HistoriaT-34 - czołg, który wygrał II wojnę światową?

T‑34 - czołg, który wygrał II wojnę światową?

Bohatera artykułu znają wszyscy Polacy. To czołg T-34, słynny "Rudy" z "Czterech Pancernych" - czołg-ikona, jeden z symboli II wojny światowej, pojazd, który przyniósł Armii Czerwonej zwycięstwo nad III Rzeszą, powszechnie uchodzący za najlepszy czołg tej wojny. Tak oceniają go Rosjanie - z sentymentem wspominając, że w nim walczyli ich dziadkowie. Tak oceniają go Niemcy, z respektem uznając go za jedną z przyczyn porażki. Tak oceniają go także Amerykanie, z zazdrością wspominając, że ich czołgi były gorsze - pisze dr Tymoteusz Pawłowski dla WP.

T-34 - czołg, który wygrał II wojnę światową?
Źródło zdjęć: © NAC

T-34 powstał pod koniec lat 30. XX wieku. Nie był całkowicie oryginalną rosyjską konstrukcją, tylko rozwinięciem licencji zakupionej w Stanach Zjednoczonych od inżyniera Waltera Christiego. Jego pomysł polegał na tym, że nadał czołgom konfigurację podobną do samochodów. Klasyczne czołgi - na przykład amerykański M4 Sherman - miały podwozie podobne do traktorów, składające się z kół zawieszonych na zewnętrznych wózkach oraz silniki umieszczone z tyłu, a napędzające koła przednie. W czołgach pomysłu Christiego - a więc i T-34 - wszystkie koła miały niezależne zawieszenie (amortyzatory schowano w podwójnych ściankach kadłuba), silnik zaś napędzał tylne koła.

Inną cechą T-34 był jego charakterystyczny kształt. Większość czołgów miała kadłuby w kształcie pudełka z prostopadłymi ścianami. Były dzięki temu łatwe w produkcji i przestronne wewnątrz. T-34 miał kadłub o pochyłych ścianach, co dawało szanse na to, że pocisk uderzający w pancerz ześlizgnie się po nim. Pomysłodawcami takiego pancerza byli Francuzi, ale to właśnie T-34 doskonale nadawał się do jego zastosowania: był przecież niski i szeroki, w dodatku jego pancerz był spawany, a nie - jak w większości innych czołgów - nitowany czy montowany śrubami.

Napęd T-34 stanowił silnik W-2. Potężny, o mocy 500 koni mechanicznych, lekki, bo wykonany w dużej mierze z aluminium. W tym czasie w innych państwach czołgi napędzane były silnikami od ciężarówek, autobusów, a z rzadka - silnikami lotniczymi. W dodatku W-2 był silnikiem wysokoprężnym, napędzanym ropą naftową, a nie benzyną.

T-34 był rzeczywiście czołgiem innowacyjnym i bezkompromisowym. Przeznaczonym wyłącznie do prowadzenia wojny. Żadne inne państwo nie mogło pochwalić się podobną maszyną. "Ludzie radzieccy" mogliby być dumni ze swoich osiągnięć.

Totalitarny czołg

Cena za innowacyjność, techniczną doskonałość i bezkompromisowość T-34 była jednak straszliwie wysoka. W przededniu II wojny światowej Armia Czerwona miała blisko 20 tys. czołgów. Wszystkie inne armie świata - w tym francuska, niemiecka, japońska, brytyjska, polska, włoska, amerykańska - niewiele ponad 10 tys. Czołgi innych państw zamawiano w setkach egzemplarzy, czołgi w Związku Sowieckim zamawiano w dziesiątkach tysięcy sztuk... rocznie. Z tego powodu wozy bojowe w państwach demokratycznych - a nawet w III Rzeszy - były konstruowane z maksymalnym wykorzystaniem cywilnych podzespołów, cywilnych technologii i cywilnych narzędzi. Były produkowane przez prywatnych przedsiębiorców, którzy dbali przede wszystkim o zarobek (a ten zapewniali cywile). Co więcej, w państwach demokratycznych - a nawet w III Rzeszy - czołgi były projektowane przede wszystkim do służby w czasie pokoju. Musiały być bezpieczne dla obsługi, zapewniać załodze minimum komfortu oraz być tanie, łatwe w konserwacji i naprawie. Przewidywano
bowiem, że będą służyły kilkanaście, a może i kilkadziesiąt lat.

