"Szukam mężczyzn, którzy nie boją się emocji". Ogłoszenie matrymonialne 50‑latki podbija internet
Sieć obiegło ogłoszenie Klary Kopcińskiej rozwódki, matki dwójki dzieci, zawodowo niezależnej, która zniechęcona poszukiwaniami nowego partnera życiowego na portalach randkowych, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Napisała ogłoszenie matrymonialne i opublikowała je na swoim profilu na Facebooku, a jej znajomi zaczęli je upubliczniać. Odzew był natychmiastowy.
Nina Harbuz, Wirtualna Polska: O 1:00 w nocy, w niedzielę, napisała pani na swoim facebookowym profilu ogłoszenie matrymonialne, które zaczyna się tak: "Dobra tam, pies tańcował ze swatką i portalami, sama się za to wezmę. Lat zaledwie 50, za to cm 171 (ale nie w biuście). Wolny strzelec, ekoświr, złota rączka, ateistka, weganka, lewaczka, sporadycznie cyklistka, poza tym normalna". Długo pani dojrzewała do napisania takiego ogłoszenia?
Klara Kopcińska: W ogóle o tym nie myślałam. Wcześniej próbowałam poznać kogoś na portalach randkowych, ale kończyło się zazwyczaj na kilku spotkaniach. Chciałam sprawdzić nowy sposób, więc pomyślałam, że napiszę post dla znajomych, a oni go udostępnią swoim znajomym i w ten sposób poszerzę krąg poszukiwań.
I jaki jest odzew?
Pisze do mnie cała masa fantastycznych kobiet. Niektóre żałują, że nie są mężczyznami, albo, że ja nim nie jestem, bo chętnie by się ze mną umówiły. Gratulowały mi odwagi i mówiły, że też by tak chciały. Inne znowu, pocieszały mnie, że udało im się znaleźć fajnego partnera i żebym uwierzyła, że to jest możliwe. Jedna dziewczyna dała mi znać, że ma fajnego tatę i chętnie nas ze sobą pozna. Wiele kobiet chciało się też zaprzyjaźnić ze mną.
A ponowie odezwali się?
Nawiązało ze mną kontakt sporo starych znajomych, którzy nie zauważyli, że kilka lat temu rozwiodłam się. Nieznajomi mężczyźni pisali, że bardzo podobało im się moje ogłoszenie, że to mądre co piszę, a jeden zaproponował wycieczkę rowerową. W sumie jestem umówiona na trzy randki.
Klara Kopcińska/ Archiwum prywatne
Tylko po co kobiecie, która w ogłoszeniu pisze, że jest złotą rączką, umie spawać i jest twardzielką, choć wrażliwą, jak pani dodaje, facet?
Bo chcę się dzielić tym wszystkim, co mam i umiem. Zresztą tego samego oczekiwałabym od drugiej strony. Chciałabym po prostu mieć z kim podziwiać świat, rozmawiać, dzielić emocje. W pewnym sensie łatwiej jest być samej, ale dzielenie z drugim człowiekiem doświadczeniami wzbogaca życie. Niektóre kobiety pytały mnie, czy nie uważam, że jeśli kobieta używa wiertarki, to w ten sposób kastruje męzczyznę? Z mojego doświadczenia wynika, że panów to bardzo kręci, przynajmniej tych, którzy mi się podobają. To stwarza przestrzeń do tego, żebyśmy razem coś zrobili. A jeśli jakiś pan ma tak kruche ego, że poczuje się przez to niemęski, to rzeczywiście pewnie nie byłabym kobietą jego życia.
Napisała pani w ogłoszeniu, że szuka mężczyzny, który ma między innymi "dwie prawe ręce, jest hiper-odpowiedzialny, cierpliwy jak anioł, Boże broń bogobojny, nie bojący się tych cholernych kobiecych emocji, lubiący tańczyć (liczy się entuzjazm, a nie umiejętności), oczytany, ogólnie kumaty, ze zdrowym stosunkiem do pieniędzy (tzn. nie zaraz Trump, ale też niekoniecznie bezdomny i bezrobotny)". Sporo tego.
