Tadeusz Sobolewski: "Fahrenheit 9/11", jest to kabaret dokumentalny, komedia dokumentalna

Marcin Piasecki w Radiu ZET(RadioZet)

Obraz

Gośćmi Radia Zet są: Tadeusz Sobolewski, z Cannes, i tu w studiu Marcin Piasecki, przedstawiciel dystrybutora filmu „Fahrenheit 9/11”, który wzbudził olbrzymie emocje. Czy ten film rzeczywiście zasłużył na Złotą Palmę? Czy jest to tylko manifest polityczny? Hmm..., czy zasłużył na Złotą Palmę? Czy kiedykolwiek tak było, żeby ta Złota Palma była w duchu naszych oczekiwań? Nikt się nie spodziewał, że dostanie Złotą Palmę, natomiast wszyscy się spodziewali, że dostanie jakieś duże wyróżnienie. Dla mnie Złotą Palmą byłby film o młodym Guevarze, Waltera Sallesa. Czy polityczne? Moore jest w ogóle niesamowitą instytucją w świecie medialnym. Jest kimś w rodzaju medialnego w salonie niezależnych, który prowadzi własne prywatne śledztwa. W tym wypadku jest to śledztwo przeciwko prezydentowi Bushowi. Robi to wszystko nie przebierając w środkach. Cel uświęca dla niego te środki. Sam Moore był zaskoczony tym werdyktem... Tak, tak. Był przerażony, zaskoczony. Ten werdykt ma charakter nie tyle polityczny. On jest pomocą
dla niego. Skoro już zaproszono ten film do konkursu, skoro ten film nie ma w Ameryce dystrybutora, wydaje mi się, że jury rozumowało tak, że musi mu dać Złotą Palmę - mimo że film miał dobre oceny u krytyki - żeby mu pomóc znaleźć dystrybucję. To taka taktyczna, powiedziałbym, Złota Palma. Atmosfera w Cannes była prawdopodobnie rewolucyjna tym razem? Rzeczywiście film „Fahrenheit 9/11” został entuzjastycznie przyjęty w Cannes, zarówno przez jego pierwszych widzów, jak i krytyków. Po pierwszej projekcji w Pałacu Festiwalowym miała miejsce najdłuższa od blisko 25 lat owacja na stojąco, która przenosiła się na ulice wokół Pałacu Festiwalowego. Z kolei krytycy opiniotwórczego dziennika festiwalowego „Screen International” umieścili ten film na trzecim miejscu w rankingu filmów konkursowych, zaraz po wspomnianych przez Tadeusza Sobolewskiego „Dziennikach motocyklowych” i po prowadzącym w tym rankingu filmie „popatrz na mnie”. Czy ten film jest rzetelnym dokumentem? Nie. Nie jest rzetelnym dokumentem i nie ma być
rzetelnym dokumentem. Jest to taki zmasowany atak. Moore bierze fakty, które były chyba większości znane, zestawia je tworząc taki przerażający obraz Ameryki w czasie kadencji Busha. Dochodzi do wojny w Iraku, zaczyna się 11 września, właściwie zaczyna się jego elekcją, która już przebiegała w sposób niezupełnie uczciwy – jak dowodzi Moore. Wszystko sprowadza do jednej przyczyny. W tym sensie nie jest to dokument. Jest to, powiedziałbym, kabaret dokumentalny, komedia dokumentalna. Prawdziwy dokument musi oddać głos drugiej stronie. Musi dać jej szansę. Natomiast Moore, podobnie zresztą jak w filmie „Zabawy z bronią”, drugiej stronie nie daje w ogóle szans. No właśnie. Czy film nie dający drugiej stronie żadnych szans może zasługiwać na tak dużą nagrodę? Rzeczywiście, ten film jest obrazem czy głosem jednej strony. Pewnym usprawiedliwieniem dla tego podejścia może być fakt, że ta druga strona miała głos przez trzy lata. Teraz jest może czas, żeby usłyszeć tę drugą stronę, stronę Michaela Moore’a. Myślę, że
ten film ma pewne walory formalne. Odkrycia czy rewelacje zawarte w tym filmie są wstrząsające i opowiedziane przez Moore’a z odczuwalnym poczuciem złości i frustracji. Jakie na przykład? Jest ich bardzo wiele. Kontakty rodziny Bushów z bin Ladenem? Chociażby interesy prowadzone przez rodzinę Bushów z rodziną bin Ladena. Chociażby fakt, że zaraz po 11 września 24 członków rodziny bin Ladenów przebywających w Stanach Zjednoczonych, mimo absolutnego zakazu lotów, zostało przetransportowanych specjalnym samolotem, bezpiecznie, do Arabii Saudyjskiej, za osobistą zgodą prezydenta Busha. Jaki wpływ może mieć ten film na opinię publiczną w Polsce? Częścią tej opinii jesteśmy my, którzy byliśmy w Cannes. Rzeczywiście film działa wstrząsająco. Miałem jakby trzy fazy oglądania tego filmu. W pierwszej chwili oglądałem go z zaciekawieniem i widziałem wszystkie manipulacje Moore’a. Później: ten film działa wstrząsająco, bo my bierzemy udział w tej wojnie. Piorunujące wrażenie, bo natychmiast chciałbym wycofania wojsk
