Szpital pod młotek
W sobotę komornik ma zlicytować sprzęt medyczny szpitala przy ul. Rydygiera we Wrocławiu. Pieniądze z licytacji mają dostać pracownicy, którzy sądownie dochodzą zaległych pensji. Ci sami pracownicy zapowiadają, że nie wpuszczą kupujących do szpitala. Szpital im. Rydygiera ma w sumie ok. 30 mln zł długów.
W szpitalu przy ulicy Rydygiera (filii szpitala im. Gromkowskiego przy Koszarowej) leży w tej chwili 60 chorych. Urzędnicy nie są przygotowani do przewiezienia ich do innych placówek, jeśli komornik sprzeda sprzęt medyczny. Pacjenci wiedzą o sobotniej licytacji. Nikt im nie powiedział gdzie zostaną przewiezieni. - Boimy się - mówią chorzy z ortopedii.
- Dla pacjentów z intensywnej terapii i interny mam miejsca na oddziałach przy Koszarowej. Kolegów z innych szpitali poproszę o przyjęcie chorych z ortopedii - powiedział nam Janusz Jerzak, dyrektor szpitala im. Gromkowskiego, którego filia znajduje się przy ul. Rydygiera.
Z kolei Marek Moszczyński, wicemarszałek województwa odpowiedzialny za służbę zdrowia mówi jedynie, że pacjentom nic nie grozi. Jednak nie podaje konkretów. Nie ma planu ewakuacji pacjentów. Wicemarszałek ciągle ma nadzieję, że sprzęt nie zostanie zlicytowany. Tymczasem w sobotę pod młotek pójdzie m.in. respirator, do którego podłączone jest nieprzytomna kobieta. Sprzęt wystawiony na sprzedaż oglądali już przedstawiciele wrocławskich szpitali podległych marszałkowi, a także prywatnych klinik i przychodni.
Z nakazu sądu
Komornik w lipcu zajął szpitalny sprzęt na wniosek firmy windykacyjnej "Magellan", która wykupiła część szpitalnych długów. Przez pół roku dyrekcja szpitala i władze województwa nie dogadały się z komornikiem i firmą windykacyjną.
- Ja tylko wykonuję wyrok sądu. To jedna z 360 egzekucji jakie mam w tym szpitalu. Rozmawiałem z dyrekcją szpitala. Nie jest zainteresowana wykupieniem sprzętu medycznego. Próbowałem negocjować także z urzędem marszałkowskim, ale nie doszliśmy do porozumienia. Pieniądze ze sprzedaży, dostaną pracownicy szpitala jako zaległe wynagrodzenie - powiedział nam Jerzy Krasowski, komornik który w sobotę będzie licytował sprzęt.
Według prawa komornik, jeśli sprzeda sprzęt, najpierw musi uregulować zaległości szpitala wobec pracowników, potem skarbu państwa, a na końcu firm prywatnych.
- Próbowałam wielokrotnie interweniować w sądzie, urzędzie marszałkowskim. Nie wiem, co się stanie z pracownikami i pacjentami - mówi Iwona Skrybuś, likwidator szpitala im. Rydygiera. Pracownicy są zdecydowani nie dopuścić do licytacji.
- Nie pozwolimy niczego sprzedać. W sobotę będziemy blokować szpital. Nikt zainteresowany kupnem tu nie wejdzie. Wiemy, że my mamy dostać te pieniądze, ale cały czas liczyliśmy, że urząd marszałkowski nie dopuści do licytacji - mówi Donata Domańska, anestezjolog.
Przeprowadzki nie będzie?
W tym roku szpital z ul. Rydygiera ma być przeniesiony do wyremontowanych pomieszczeń przy ul. Koszarowej. Na przeprowadzkę placówka dostała 8 mln zł.
- Część oddziałów z Rydygiera i Koszarowej już została połączona. Najgorzej będzie z ortopedią i interną. Nie jesteśmy w stanie przyjąć pracowników tych oddziałów, jeśli przyjdą do nas bez sprzętu medycznego. A tak się stanie kiedy zostanie on zlicytowany - mówi Janusz Jerzak, dyrektor szpitala im. Gromkowskiego.
Komornik w PSK 1
Kilka miesięcy temu komornik próbował zająć sprzęt medyczny na kwotę około 10 mln zł należący do Publicznego Szpitala Klinicznego. Dyrektor placówki odwołał się od tej decyzji do sądu, który do dziś nie rozpatrzył sprawy. Do ogłoszenia wyroku placówka może korzystać ze sprzętu, który został zajęty.
Co pójdzie pod młotek
Ze szpitalnych pomieszczeń może w sobotę zniknąć sprzęt medyczny, a nawet łóżka, cztery respiratory, kardiomonitory, wyposażenie sal operacyjnych, oddziału chirurgicznego, ortopedycznego, interny, intensywnej terapii, izby przyjęć. Zlicytuje go komornik, który miał nakaz sądowy na ściągnięcie 1,7 mln zł ze zlikwidowanego już szpitala.
Jarosław Sulikowski