Czołg T-34 z armii północnokoreańskiej na zniszczonym moście fot. Wikimedia Commons

Związek Sowiecki był państwem totalitarnym, w którym nie dbano o obywateli. Fabryki czołgów budowano w Rosji w czasie Wielkiego Głodu. Licencje na czołgi kupowano za dewizy w czasie, gdy z głodu umierały miliony ludzi! Właścicielem sowieckich fabryk było państwo totalitarne: nie musiało się ono martwić o ekonomiczny sens ani o to, czy silniki czołgowe da się wykorzystać w służbie cywilnej. Związek Sowiecki nie martwił się również o swoich żołnierzy - T-34 mógł być więc ciasny i niewygodny. Czołgi miały służyć do podbijania sąsiadów, a nie do szkolenia żołnierzy w czasie pokoju. Czas życia czołgu określano w tygodniach, więc nie miało znaczenia, że trudno się go naprawia i jest drogi w eksploatacji.

Gdy latem 1941 roku wybuchła wojna niemiecko-rosyjska, okazało się, że dokonania bojowe czołgów T-34 są rozczarowujące. Jego koncepcja była znakomita, lecz tylko w teorii. Wysoka prędkość maksymalna była niepotrzebna. Czołgi musiały bowiem być chronione przez piechotę - inaczej były niszczone nawet granatami i butelkami z benzyną. A w tempie piechura T-34 jeździć nie mógł - nie było takiego przełożenia w skrzyni biegów. Czołg był niski, ale długi i szeroki, dostęp do silnika i zawieszenia był bardzo trudny. W T-34 zamontowano silną armatę, ale jej wykorzystanie było problematyczne, chociażby z tego powodu, że specjalnie ukształtowany pancerz uniemożliwił zabudowanie porządnych urządzeń celowniczych. Czołg był zresztą bardzo ciasny, trudno było się w nim poruszać, załoga szybko męczyła się i traciła skuteczność... Pancerz czołgu - choć gruby - miał jednak słabe punkty (chociażby olbrzymi luk kierowcy), złej jakości były spawy, a co gorsza zbiorniki paliwa były w przedziale załogowym - gdy się zapaliły, los
załogi był tragiczny.

Największe znaczenie miało jednak bardzo słabe wyszkolenie sowieckich czołgistów. Postawiono na ilość, a nie na jakość. W przeciągu kilku tygodni Armia Czerwona straciła większość z blisko 24 tys. czołgów, którymi dysponowała w momencie niemieckiego uderzenia. Co gorsza, Sowieci popełnili poważny błąd, który kosztował życie milionów ich żołnierzy. W innych armiach doświadczeni żołnierze wycofywani są z boju na tyły, gdzie dzielą się doświadczeniami z innymi: w ten sposób młodzi żołnierze wiedzą, jak walczyć i jak przeżyć. W Armii Czerwonej doświadczonych żołnierzy trzymano na froncie i wykorzystywano do walki, a młodzi, którzy uzupełniali straty, szli do pierwszego boju, nie wiedząc, czego się spodziewać. Dla bardzo wielu pierwsza walka była zarazem ostatnią.

Solidna przeciętność?

Czy T-34 był więc złym czołgiem? Nie, szczególnie że starano się go ulepszyć. Oryginalną niewielką wieżę - która była trudna do trafienia, ale nie można było w niej walczyć - zamieniono na większą. Poprawiono skrzynię biegów, zamontowano lepsze przyrządy optyczne, czołgi wyposażono w radiostacje . Gdy Niemcy wprowadzili do walki Pantery i Tygrysy, na T-34 zamontowano silniejszą armatę o kalibrze 85 mm. To właśnie tę wersję - wprowadzoną do służby pod koniec wojny - znamy najlepiej, bo występuje ona w "Czterech pancernych". Modernizowanie czołgu T-34 nie było jednak łatwe. Dodanie nowych elementów wymagało wzmocnienia podwozia, a to było niemożliwe bez jego całkowitej przeróbki. Na przeszkodzie stało innowacyjne zawieszenie inżyniera Christiego, schowane w ścianach bocznych kadłuba.

