Szpital przy ul. Szaserów zamknięty. Fałszywy alarm bombowy
Pacjenci i odwiedzający, którzy chcieli w piątek po południu wejść na teren szpitala przy ul. Szaserów, zostali odprawieni z kwitkiem. Na polecenie policji zamknięto wszystkie bramy i furtki na teren szpitala. Powód? Fałszywy alarm bombowy.
Informację o zablokowaniu wszelkich wejść na teren szpitala przekazali WP wściekli pacjenci, którzy nie mogli skorzystać z usług medycznych. Mówili, że czekają ponad pół godziny przed bramkami do szpitala i nie wiedzą, co się dzieje.
- Wpuścili tylko auta Służby Ochrony Państwa. Nam tłumaczą, że bramki zamknięto na polecenie policji - informowali nas pacjenci, którzy chcieli dostać się do szpitala.
"Pewnie Kaczyńskiego wywożą. Skandal taki cyrk robić" - komentowali wściekli ludzie.
- To prawda, zgodnie z procedurami musieliśmy zamknąć dostęp do szpitala. Otrzymaliśmy informację o ładunku wybuchowym na terenie szpitala - tłumaczy WP zastępca komendanta CSK MON WIM, rzecznik prasowy płk. Jarosław Kowal.
W takiej sytuacji dyrekcja szpitala nie miała wyjścia - musiała zamknąć dostęp do szpitala nowym pacjentom i odwiedzającym. Wezwano policję, straż pożarną. Służby rozpoczęły sprawdzanie wszystkich pomieszczeń. Okazało się, na szczęście, że alarm był fałszywy i nie trzeba było ewakuować pacjentów.
- Osoba, która zaalarmowała szpital zachowała się w sposób karygodny - powiedział WP płk. Kowal. Tłumaczył, że w szpitalu jest kilkuset pacjentów, życie dziesiątek z nich zależy od specjalistycznej aparatury, do której są podłączeni.
- Bardzo nam przykro z powodu utrudnień, na które narażeni byli nasi pacjenci i osoby ich odwiedzające. Mamy już sygnał od policji, że to wkrótce powinno się zakończyć - dodał.