szpitale covidowe

Prowadzący program "Newsroom WP" Mateusz Ratajczak zapytał profesora Roberta Flisiaka, co sądzi o słowach ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który zapowiedział nawet 60 tys. łóżek dla pacjentów covidowych. - Gdy słyszę takie rzeczy, to przypominają mi się słowa prof. Religi odnośnie tego, co można zrobić z samymi łóżkami ("Z samymi łóżkami to możemy burdel otworzyć, a nie klinikę kardiochirurgii" - red.). Łóżka same nie leczą i nie diagnozują. Do tego potrzebny jest personel, transport sanitarny i jego koordynacja. Mamy najniższą liczbę pielęgniarek i lekarzy w Unii Europejskiej, jesteśmy daleko za innymi. Mamy fatalną ustawę o ratownictwie, która utrudnia koordynację transportu sanitarnego. Ta ustawa nie jest skierowana na pacjenta, ale na dobro służb. Mówimy o tym już od dawna, pandemia jedynie to obnażyła. Mamy problemy z infrastrukturą, która się po prostu sypie. W takiej sytuacji zwiększanie łózek sprawi, że owszem będziemy mieć więcej szpitali tymczasowych w halach sportowych czy targowych, które będą oferowały standard opieki medycznej na poziomie lazaretu wojennego - podkreśla prof. Flisiak.

III fala epidemii koronawirusa trwa. Co obecnie jest wyznacznikiem tego, w jak trudnej sytuacji się znajdujemy? - Na pewno najważniejszy w ostatnich dniach jest procent obłożenia łózek przeznaczonych dla pacjentów covidowych i obłożenie łóżek respiratorowych. Jak wszyscy wiemy, jesteśmy na granicy 35 tys. obłożenia łóżkowego. Mamy w zapasie jakieś 11 tys. miejsc, ale one nie są rozłożone równo w całym kraju, więc niektóre województwa, jak np. woj. śląskie mają większe problemy - tłumaczył w programie WP "Newsroom" Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. Podkreślił, że na Śląsku obłożenie łóżek respiratorowych wynosi około 90 proc. Podobnie jest też w Małopolsce oraz na terenie woj. świętokrzyskiego, podkarpackiego i mazowieckiego. Czy Polacy zastosowali się do zaleceń i ograniczyli podróżowanie w Święta Wielkanocne? - Pewne delikatne spowolnienie nastąpiło, ale nie jest ono jakieś drastyczne. Można powiedzieć, że zachowaliśmy się w miarę odpowiedzialnie - stwierdził Andrusiewicz.