Ta katastrofa lotnicza trzymana była w tajemnicy w PRL
60. lat temu pod łódzkim Tuszynem rozbił się samolot PLL LOT. W katastrofie zginęło 16 osób. Według historyków była to pierwsza tragiczna katastrofa samolotu LOT po II wojnie światowej. Przez wiele lat nikt jednak o niej nie mówił.
Pilotem samolotu był wówczas kpt. Marian Buczkowski, ojciec znanego aktora Zbigniewa. Oficjalną przyczyną katastrofy miały być złe warunki atmosferyczne oraz błąd pilota.
15 listopada 1951 roku kpt. Buczkowski z łódzkiego lotniska Lublinek miał polecieć do Krakowa podarowanym Polsce przez Związek Radziecki samolotem Li-2. Pilotowana przez niego maszyna wcześniej przyleciała ze Szczecina. Po wylądowaniu w Łodzi Buczkowski zgłosił awarię silnika i odmówił kolejnego startu.
Pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa, grożąc bronią, zmusili pilota do zmiany decyzji. Zależało im na szybkim przewiezieniu do Krakowa jednego z funkcjonariuszy UB. Do Krakowa nie doleciał nikt. Samolot kilka minut po starcie z Lublinka rozbił się pod Tuszynem. Zginęły wszystkie osoby będące na pokładzie.
W Tuszynie od roku stoi obelisk upamiętniający ofiary tamtej katastrofy. Na tablicy widnieje napis "Pamięci kpt. Mariana Buczkowskiego, 4 członków załogi oraz 12 pasażerów samolotu Polskich Linii Lotniczych LOT, którzy zginęli w tym miejscu w dniu 15 listopada 1951 roku".
Zbigniew Buczkowski, który był przed rokiem na uroczystości odsłonięcia tablicy, przypomniał wówczas, że w czasach PRL katastrofa była trzymana w tajemnicy, a w archiwach PLL LOT nie było o niej żadnej wzmianki.