T-34 był czołgiem porównywalnym do swoich odpowiedników w innych armiach. Niemiecki Panzer IV był wolniejszy, inaczej opancerzony (ani lepiej, ani gorzej - po prostu inaczej), ale miał lepsze działo (przynajmniej przez większą część wojny). Amerykański M4 Sherman był mobilniejszy (lepiej przyśpieszał i łatwiej skręcał), ale nie tak dobrze uzbrojony. Który z nich był najlepszy? Na pytanie takie nie można odpowiedzieć. Przede wszystkim z tego powodu, że na przestrzeni lat wojny, czołgi podlegały ciągłym zmianom.

Dlaczego więc T-34 uchodzi za najlepszy czołg?

Odpowiedź została już w gruncie rzeczy udzielona: bo powstał w państwie totalitarnym. Nie tylko oznacza to, że T-34 był innowacyjny, bezkompromisowy, teoretycznie doskonały. Oznacza to również, że T-34 nie podlegał żadnej krytyce. Wyrażanie złych opinii o przywódcach Związku Sowieckiego było traktowane jako zbrodnia i często karane śmiercią. Wyrażanie złych opinii o uzbrojeniu Armii Czerwonej było traktowane jako obniżanie wartości bojowej i zagrożone 10-letnim więzieniem lub łagrem. Do czasu upadku Związku Sowieckiego o dobrą opinię T-34 dbali milicjanci, enkawudziści, cenzorzy, redaktorzy i... autorzy. Pisali peany na jego cześć, wynajdując wszelkie zalety, nawet tam, gdzie ich nie było. Zaletą "okazały się" - na przykład - szerokie gąsienice, rzekomo pozwalające jeździć po grząskim terenie. Zaletą był też silnik napędzany ropą: ropę trudniej zapalić niż benzynę. O tym, że trudniej ją zgasić - nie wspominano.

Czołgi T-34 jadą na front prosto z linii produkcyjnej, 1 lutego 1942 r. fot. Wikimedia Commons/RIA Novosti

Tymczasem na Zachodzie - w Ameryce, Wielkiej Brytanii, nawet w Niemczech - można było narzekać, skarżyć się, marudzić. Wynajdywanie wad czołgów traktowano nie jako osłabianie zdolności bojowej armii, ale jako dbałość o bezpieczeństwo własnych żołnierzy. M4 Sherman został wykorzystany w kampanii wyborczej 1944 roku, jako przykład złej działalności administracji prezydenta Roosevelta. Nie trzeba dodawać, że wady czołgu M4 Sherman - w gruncie rzeczy nieistotne - zostały dla celów politycznych wyolbrzymione, a amerykańska opinia publiczna dokładnie się z nimi zapoznała, bowiem czołg stał się bohaterem kampanii prasowej i radiowej (telewizja nie była jeszcze popularna).

Gdy więc dziś Amerykanin chce napisać artykuł lub robić film o czołgach, zna doskonale wszystkie wady Shermana. I nie zna żadnych wad T-34, bo nie wie, jak działa cenzura w państwie totalitarnym. Przeciętny Niemiec wie, że ich czołgi Panzer IV przegrały wojnę z T-34, a więc T-34 musiały być lepsze (a były po prostu liczniejsze). Najwięcej o swoich czołgach wiedzą Rosjanie. Od upadku Związku Sowieckiego można pisać prawdę. Nie zawsze jest ona mile widziana: dla przeciętnego Rosjanina T-34 wciąż jest chlubnym mitem, więc pisanie prawdy - nie zawsze korzystnej - może być traktowane jako szarganie świętości.

dr Tymoteusz Pawłowski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
historiazwiązek radzieckiII wojna światowa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)