Tadeusz Iwiński: nie zostaniemy w Iraku dłużej niż trzeba
(RadioZet)
Gościem Radia Zet jest sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Tadeusz Iwiński. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Wczoraj cała Europa uczciła trzema minutami ciszy ofiary zamachu terrorystycznego. Cała Europa, oprócz Polski. Czy nie jest Panu wstyd, czy nie czuje się Pan winny tej sytuacji? Po pierwsze, trzeba podchodzić do tego bardzo spokojnie. Polacy i Polska uczcili pamięć ofiar bardzo wcześnie, niezależnie od jakichkolwiek apeli, uczciliśmy to w Sejmie, prezydent ogłosił apel... Ja pytam pana o konkretną sprawę. Zaraz do tego przejdziemy. Premier, któremu towarzyszyłem, był w sobotę w Ambasadzie Hiszpańskiej. I na występie Mazowsza też. Wpisaliśmy się do księgi pamiątkowej. W poniedziałek o 12.00 uczczono minutą ciszy pamięć ofiar w instytucjach państwowych i rządowych. Ale my, wszyscy Polacy chcieliśmy uczcić trzema minutami ciszy wczoraj w poniedziałek, ale nie mogliśmy tego zrobić, bo nie wiedzieliśmy o tym. Pan wiedział o tym od piątku. Dlaczego pan nie poinformował premiera? Dlaczego
premier nie poinformował o tym nas wszystkich? W tej sprawie doszło do całego ciągu nieporozumień. Otóż, ja tak naprawdę wiedziałem o tym od poniedziałku rano, ponieważ normalnie komunikacja... Gdyby pan w tej sprawie nie kłamał, bardzo proszę, ponieważ wczoraj w rozmowie radiowej powiedział pan, że pan już od piątku wiedział o tym. Wie pani, ja należę do ludzi, którzy zawsze mówią prawdę. Wszystko zweryfikowałem. Sytuacja była taka: w piątek popołudniu Unia Europejska i Irlandczycy poinformowali MSZ, który przesłał wieczorem w piątek na niskim szczeblu, na poziomie dyrektorów departamentów w urzędach centralnych informację o tej propozycji. Ja nawet byłem w sobotę w Kancelarii Premiera normalnie w tej sprawie, wie pani, Unia, ambasadorowie... Wiedział pan w piątek czy nie? W piątek o tym nie wiedziałem. Wczoraj pan przecież powiedział. Zweryfikowałem. Ja nawet w sobotę byłem w pracy. Po pierwsze, nie wynikało z tego, gdy się później okazało, jaki był apel, czy był apel o ciszę w instytucjach co było
zrealizowane w poniedziałek, czy był apel o uczczenie w skali kraju. W każdym razie w Biurze Prasowym irlandzkiego rządu powiedziano nam, że faks wysłano do pana. Proszę bardzo, niech pan sobie przeczyta. Czytam wszystko i normalnie codziennie doradcy premierów i ambasadorowie dzwonią do mnie, ponieważ wszyscy mają bezpośredni telefon. Nic takiego do mnie nie wpłynęło. Wpłynęła taka informacja do dyrektora departamentu także w Kancelarii Premiera i do innych instytucji. Ale przyzna pan, że jest to wstyd, przyzna pan? Jest mi przykro, że tak się stało, natomiast uważam, że jako rząd, jako Polacy, myśmy zareagowali bardzo wcześnie, bardzo dobrze. Warszawiacy tłumnie już w czwartek i w piątek oddawali hołd. Dobrze, ale cała Europa, tak jak panu tłumaczę, i jak Pan doskonale wie, zatrzymała się, na trzy minuty zatrzymała się, oprócz Polski. Jeszcze raz pani mówię, jak się okazało, ten faks, który przyszedł, i który utonął gdzieś na niskim szczeblu, był niejasny. Jego można było interpretować, bo ja to wczoraj
zweryfikowałem na odległość będąc na Warmii i Mazurach. On mógł być interpretowany, że chodzi o ciszę w instytucjach centralnych i tak wczoraj to zostało zrealizowane w ministerstwach i Kancelarii, z tego co wiem, prezydenta, premiera. To gratuluję zrozumienia przesłań. W każdym razie nikt nie poniesie za to konsekwencji, tak? To wszystko pokazuje, że na pewno trzeba poprawić komunikację między Unią Europejską, krajami prezydencji, ponieważ w jakiejkolwiek sprawie, drobnej, to ja dostaję dziennie dziesięć telefonów, czy to od prezydencji czy od ambasadorów. Natomiast ta sprawa... Widocznie ta decyzja została podjęta za późno. No nie. Przecież w piątek zostało przesłane do państwa. Tak, jak nam pan to jeszcze raz powiedział, zweryfikował pan popołudniu, ale wczoraj powiedział pan nam, że wiedział o tym. Wiedziałem, ale nie w piątek. Powiedział nam pan, że w piątek, ale dobrze już... W każdym razie jest to kompromitacja. Ja uważam, że Polska godnie uczciła pamięć ofiar zamachu. Bardzo wcześnie zareagowała,
