Tadeusz Cymański: słowa prymasa Glempa są zbyt ostre
(RadioZet)
28.12.2005 | aktual.: 28.12.2005 12:14
Gościem Radia ZET jest Tadeusz Cymański, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry, wita Monika Olejnik. Witam serdecznie. Panie pośle, prymas Glemp mówi tak: “Jeżeli Radio Maryja chce być katolickie i przekazywać naukę Kościoła, to musi kształtować jedność, a tymczasem zauważamy, że prowadzi do rozbicia”. I co pan na to, panie pośle? Mocne słowa prymasa. Każde słowo prymasa nie może przejść niezauważone, powinno być wedle stanu, wedle miejsca i wedle adresu, odebrane. Zawsze jest nienajlepiej, moim zdaniem – ja to mówię bardziej jako katolik – kiedy różnice zdań, zwłaszcza wśród biskupów, są publicznie przedstawiane. To wywołuje takie dość trudne poczucie. Myślę, że takie sprawy Kościół powinien – zgodnie z wielowiekową tradycją – załatwiać we własnym gronie i bardziej dyskretnie. “Ojciec Tadeusz Rydzyk – tak mówi prymas – powinien ograniczyć swoje ambicje i poddać się Kościołowi”. Też mocne słowa. Tutaj wiadomo, że te słowa prymas, nie mówiąc może wprost, kierował zwłaszcza do Torunia, do ojca Tadeusza. Myślę,
że trudno jest komentować wypowiedzi najważniejszych ludzi Kościoła. Ale kto jest ważniejszy dla pana? Ważniejszy jest ojciec Rydzyk, czy prymas Glemp, panie pośle? W tej chwili prymas jest funkcją szczególną, mówię o Konferencji Episkopatu Polski, bo to jest taka funkcja tradycją uświęcona, natomiast rzeczywiście, biskupi, prymas do niedawna, na czele całego Kościoła, ale są też osoby... To jest kwestia stosunku do poszczególnych osób. Ja pytam – kto jest dla posła Cymańskiego ważniejszy? Papież, biskupi... Oczywiście hierarchia jest ustalona. Tak, jak jest to formalnie. Ale jak pan zapewne zauważył, Ksiądz Prymas obawia się rozbicia Kościoła i obawia się kultu ojca Tadeusza Rydzyka. Słusznie, czy nie słusznie? Myślę, że to jest przesadzone. W tej całej dyskusji, która ostatnio przybrała na sile, na intensywności, odnoście całego radia i dyskutowanie, czy jest rozbicie, czy będzie. Chcę zwrócić uwagę, że bardzo znani, bardzo cenieni również inni też biskupi, w tych sprawach mają bardziej wyważone
spojrzenia. Są wielcy przeciwnicy i wielcy zwolennicy, nad tym ubolewam, że tak jest. Czyli rozumiem, że pan się nie zgadza ze słowami prymasa Glempa? Tak, zbyt ostre są. Jeżeli problem jest, są procedury wewnętrzne i ja nie chciałbym być w to wciągany, nie tylko jako poseł, ale także jako katolik. Ja się pomodlę za radio, za prymasa też, za wszystkich ludzi Kościoła, żeby te problemy udało się im rozwiązać. Prymas Glemp mówi, że to radio “selektywnie podchodzi do nauki Kościoła, tylko siebie uważa za prawdziwy Kościół, co w konsekwencji prowadzi do podziałów”. Bardzo mocne określenie. To piąty raz pan mówi, że bardzo mocne. Tak. Nie. Ja powiedziałem przed chwilą, że mocne, to jest konsekwencja pierwszej wypowiedzi. Uważam, że to nie jest dobre, jeśli się używa bardzo mocnych sformułowań. Podkreślam raz jeszcze, osoby, które słuchają radia, albo są zakochane w tym radiu... ...albo w jego dyrektorze. Tak jest. Albo wrogowie tego radia, no to największym prezentem dla przeciwników w ogóle Kościoła, jest taka
