PolskaSzukanie dziury w skrzynce

Szukanie dziury w skrzynce

- Ale heca, to chyba tylko w Polsce można było wymyślić - dziwi się prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Bieńczyce Janusz Bargiel, usłyszawszy, co mówi znowelizowana ostatnio ustawa "Prawo pocztowe". A mówi, że szare skrzynki na listy, wiszące w naszych blokach i kamienicach, nie sprzyjają konkurencji na rynku usług pocztowych i w ciągu pięciu lat trzeba je wymienić. W teorii na koszt właścicieli domów, w praktyce - lokatorów.

28.08.2003 08:12

Co jest złego w starych skrzynkach? - spytaliśmy krakowskiego rzecznika Poczty Polskiej, Bartosza Kierzkowskiego.

- Nie mnie to osądzać. Ciałem ustawodawczym w Polsce jest Sejm i to on zadecydował o konieczności wymiany skrzynek - mówi pocztowiec. - Jej przyczyną jest liberalizacja rynku usług pocztowych.

Stare skrzynki należą do Poczty Polskiej. Aby wrzucić do nich większą przesyłkę, trzeba mieć klucz. A w ten zaopatrzeni są tylko listonosze poczty. Konkurencja nie ma więc jak wrzucać. W tej sytuacji posłowie zadecydowali, że trzeba skonstruować skrzynki nowe.

Ich podstawową cechą mają być ,większe wymiary otworu wrzutowego". Jakie? Tego jeszcze nie wiadomo, bo szczegóły ma określić w osobnym rozporządzeniu minister infrastruktury.

- O mój Boże! - przeraziła się pani Zofia z nowohuckiego osiedla Bieńczyce, kiedy już zrozumiała, na czym polega problem skrzynek. - Przecież jeśli ta dziura będzie większa, to każdy będzie mógł tam wsadzić łapę i wyjąć moje listy! I na pewno nawpychają mi ulotek z różnych marketów i klubów fitness, i innego śmiecia. Już teraz jest tego cała góra. Wydaje ci się, że masz w skrzynce coś ważnego, otwierasz, a tu sam chłam. A kto za to wszystko zapłaci, jeśli nie poczta?

Prawo pocztowe mówi, że właściciele nieruchomości. Czyli my wszyscy.

- Jeśli prawo każe mi zmienić te skrzynki, to na pewno mieszkańcy będą musieli ponieść jakieś koszta - przyznaje prezes Bargiel. - No, bo skąd miałbym na to wziąć? Z funduszu remontowego? Pocieszam się tylko, że nie może to być szczególnie droga inwestycja.

Okazuje się, że niekoniecznie. Wprawdzie pojedyncza skrzynka nikogo pewnie nie zrujnuje. Ale wziąwszy pod uwagę, że w Polsce trzeba ich zmienić prawie 7 milionów, koszt całej operacji może przyprawić o zawrót głowy. Przy założeniach rządowych, że nowa skrzynka kosztować będzie tylko 20 zł, wymiana wszystkich pochłonie prawie 140 milionów złotych.

- I będą to pieniądze po raz drugi wyciągnięte z naszych kieszeni. Bo przecież takie rzeczy jak wymiana skrzynek listowych wliczone są w koszt znaczka, który kupujemy, by skorzystać z usług poczty - zauważa Janusz Bargiel.

Co ciekawe, gorliwości polskich parlamentarzystów nie można nawet tłumaczyć koniecznością dostosowania naszych norm do przepisów UE. Te ostatnie zawierają dyrektywy dotyczące liberalizacji rynku pocztowego, ale w żadnej z nich nie określa się ani rozmiaru skrzynek, ani "wielkości otworu wrzutowego".

BOS

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)