powtarzam, Sejm, prezydent, premier, od czwartku do soboty obywatele spontanicznie to czynili. Polski ambasador reprezentował kraj na manifestacji w Madrycie. Co zmieni zwycięstwo socjalistów dla sprawy polskiej? Jak wszyscy wiemy Hiszpania nas popierała, teraz natomiast opuściła nas w sprawie nicejskiej. Czy Polska zmieni teraz swoje stanowisko? Po pierwsze chciałem powiedzieć, że my jako SLD mamy z socjalistami hiszpańskimi od dawna wyjątkowo dobre kontakty. Ale socjaliści już nie chcą bronić traktatu nicejskiego. Jeśli pani pozwoli mi dokończyć, Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller i ja byliśmy 10 lat temu w Madrycie u ówczesnego premiera Gonzalesa, najpopularniejszego wtedy człowieka lewicy, tu byli wszyscy poprzedni przywódcy pięć tygodni temu w Madrycie na radzie Międzynarodówki. Rozmawiałem długo z Louisem Zapatero mówiąc mu niejako profetycznie, przyjedź do Polski, albo jako szef rządu, albo opozycji. Jeśli panowie są na „ty”, to znaczy, że jest pan w stanie przekonać lidera socjalistów do tego,
żeby jednak nie opuścił Polski i bronił traktatu nicejskiego? Trzeba poczekać na sformułowanie nowego rządu. Dopiero 2 kwietnia zbierają się Kortezy. Hiszpańscy socjaliści otrzymali 164 mandaty na 360, nie mają bezwzględnej większości, oczywiście utworzą rząd z małymi partiami regionalnymi, lokalnymi i ze zjednoczoną lewicą. Trzeba poczekać na ich oficjalne stanowisko. Socjaliści są konsekwentni. Oni zresztą, gdy nikt nie oczekiwał ich zwycięstwa, nawet oni sami, ale ja się cieszę, bo dzisiaj w poszerzonej Unii z sześciu najważniejszych państw lewica będzie rządziła w czterech w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Niemczech, Polski. Otóż socjaliści zapowiedzieli na długo przed wyborami, że jeśli wygrają, to do 30 czerwca wycofają oddziały z Iraku, chyba że ONZ przejmie nadzór nad tą operacją, także w sprawach konstytucji europejskiej nie mówili o tym jednoznacznie, ale wyrażali większą gotowość do kompromisu, niż rząd Partii Ludowej. Dzisiaj sytuacja dla nas jest bardziej skomplikowana, ale po pierwsze, jeżeli
chodzi o Irak, to po przyjęciu konstytucji niedługo są spodziewane wybory pośrednie w Iraku, polscy żołnierze nie pozostaną dłużej ani jednego dnia, niż trzeba. Ja uważam, że ponieważ spodziewana jest nowa rezolucja Rady Bezpieczeństwa, to ja nie wykluczam, że żołnierze hiszpańscy mogą w nowej rzeczywistości pozostać dłużej, aniżeli 30 czerwca. Jeżeli nie, to trzeba będzie szukać zapełnienia tej luki. Natomiast jeżeli chodzi o konstytucję europejską, to atmosfera wokół całej tej dyskusji jest znacznie lepsza, niż była na szczycie grudniowym w Brukseli. Ja zadałam panu konkretne pytanie: co to dla nas oznacza? Dla nas to oznacza konieczność przemyślenia taktyki, nie tyle strategii. My mamy przewidziane, zwłaszcza, jeżeli chodzi o relacje polsko-niemieckie ogromny ciąg konsultacji. Dzisiaj jest sekretarz stanu w niemieckim MSZ w Polsce. Równo za tydzień przyjeżdża kanclerz Niemiec do Warszawy na rozmowy na ten temat. Wszystko po to, żeby na szczycie Unii w Brukseli premier Ahern mógł z dużą dozą
prawdopodobieństwa ocenić na podstawie swych licznych rozmów dwustronnych i wielostronnych czy są szanse na kompromis jeszcze za prezydencji irlandzkiej do 1 lipca czy też nie. A czy my uważamy, że powinien być kompromis czy nie? Czy będziemy się trzymać twardo naszego stanowiska: Nicea albo śmierć? Po pierwsze, to nigdy nie było stanowisko polskiego rządu. To było nieszczęśliwe, nietrafne sformułowanie pana posła Jana Marii Władysława Rokity. W naszych relacjach z Unią chodzi o nowe szanse modernizacyjne. Natomiast, powtarzam, Polska jest za przyjęciem konstytucji europejskiej, ona jest potrzebna. Myśmy przekazali Irlandczykom nasze propozycje kompromisu. Ale coś się zmieniło, panie ministrze. Hiszpania zmieniła stanowisko, bo były wybory w Hiszpanii i w związku z tym pytam, czy Polska zmieni swoje stanowisko czy nie? Polska nadal uważa, że rozwiązanie nicejskie jest trafne. Prezydenci Grupy Wyszehradzkiej w zeszłym tygodniu też to potwierdzili. W cyklu tych rozmów, zwłaszcza z Niemcami, biorąc pod uwagę
propozycje, które myśmy przesyłali stronie irlandzkiej. Ja nie chcę wchodzić w szczegóły matematyczne, bo decyzja może być odsunięta do 2009 roku, nowe rozwiązania mogą wchodzić jeszcze później, do 2014. Rozmawiamy i ja jestem przekonany, że znajdziemy rozwiązanie. Gościem Radia Zet był minister Tadeusz Iwiński. Czy ma pan jeszcze jakieś imiona? Nie, ja mam tylko jedno.