wymiana zdań przez media. Ja, co bym nie powiedział, lekko oliwy do ognia doleje, bo trudno tutaj być ponad tym, trzeb się do tego odnosić. To jest sytuacja zła. Może brakuje wielkiego autorytetu, jakim kiedyś był kardynał Wyszyński? Problemy zawsze były w Kościele, były ostre różnice zdań, ale majestat tej władzy, tej organizacji, a zwłaszcza wielkie osoby, to one to gasiły. Jestem przekonany, że może trochę tego brakuje. Nie ma może tej pozycji poszczególnych osób. Autorytet ma to do siebie, że niezależnie od formalnych struktur, sama wypowiedź kogoś, czy zdanie, ma tutaj ogromną siłę i moc. A co pan sądzi o pomnikach, które chce sobie stawiać ksiądz prałat Jankowski? Tzn. nie chce sobie stawiać, tylko chce, żeby mu stawiano i się zgadza na to. Tutaj nie chodzi o ks. Jankowskiego, ja mówię w ogóle, jeżeli ktoś za życia chce sobie postawić pomnik, no to jest trudne do zrozumienia. Nie wiem, czy też jest to właściwie przedstawiane, czy rzeczywiście ks. Jankowski chce, bo też tej życzliwości wobec niego jest
niewiele. Jest kontrowersyjny, różnie oceniany. Człowiek za życia może być żywą legendą, ale pomnik musi być po śmierci. Im mniejszy człowiek, tym większy pomnik. Panie pośle, czy należy coś robić z ustawa aborcyjną, czy należy ja zostawić w spokoju? Arcybiskup Michalik pisze list do LPR-u i dziękuje za to, że LPR chce się zająć tą ustawą. To jest z tej samej książki, różnic miedzy ludźmi Kościoła i wykorzystywaniem tych różnic, może nie intencjonalnym, ale zauważeniem tych różnic i robienie wrzawy, a w konsekwencji debaty publicznej. Jest też kolejnym przykładem tego, co musi smucić ludzi wierzących, czy katolików, dlatego, że sprawa jest ogromnie ważna. Pryncypia i dogmat Kościoła jest znany, tak jak jest napisane w Piśmie Świętym: “Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi knotka”. Bóg jest miłośnikiem życia i w każdej postaci Kościół będzie bronił życia, niemniej w praktyce różnica między aborcją, a tym samym problemem w sytuacji ciężkiego uszkodzenia płodu, gwałtu, czy kazirodztwa, czy wreszcie
zagrożenia zdrowia czy życia matki. Czy debata o in vitro. Jednak te różnice są. I nie ma się też co wstydzić, czy udawać, że w tej mierze, wątpliwości są też wśród katolików. Pomijam kwestie, że część katolików jest za aborcja, bo to jest szalenie przykre. Tak, ale czy wg pana należy zmieniać tą ustawę, czy zostawić ja w spokoju, bo doszło do pewnego konsensusu? Nie jestem prawnikiem, ale z wielka uwagą, nawet dla odświeżenia, czytam sobie czasami orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, pod kierunkiem prof. Zolla, które moim zdaniem jest dobrą lektura, można się czegoś dowiedzieć i nauczyć, które jest wielkim kompromisem. Myślę, że sumienie i sytuacja katolików w tej mierze, to jest magisterium Kościoła. W sprawach publicznych natomiast, kiedy prawo jest z takim trudem osiągniętym kompromisem, każda inicjatywa musi być przyjmowana z lekką nieufnością. Tak potraktowana inicjatywę LPR, która dogmatycznie się wpisuje i pokrywa z nauczaniem Kościoła, ale intencja może budzić i budzi wątpliwości, czy nie chodzi
