Jednopiętrowy, czerwono-brązowy budynek, teraz częściowo spalony, podziurawiony odłamkami, bez okien i drzwi garażowych - tak policjanci opisują dom w podwarszawskiej Magdalence, w którym doszło do nocnej strzelaniny policji z bandytami.
Policjanci przystąpili do detonowania ładunków wybuchowych umieszczonych w domu w Magdalence pod Warszawą, w którym ukrywali się bandyci zamieszani w zabójstwo policjanta w Parolach w marcu ubiegłego roku - powiedział Sławomir Cisowski rzecznik Komendy Głównej Policji.
Bandyci, który ostrzelali policjantów w podwarszawskiej Magdalence, pozostawili na noc pułapki
pirotechniczne i miny - potwierdził nieoficjalne informacje szef stołecznej policji Ryszard Siewierski.
Uzbrojeni w broń maszynową policjanci pilnują dostępu do posesji w podwarszawskiej Magdalence, gdzie w nocy doszło do strzelaniny między policją a bandytami. Jeden funkcjonariusz zginął, a 14 jest rannych.
Szef stołecznej policji powiedział, że w budynku w podwarszawskiej Magdalence, w którym ukryli się bandyci, "nie ma śladów życia". "Na tę chwilę wydaje mi się, że ta sprawa jest rozwiązana" - powiedział Ryszard Siewierski w czwartek rano w Polskim Radio.