Niektóre parametry są negocjowalne. Wygląd na przykład nie ma znaczenia, ale absolutnie nienogocjowalna jest dla mnie dostępność emocjonalna i chęć pracy nad związkiem. Kobiety w pewnym wieku, i to znacznie młodsze niż ja, dochodzą do etapu, kiedy nie chcą już nikogo udawać czy ukrywać swoich wad albo słabych punktów. Jestem pewna, że dla każdego mężczyzny taka ciągła gra też byłaby trudna. I ciężko jest zbudować bliską relację, bez emocjonalnego obnażenia się. Jeśli ktoś się tego boi, to czarno widzę szanse na dobry, bliski związek.
Klara Kopcińska/ Archiwum prywatne
To ogłoszenie to był szaleńczy, desperacki krok?
To nie jest tak, że muszę kogoś znaleźć, ale chciałabym. Pytałam kiedyś koleżanek i znajomych, gdzie poznały swoich facetów. Jedna na ulicy, inna na fotelu dentystycznym, ja chyba tak nie umiem. W gruncie rzeczy jestem bardzo poukładana, odpowiedzialna, punktualna i nie wiedzę w sobie szaleństwa. Na pewno mam w sobie coś z dziecka i robię czasem coś, co być może 50-letnim kobietom nie przystoi. Wchodzę na przykład na drzewa, bo bardzo to lubię, choć ostatnio wdrapywałam się tylko po to, żeby przyciąć koleżance gałązki na działce. Często ludzie boją się pokazać, jacy są naprawdę, żeby tylko się nie wygłupić, a ja się tego w ogóle nie obawiam. Choć rozumiem, że ktoś może to odbierać jako szaleństwo.
Pani dzieci wiedzą o tym ogłoszeniu?
Przeczytały je na FB i zalajkowały. Córka w żartach na mnie nakrzyczała, że chcę zdradzić psa, bo pies śpi ze mną w łóżku. Zresztą dzieci są już przyzwyczajone do moich czasem niekonwencjonalnych rozwiązań. Kiedyś jak nie mogłam sobie poradzić z usterką hydrauliczną w kuchni, przebrałam się w kostium, wzięłam różę w zęby, zrobiłam sobie zdjęcie i wrzuciłam na Facebooka z informacją, że szukam pilnie hydraulika. Zadziałało natychmiast. Niemniej przyszły partner nie musi umieć naprawić kranu, najważniejsze, żeby nie bał się ani swoich emocji, ani emocji kobiety.
Klara Kopcińska/ Archiwum prywatne
Widzi pani deficyt takich mężczyzn?
Mężczyzn nie uczy się okazywać emocji ani ich przyjmować, więc się ich boją. Myślę, że tak naprawdę bardzo cierpią z tego powodu. Widzę też, że mężczyźni są znacznie bardziej idealistyczni niż kobiety, wierzą mocno w miłość od pierwszego wejrzenia, w to, że związek jakoś się ułoży. Przez chwilę spotykałam się z panem, który pracę nad związkiem określił jako Mękę Pańską i twierdził, że to powinno się samo robić. Tylko że praca nad związkiem jest męką i widzę, że to zdecydowanie kobiety są bardziej chętne do pracy nad sobą i relacją. Może przez to kobietom w jakimś stopniu jest łatwie? Ciągle się kształcą, chodzą na terapię, a mężczyźni cierpią w samotności i w zasadzie liczą chyba na cud. Na to, że w końcu spotkają kobietę, która wszystko zrozumie, udźwignie ich wewnętrzne rozterki i niepokoje i być może jeszcze ich uratuje. Mam wrażenie, że dość często szukają w partnerkach matek, a taka relacja nie może się udać.