tutaj o to, żeby na głębokie wody wyciągnąć wielką debatę i wielki spór. Przypomnę, że już zacierają rączki pewne grupy, które chcą rewizji ustawy aborcyjnej, chcą wprowadzić ustawę na życzenie. Katolik musi mieć mądre sercem myśleć i czuć. Ja myślę, że LPR i abp Michalikowi o co innego chodzi, inna jest też intencja mojego pytania, czy wg pana należy zaostrzyć, czy nie? Rozumiem, że wg pana, nie należy zaostrzać, należy zostawić w spokoju, tak? Jeżeli chodzi o mnie, czy o mój klub, nie zakładamy, nie mamy zamiaru w najbliższym czasie. Co więcej, szykujemy się, bierzemy pod uwagę w przyszłości, do obrony tego stanu, który jest. No wiec to są całkiem inne podejścia. Czy będą wydłużone urlopy macierzyńskie? Czy udało się panu coś uzyskać od premiera Marcinkiewicza, czy ma węża w kieszeni i nie będzie wydłużonych urlopów macierzyńskich? Będą wydłużone, od nowego roku o dwa tygodnie. Rozmawiałem, nie dalej jak wczoraj, z panem premierem i plan jest taki, żeby przez kadencje nadrobić ten straszny błąd, czyn,
jakim było skrócenie z 26 tygodni do 16. Po tym drastycznym zmniejszeniu, bardzo z reszta obłudnie uzasadnionym, mianowicie powoływano się na doktrynę Unii Europejskiej, niesłusznie i niesprawiedliwie, bo doktryna Unii tak nie mówi. Jarosław Kaczyński mówił: Widać diabeł podkusił SLD, żeby skrócili. Teraz musimy przez cztery lata te dziesięć tygodni odrobić. Czyli w przyszłym roku dwa tygodnie? No, może będę prosił, będę zabiegał, będę bardzo chciał, żeby od półrocza może cztery tygodnie. Ale to jest trudne. Premier pryncypialnie, bardzo twardo – skromnie wygląda, taki sobie człowiek, ale twardziel jest, taką ma rękę żelazną - wczoraj rozmawiam i mówię, jak do kolegi, jak do premiera... Daj jeszcze dwa tygodnie, jeszcze dwa, a premier nic. Żeby jeszcze, tak. Mówi: Tadeusz, od następnego roku możemy o cztery. Tak, żeby dojść docelowo... Czyli od 2007 o cztery, tak? Tak jest. Nie jest więc źle, ale mogło by być i powinno być – tak uważam – lepiej. A “beciki”? Tylko dla tych, którzy mają określone minimum
socjalne? Tak. Tutaj mamy twarde stanowisko. Zobaczymy, wojenka, wojenka, co żeś ty za pani. Wymachują szabelkami, ale zobaczymy. Będzie twarda konfrontacja, karty na stół, każdy swoje pokaże. Natomiast jest pozytywne, że tutaj przyznajemy racje, jednak dzieci rolników, tych najbiedniejszych, chodziłoby o to, żeby ich nie wyłączać z “becikowego”. Kosztem trochę ustawy, ale dać szansę tej skromnej pomocy. Rzeczywiście, obecne kryteria dochodowości w rolnictwie były zawyżone. I na koniec, panie pośle, pan już wie, kto to jest “ojciec nieznany”? Tak, ale muszę powiedzieć, że po ostatnich zmianach w Senacie bardzo długo myślałem w domu – bo to nie jest tak, że człowiek sobie głosuje, a później... – rozpamiętywałem to z wieloma ludźmi i muszę powiedzieć, że są trudne sytuacje, kiedy medal ma dwie strony. Ja przyznałem racje oponentom tej definicji, ale proszę wierzyć, że to praktyka weryfikuje teorie. Myślę, że jest wiele sytuacji takich, kiedy każde rozwiązanie, jak by definicja nie była, będzie miała wady i
zalety. Wydaje się, że jednak dyskryminacji w Polsce nie ma, ponieważ w ogólnym systemie pomocy społecznej, wszystkie dzieci – podkreślam to – wszystkie dzieci są równe. I nasze. Nasze. Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był poseł Tadeusz Cymański, Prawo i Sprawiedliwość.