polskich z tej wojny. Taka będzie reakcja polskiego widza. Później przychodzi lekkie otrzeźwienie, ponieważ nic nie jest przejrzyste w dzisiejszej polityce, w świecie. U Moore’a jest to charakterystyczne, że w ogóle nie zajmuje się tą trzecią stroną, czyli fundamentalistami, terrorystami, całym tym zagrożeniem, które istnieje niezależnie od tego jakich błędów dopuścił się prezydent amerykański. W ogóle nie bierze tego pod uwagę. A myśli Pan, że film będzie miał wpływ na kampanię wyborczą? Amerykanie nie chcą dystrybucji filmu przed wyborami, ale na pewno ktoś się znajdzie i 2 lipca film będzie pokazywany w Ameryce. Może więc mieć wpływ na wybory prezydenckie? Bush jest pokazany jako niekompetentny bufon. Tak. To jest jeszcze lekkie określenie, którego się tam używa. Zresztą takie określenie pada w liście żołnierza amerykańskiego w Iraku, który później zginął. To jest jego ostatni list do matki. Matka ze łzami w oczach czyta przed kamerą ten list i są tam straszliwe obelgi na Busha, czyli Moore jakby rzuca
ten list Bushowi w twarz. To są bardzo mocne chwyty, bardzo mocne argumenty. A czy będzie miał wpływ? Nam się wydaje, że tak, że taka jest strategia Moore’a: mieć wpływ, żeby dziennikarz miał wpływ. Słyszałem jednak taki głos, że zwolenników Busha i polityki amerykańskiej ten film nie przekona, natomiast utwierdzi tych, którzy i tak są przeciwko. Z tym wpływem, może nie przesadzajmy. W każdym razie zamiar jest taki, żeby mieć wpływ. Trzeba pamiętać, że nagroda została przyznana we Francji, która jest przeciwna wojnie w Iraku. Trzeba jednak także pamiętać o tym, że wśród jurorów był tylko jeden Francuz. Pana firma podpisała umowę na dystrybucję filmu przed nagrodą czy po niej? Mieli Państwo przeczucie? Przed nagrodą. Przeczucie. I kiedy ten film będzie wyświetlany w Polsce? Myślę, że niedługo po jego amerykańskiej premierze. Tę datę ustalimy w ciągu najbliższych kilku dni, a może nawet jeszcze dzisiaj. Chcielibyśmy pokazać go polskiej publiczności jak najszybciej. Rzeczywiście w stanach Zjednoczonych były
kłopoty z wprowadzeniem tego filmu na ekrany. Mel Gibson, który był zaangażowany w jego finansowanie wycofał się z tego, po tym jak otrzymał telefon z Białego Domu, że nie będzie miał tam wstępu, jeśli sfinansuje ten film. Od firmy Mela Gibsona film przejęła firma Miramax będąca częścią koncernu Walta Disneya. Na dwa tygodnie przed festiwalem Disney zakazał Miramax’owi wprowadzenie filmu na ekrany. Już w czasie trwania festiwalu szefowie firmy Miramax odkupili od Disneya prawa do filmu i natychmiast postanowili założyć oddzielną, własną firmę dystrybucyjną, dzięki której wprowadzą ten film do amerykańskich kin i planują to zrobić 2 lipca, czyli w weekend, w który obchodzone będzie święto 4 lipca. To ciekawe, że w Ameryce w takim demokratycznym kraju można na telefon sprawy załatwiać, czyli to zupełnie jak kiedyś w Polsce. Czy pokażecie ten film polskim politykom, Aleksandrowi Kwaśniewskiemu? Chcielibyśmy pokazać ten film i panu prezydentowi i członkom rządu i parlamentarzystom. Jesteśmy bardzo ciekawi ich
reakcji na zawarte w nim rewelacje. Czy z tego filmu widać, że Ameryka jest demokratycznym krajem? To jest nasze marzenie. Zawsze byliśmy tacy proamerykańscy. Czy nasze marzenia nie rozbiją się? Nie. Wie Pani, te naciski, te machlojki... Przypominają się inne czasy, inne systemy, ale jednak ten film istnieje, Moore istnieje. On jest tym salonem niezależnych. Tak więc, jest demokratycznym krajem. Nie możemy temu zaprzeczać. Jak Pan myśli, jaka będzie reakcja prezydenta Kwaśniewskiego? Myślę, że będzie porażony, że to słowo, które prezydent już wypowiedział kiedyś, które później wyciągnęli dziennikarze, że „zostaliśmy oszukani” – później mówiło się, że to jest wina tłumaczeń... Tutaj cały film jest o tym. Dziękuję bardzo. Gośćmi Radia Zet byli Tadeusz Sobolewski, krytyk „Gazety Wyborczej” i Marcin Piasecki, przedstawiciel dystrybutora filmu „Fahrenheit 9/11”.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)