze 4,7 kilometra od epicentrum wybuchu promieniowanie radioaktywne wyniosłoby około 500 jednostek Roentgena (Rem), w 90% powodujących śmierć każdego narażonego na nie człowieka. W zależności od siły wiatru opad radioaktywny mógłby dotrzeć na odległość nawet 200 kilometrów. B53 uważano za niebezpieczne do tego stopnia, że szkolenie załóg samolotów oraz obsługi naziemnej przeprowadzano tylko z użyciem makiet tych bomb.
Niszczyciel bunkrów
B53 była pierwszą bombą atomową przeznaczoną do niszczenia podziemnych bunkrów i schronów. Właściwie powstała w odpowiedzi na budowę przez Rosjan kompleksu schronów przeciwatomowych 60 kilometrów na południe od Moskwy, w rejonie Czechow/Szarapowo.
Wyposażona została w ważący około 400 kilogramów system pięciu spadochronów hamujących, które się otwierały, gdy bomba opadała ku ziemi. Dzięki nim i "amortyzowanemu" dziobowi (miał aluminiową konstrukcję o strukturze plastra miodu) lekko uderzała w ziemię i wtedy następowała detonacja. Miał powstać wówczas krater o średnicy około 2 tysięcy metrów i głębokości blisko 100 metrów. Struktury podziemne powinny zostać zniszczone przez falę uderzeniową, która, wnikając głęboko pod powierzchnię, powodowała zawalenie się każdego bunkra czy schronu.
W przypadku wybuchu wojny atomowej Amerykanie planowali zrzucić na radziecki kompleks co najmniej kilka bomb B53. W latach 70. do zniszczenia tamtejszych umocnień podziemnych przeznaczyli ich w sumie 50.
Stopniowe wycofanie
Wczesne wersje bomby B53 zaczęto wycofywać już w 1967 roku. 20 lat później USAF były wyposażone już tylko w 25 sztuk tej broni. Opracowywanie jej następczyni przedłużało się i administracja prezydenta Ronalda Reagana podjęła decyzję o ponownym wprowadzeniu 25 wycofanych wcześniej bomb.
Arsenał, składający się z 50 sztuk B53, utrzymywano do 1997 roku, kiedy do wyposażenia zaczęto wprowadzać nową broń - B61-11. Jest to wersja bomby lotniczej B61 przeznaczona do niszczenia podziemnych bunkrów i schronów. Wbija się głęboko w ziemię i dopiero wówczas eksploduje. Siła rażenia nie została ujawniona, ale jej moc może mieć od 0,3 do 340 kiloton. To niewiele w porównaniu z bombą B53, ale właśnie dzięki temu, że B61-11 wbija się głęboko w ziemię, może powodować podobne zniszczenia co wybuchająca na powierzchni poprzedniczka.
Proces wycofywania ostatnich 50 bomb B53 trwał 14 lat. Wynikało to między innymi z tego, że zakłady Pantex są jedynym ośrodkiem NNSA zdolnym do rozbrajania broni atomowej. Równocześnie prowadzą one program konserwacji i modernizacji głowic oraz bomb atomowych, które pozostaną w arsenale USA co najmniej do 2020 roku. Wydaje się jednak, że epoka tak potężnej i śmiercionośnej broni jak bomba B53 minęła już bezpowrotnie.
Siostrzana głowica Głowica atomowa W53 ważyła 3690 kilogramów i miała taki sam ładunek jak bomba B53. W53 były przenoszone przez międzykontynentalne rakiety balistyczne napędzane ciekłym paliwem LgM-25C Titan II. Była to najsilniejsza głowica, w jaką kiedykolwiek zostały wyposażone amerykańskie rakiety balistyczne. W latach 1962–1963 wyprodukowano 60 sztuk W53. 19 września 1980 roku w stanie Arkansas na skutek wycieku paliwa eksplodowała rakieta Titan II stojąca w silosie. Wybuch wyrzucił głowicę atomową daleko na powierzchnię, ale ta nie rozszczelniła się, dzięki czemu nie doszło do skażenia radioaktywnego. Pentagon zdecydował wówczas o wycofaniu z użycia tych bomb. Cały proces zakończył się w 1988 roku. B53 pozostała najsilniejszą bronią atomową w arsenale USA, ale wkrótce miała ją zastąpić nowa konstrukcja.